Annapurna - pierwszy zdobyty ośmiotysięcznik.
Sześćdziesiąt lat temu, trzeciego czerwca 1950 roku, po raz pierwszy w dziejach, ludzka stopa stanęła na szczycie ośmiotysięcznika, wyznaczając tym samym nowy rozdział w zdobywaniu górskich szczytów. Była to zasługa francuskich alpinistów z Mauricem Herzogiem na czele, jako kierownikiem wyprawy.
W książce "Człowiek zdobywa Himalaje" Jana Kazimierza Dorawskiego (wybitnego taternika i alpinisty) znalazłem bardzo szczegółowy opis tamtej wyprawy i pomyślałem, że chyba dobrze by było przypomnieć Wszystkim o tym pionierskim wydarzeniu.
Przygoda z Himalajami dla Francuzów zaczęła się trzydziestego marca 1950 roku. Spod paryskiego lotniska wystartowała ekipa wspinaczy, by po trzech dniach dotrzeć do Delhi. Stąd już w poszerzonym składzie wyruszono w stronę gór. Dwudziestego pierwszego kwietnia cały dziewięcioosobowy zespół wraz z grupą Szerpów dotarł do tymczasowej bazy w Himalajach - w miejscowości Takucha, położonej nad rzeką Kali Gandaki, między Dhaulagiri, a masywem Annapurny. Początkowo zamierzano wyruszyć na podbój tego pierwszego szczytu, lecz po nieudanej próbie znalezienia dostępu do masywu skierowano się w stronę Annapurny.
Z dojściem do tej góry sprawa również nie przedstawiała się ciekawie. Naturalna droga od południa wyznaczona przez potok Miristi Khola, wypływający z olbrzymiego kotła wewnętrznego (właściwie doliny) otoczonego zawikłanymi graniami Annapurny, w pewnym momencie okazała się nie do przebycia z powodu niedostępnego kanionu. Żmudne obejście od północy, aż do miejscowości Manangbhot, również nie dało pożądanego efektu. Przejście do kotła wewnętrznego odkryto dopiero na przeciwległej do szczytu północno - zachodniej grani, poprzez jedną z przełęczy. Zejście na drugą stronę doprowadziło ekipę do lodowca Annapurny.
W ciągu czterech dni przeniesiono obóz główny w rejon wewnętrznego lodowca, gdzie na morenie ustawiono go na wysokości ok.4900 m.n.p.m. Była już połowa maja, gdy rozpoczęto atak szczytowy, wybierając drogę filarem północno-zachodnim, między dwoma lodowcami. Wspinaczka tym wariantem okazała się jednak bardzo trudna i osiągnięto jedynie wysokość 6000 m.n.p.m. Zrezygnowano z dalszej wspinaczki ze wzglądu na liczne lodowe iglice, pionowe uskoki i inne przeszkody.
Drugi atak poprowadzono od strony północnej. Tym razem droga wiodła przez lodowiec. Czas gonił, gdyż zbliżała się pora monsunowa i związana z tym zmiana warunków. Przesunięto obóz główny na wysokość 5100 m.n.p.m., a wkrótce powstał obóz II na wysokości 5900 m.n.p.m. Za tym miejscem zaczynała się duża stromizna, miejscami o nachyleniu ok. 70*, będąca również naturalnym torem lawin. Udało się pokonać ten trudny i niebezpieczny odcinek lodowca tak, że pod koniec maja na wysokości 6400 m.n.p.m. stanął obóz III. Dzień później, pięćset metrów wyżej gotowy był już obóz IV, z którego pierwszego czerwca wyruszyła grupa szturmowa w składzie: Maurice Herzog, Louis Lachenal i dwóch Szerpów: Ang Tharke i Sarke. Następnego dnia wędrując stromymi stokami ekipa dotarła na wysokość 7400 m.n.p.m. Tu, na nachylonym i oblodzonym terenie, na wyrąbanej, niewielkiej platformie ustawiono namiot. Była to ostatnia noc przed decydującym dniem.
***
Następnego dnia, trzeciego czerwca o szóstej rano, w stronę szczytu wyruszyli już tylko dwaj Francuzi (Szerpowie wrócili do obozu IV).
"Przed nimi widniała droga ku szczytowi - prosta i nietrudna. Wiodła stokiem firnowym, wprawdzie stromym, ale gładkim, bez szczelin lub seraków. Alpiniści sądzą, że asekuracja jest niepotrzebna, wyruszają więc bez liny, przy pięknej, bardzo mroźnej pogodzie. Tempo wspinaczki jest miarowe i dość szybkie. Odnoszą wrażenie, że podchodzą nie wolniej, niż na Mont Blanc. Kierują się prosto ku widocznemu z daleka żlebowi, werżniętemu w piramidę szczytową. Nie umieją potem wiele opowiedzieć o tych chwilach. Wydaje się, że maxiton zażyty w ilości niezbyt aptekarsko odmierzonej, wywarł ujemny efekt psychiczny - tego rodzaju środki pobudzające często tak działają - i wygasił w nich większość wspomnień. Herzog przyznaje otwarcie, że "pamięć tych wydarzeń zbladła - pozostały tylko nieliczne obrazy. Przypominam sobie dokładnie, jak wyszedłem naprzód na grań, a potem, zwróciwszy się w lewo, na nasz wierzchołek!" Było to wczesnym popołudniem.
Moment zwycięstwa nie napełnił ich wcale nadmiernym uczuciem radości. Lachenal nie chciał zatrzymać się na szczycie ani na chwilę. Czuł, że nogi mu zamarzają i chciał czym prędzej uciekać w dół. Zdążyli zaledwie wykonać kilka zdjęć - niestety tylko swych postaci z chorągiewkami na czekanie. O panoramie szczytowej zupełnie zapomnieli.
Przed odejściem Herzog podszedł jeszcze kilka kroków na skraj, by rzucić okiem na straszliwą zerwę południowej ściany, gdy tymczasem Lachenal zdążył zapuścić się już w żleb. Gorączkowy pośpiech, z jakim chciał nadrobić utracony czas, pomścił się na Herzogu natychmiast: podczas wciągania rękawic jedna z nich wymknęła mu się i poleciała szybko w dół stoku. Tak groźny przypadek nie przejął go wcale - nie uczynił nic, by uchronić się od odmrożenia. A miał w plecaku wełniane skarpety, które mógł wciągnąć na rękę.
Gęste chmury ogarniają górę i zamykają widok. Zaczyna dąć silny wicher. Obaj wspinacze schodzą z całym pośpiechem, na jaki ich stać. Czują, że chodzi o życie."
(Fragment książki "Człowiek zdobywa Himalaje" Jana Kazimierza Dorawskiego)
***
Powrót ze szczytu do obozu V, w którym na zwycięzców czekali już dwaj towarzysze (Rebuffat i Terray), przebiegał w bardzo trudnych warunkach. Silny wiatr i chmury sprawiły, że alpiniści pobłądzili i rozstali się. Herzog dotarł do namiotu sam, jako pierwszy, a Lachenala odnaleziono leżącego na stoku, skrajnie wyczerpanego, bez czapki i rękawic, bez czekana i bez jednego z raków. Noc spędzona w V obozie to nieustanna walka z odmrożeniami rąk i stóp.
Czwartego czerwca czterej wspinacze, w pogarszających się nieustannie warunkach pogodowych, schodzili w stronę obozu IV, błądząc wśród lodowych bloków, zapadając się w śniegu, a nawet wpadając do szczeliny lodowca, w której spędzili kolejną noc.
Następnego dnia, z samego rana spotkali na swej drodze lawinę, a asekurujących Herzoga i Lachenala wspinaczy dopadła ślepota lodowcowa. Czterech wspinaczy, będących w strasznym stanie, wołających o pomoc, na szczęście odnalazła grupa z IV obozu. Próba dojścia do obozu trzeciego zakończyła się kolejną lawiną, z której cudem wszyscy wyszli cało mimo, że zmaltretowany i odmrożony Herzog został wtrącony do szczeliny w lodowcu. Ta dramatyczna droga powrotna przeciągała się w nieskończoność. To była prawdziwa walka o życie. Ratunek czekał na wszystkich w obozie drugim, do którego po wielu godzinach cała ekipa wreszcie dotarła.
Herzogiem i Lachenalem zajął się lekarz wyprawy - dr Oudot. W spartańskich warunkach, przy świetle latarek próbował od razu ratować odmrożone ręce i stopy. Niestety, nie udało mu się to. Po kilkunastu dniach (już w czasie, gdy cała wyprawa opuściła masyw Annapurny i wędrowała wzdłuż rzeki Kali Gandaki w stronę granicy z Indiami, do której dotarła 7 lipca) lekarz zdecydował u obu alpinistów o amputacji palców stóp, a u Herzoga także o amputacji palców rąk.
Trwająca ponad trzy miesiące wyprawa zwieńczona została zdobyciem pierwszego ośmiotysięcznika. Długo jeszcze trwały dyskusje co do stylu, w jakim tego dokonano. Największe zastrzeżenia budziło stosowanie dopingu. Zażywane przez Herzoga i Lachenala tabletki maxitonu owszem działały pobudzająco, ale też miały ujemny, oszałamiający wpływ na psychikę zdobywców. Tym należy tłumaczyć między innymi niektóre problemy, jakie wynikły w drodze powrotnej: trudności w ocenie realnego zagrożenia i będące tego rezultatem rozmiary odmrożeń, błądzenie wspinaczy, roztargnienie będące powodem ubogiej dokumentacji fotograficznej (brak panoramy szczytowej) i.t.p.
Niewątpliwie jednak wyczyn Francuzów jest jednym z największych osiągnięć w historii himalaizmu.
Skład wyprawy:
Maurice Herzog - kierownik
Louis Lachenal
Jean Couzy
Marcel Schatz
Gaston Rebuffat
Lionel Terray
Marcel Ichac - operator filmowy
Jacques Oudot - lekarz wyprawy
Francis de Noyelles - pracownik ambasady francuskiej w Delhi
Szerpowie:
sirdar Ang Tharke
Dawa Tondup
Ang Dawa IV
Ajiba
Sarke
Phu Tarke
Aila
Ang Tsering III
Źródło: "Człowiek zdobywa Himalaje" , rozdział IX "Annapurna - pierwszy ośmiotysięcznik alpinizmu" - Jan Kazimierz Dorawski - Wydawnictwo Literackie Kraków 1957
Kilka zdjęć:
Annapurna od strony północnej:
http://www.expeterra.com/images/annapurna.jpg
M. Herzog:
http://www.everestnews.com/stories2007/p...410207.jpg
L. Lachenal:
http://www.alpinisme.com/BD/portraits/im...entite.jpg