Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (9): « Pierwsza < Poprzednia 1 2 3 [4] 5 6 7 8 Następna > Ostatnia »
Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Autor Wiadomość
yoter

*****


Postów: 1,094
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2009
Status: Offline
Post: #46
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Tutaj na lodach:
       

a tu przy ruinach zamku:
   

P.S. Sorapis Rounda
Cieszę się, żem nie żadna temperówka.Big Grin



góry to początek nieba
22-09-2015 09:39 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Em.
Em.
*****


Postów: 1,795
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2014
Status: Offline
Post: #47
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Dzień piąty. Środa. Brigata Tridentina i Lidka... Smile    

Ostała się nas piątka. Pedro, Sebatian, Tomtur, Lidka oraz ja. Skład idealny, aby zmieścić się w Pedrowym bolidzie, który zawiózł nas niczym błyskawica prawie pod samą ferratę Wink

Dziś powoli dni zlewają mi się w całość, tworząc wspomnienie cudownej przygody, dlatego też naprawdę dużo wysiłku muszę włożyć, aby odtworzyć ten dzień.. Chociaż w zarysie.

Masyw Sella i jak podają przewodniki jedna z najładniejszych tras ferratowych Brigata Tridentina to nasz cel. Grupa, która walczy z Sorapisem na pewno nam zazdrości. ;-)

Startowaliśmy z parkingu na drodze nr-243 prowadzącej z Corvary na Passo Gardena. Ferrata rozpoczyna się od małego progu skalnego, a kolejne metry to już dość stroma ściana, która zamienia się w jeszcze bardziej strome podejście. Są tu dość trudne fragmenty ferraty, powodujące, że serce zaczyna bić mocniej, a dłonie pocić się nie tylko od słońca, które promienie dodatkowo podgrzewają atmosferę.
               
O tak! Słońca tego dnia nie brakowało. Przyznam, że jak każdy szukałam dogodnego miejsca na skale dla swoich dłoni czy stóp, Często spoglądałam wyżej i wyżej w poszukiwaniu odrobiny cienia. Lidka idąca przede mną ma bieżąco informowała o podmuchach wiatru, do których dotarła. Powietrze też wyjątkowo leniwe było tego dnia. Nie zbyt często mogliśmy liczyć na choćby delikatny powiew wiatru. W pojemnikach na wodę powoli wyczuwalne było dno.., a droga wydawała się nie mieć końca. Sporo ulgi, choć na krótko, przyniosło przejście w pobliżu małego strumienia wody, który spływał ze szczytów.
   
Zaliczyliśmy kilka drabinek, za którymi osobiście nie przepadam, bo niby jak się do tego przypiąć. Czy przypinać w ogóle?! Ah, w ogóle temat sprzętu, zabezpieczeń i ogólnie bezpieczeństwa na ferratach to dla mnie temat długi. Nie zakładam oczywiście odpadnięcia od ściany, jeśli jednak zdarzyłoby się potknięcie to.. jeśli małe- to ok.. trochę się poobijam. Jeśli byłoby to odpadnięcie, np. od drabinki, której przepięcia są bardzo rzadkie wówczas... Czuje, że prawdopodobnie nie zdążyłabym się na którymkolwiek zatrzymać, lądując już na ziemi.. a może się mylę. Hm, nie sprawdzajmy. Testów w tym temacie nie chce robić- o tym jestem przekonana.

I co dalej z ferrata!? Nuda, nuda, nuda.. Skała, skała, skała.. giggle:hihi:giggleToungue No dobrze, jakiś mostek się trafił. Może nie tak imponujący jak poprzedniego dnia, ale równie atrakcyjny jako obiekt fotograficzny.
   
Docieramy do schroniska nad jeziorkiem Lech de Pisciadu. Korzystamy z przybytku cywilizacji, jak również napełniamy wody do naszych bukłaków. Mam lekkie opory przed jej piciem, ale skoro nie mam sprite przy którym pragnienie nie miałoby żadnych szans, zadowalam się wodą z kranu.     Wink Chwila odpoczynku, mały relaks w wodzie zimnej jak fale Bałtyku w sierpniowe południe i... ruszamy w dół.
               

W ferratowaniu cudowne jest to, że w stosunkowo krótkim czasie pokonujemy znaczące wysokości. Niestety, skoro szybko wnosimy się ponad poziom morza.. to znaczy, że droga w dół będzie odwrotnie proporcjonalna do szybkości wejścia.. O ja!? Namieszałam. No strasznie długo schodziliśmy. Do Doliny Val De Mesdi drogą 676 ciągle w dół wśród absolutnie genialnych widoków. Pod stopami setki tysięcy łupków, które osypując się ze skał tworzą ścieżki pośród zielonej trawy.
       
Żadna ze skał nie kończyła się na wysokości naszego wzroku. Oglądane w pewnej perspektywy pozwalały się ujrzeć w całej okazałości. Majestatyczne i mistyczne jednocześnie. Tylko tyle mogę napisać.
Ich potęga jest jak dla mnie nieporównywalna z niczym innym. No i tak wszechobecna, kojąca cisza. Zupełnie jakby skały kładły swoje zimne dłonie na uszach turysty, nie pozwalając usłyszeć nic innego poza swoją melodią. Czy cisza może być zimna? Tamta była.. mimo, iż z nieba lał się żar.
   
A droga końca nie miała.. Za każdym zakrętem, czy drzewem, których im niżej tym więcej, wypatrywałam końca mojej udręki. Zupełnie odwrotnie mój organizm zareagował kiedy ujrzałam z wysokości parking i nasze auto. Zamiast nabrać energii, straciłam ją całkowicie.
   

To był wyjątkowo trudny dla mnie dzień. Zwyczajny kryzys sił, a może i lekkie odwodnienie. Nie bez powodu tego dnia Tomtur określił, że wyglądam jak "kupa nieszczęścia". Ahh.. żeby wszystkie nieszczęścia miały takie przeżycia za sobą..



* W relacji użyłam zdjęć Bartka, Lidki, Tomtura.. mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe.. Smile


EDYCJA PEDRO W DNIU 19.10.2015
Film do relacji https://www.youtube.com/watch?v=Mdc8Jif9GFU


23-09-2015 01:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
tomtur

*****


Postów: 7,587
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2006
Status: Offline
Post: #48
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Brawo Emi mamy kolejnego forumowego kronikarzaok



"Bo właśnie tam wiem po co żyję."
23-09-2015 06:43 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #49
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Em, faktycznie musieliście mieć trudno, ponieważ przeżycia opisujesz uciążliwej niż wyglądałaś na Tofanie. Może tylko taki normalny kryzys czwartej wycieczki. Jednak wiem, że ten dzień był ekstremalny do dreptanie w ciepłe. Poczekać na drugą relację od Ciebie. Może to już będzie wesoła wycieczka. Teraz dopiero mi wchodzi do głowy, na jakie grupki się podzieliliśmy. ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
24-09-2015 02:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Em.
Em.
*****


Postów: 1,795
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2014
Status: Offline
Post: #50
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Tak. Mysle, ze to taki właśnie kryzys.


24-09-2015 03:29 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Em.
Em.
*****


Postów: 1,795
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2014
Status: Offline
Post: #51
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Stasiu. Następna dopiero będzie depresyjna Toungue:P


24-09-2015 03:32 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
yoter

*****


Postów: 1,094
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2009
Status: Offline
Post: #52
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Stasiu napisał(a):
Może tylko taki normalny kryzys czwartej wycieczki.

Nie słyszałem o takim kryzysie...uhm Coś takiego naprawdę istnieje?
Ja też tego dnia do bivacco docierałem na "autopilocie". Chociaż u mnie to chyba: długość trasy, temperatura i "oszczędna gospodarka wodna" Smile.



góry to początek nieba
25-09-2015 07:12 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Pablo
pablo
*****


Postów: 10,672
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2006
Status: Offline
Post: #53
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

W kanonach turystyki słyszałem o kryzysie dnia trzeciego.
U mnie również niemożność porządnego napicia się wycisnęła ze mnie wszystkie siły, pierwszy raz tak dobitnie odczułem jak to jest ważne, my na szczęście nie musieliśmy nigdzie schodzić.

Emilia czekam na ten drugi, bardziej depresyjny dzień Wink
Na wakacjach jesteś, pisz kobieto, w pracy mi się przerwa przyda Toungue



Zaprzyjaźnij się z człowiekiem, który chodzi po górach
25-09-2015 07:27 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #54
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Dzień ósmy, sobota - Nieferratowo wokół Cinque Torri

Dla niektórych ostatnia wycieczka, dla innych łamanie pobytu i jeszcze dla innych rozpoczęcie pobytu. W dzisiejszym harmonogramie nie są w planie żadne wygibasy, tylko wycieczka poważnych górołazów do 5 Wieży. W tym celu wyjeżdżamy na kolejną przełęcz Giau (2236 m). Kierowcy muszą się sporo nakręcić kółkiem nim dojedziemy aż tak wysoko. Sporo luda miało ten dzień jednakową myśl, zwłaszcza motocykliści. Zmykamy szybko w miejsce, gdzie koło motocykla nie wjedzie i stopa ludzika w półbutach lub szpilkach nie wejdzie.
   
W tych miejscach już dla nas jest wesoło. Możemy ewokować się przed "naszą" Tofaną, która ukryła się w pierzynie. Dojście do wieży nie było znów aż tak proste na lajtową wycieczkę.
   
Górski chodnik jest przygotowaniem do górskiej huśtawki. W dół i do góry.
   
Niektórym było dane prędzej wyjść, innym się więcej namęczyć. Na szczęście Pablo pilnuje panie, żeby im się nawet noga nie obsunęła. Jednak dosyć było tej tragedii. Przed obejściem Cinque Torri posilamy się prawdziwą włoską czarną.
   
Rif. Cinque Torri (2137 m) ponoć oferuje jedną z najlepszych - ocena Yotera. Cinque Torri są znane raczej sznurkowcom. Było ich sporo w ścianie. Nie wiem jakie stopnie trudności poszczególne wieże mają wykreślone na swych biodrach, ale widziałem te lżejsze.
   
Oprócz czysto wspinaczkowych ofert, wieże też są spojone z historią IWW. Parę zapaleńców utrzymuje to miejsce dla upamiętnienia potomnym tego smutnego okresu dziejów ludzkich.
   
Lajtowa wycieczka musi mieć we swym repertuarze dostateczny zasób schronisk. Kolejne z kolejką - Rif. Scoiatolli (2255 m) - mijamy wielkim obłąkiem.
   
Ludu nieturystycznego jest sporo i nie chce się nam z nimi mieszać. Jeszcze jakiego choróbstwa w postaci zgnilizny turystycznej się nachwytamy. Jedno mijamy i tu inne nam staje na drodze.
   
Rif. Averau (2413 m) już nie ominiemy. Z obu stron strome góry a trzeba nam zejść na drugą stronę. Jak takie schronisko ominąć? Szczęściem dla nas jest pora obiadowa. Włosi bardzo lubią odpoczywać podczas jedzenia i zwłaszcza przy obiadowej sjeście. Schronisko pękało w szfach i dla nas, o szczupłych porfelach, nie miało sensu jeszcze więcej napinać jego wnętrze.
   
Foto zmęczonej ekipy i pomykamy w stronę Giau. Widokowo jest całkiem inaczej. Więcej otwartej przestrzeni. W usypiskach skalnych wypatrujemy świstaków. Coś tam było, jednak mnie się nie udało dostatecznie przybliżyć, żeby zdjęcie było dokumentowatelne.
   
Szybko pokazuje się nasz cel. Po 4,5 godzinach mamy odpoczynkowy dzień za sobą. W bazie rozrasta się nasza ekipa na dzisiejszy wieczór o dwu nowoprzybyłych - Watażki i jego syna. Ci byli napaleni tak na góry, że Watażka pokazał palcem na najbliższy kopczyk i że tam jeszcze przed kolacją wyjdą. Na nic się nie zdały rady Pedra, że tam się można przejechać samochodem. Polecieli na Pocol (1480 m). Szczęście, że Watażka w ten ważny moment nie patrzał w drugą stronę, to by z synem polecieli na wyższą Falorię (2123 m). No, mieliśmy chociaż czas na przygotowanie wieczornej imprezy pożegnalnej. Chęci były dobre, jednak do namiotów nas wcześnie wygonił deszcz i tyle było imprezy.
   
Forumowicze życzą miłej sjesty.

Cdn... zmiana środowiska.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
25-09-2015 09:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
MagdalenaMüller

*


Postów: 1
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2015
Status: Offline
Post: #55
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Pierwszy dzien na Forum i juz ciezko mi sie oderwac od czytania?????


26-09-2015 03:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
watażka

*****


Postów: 596
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2014
Status: Offline
Post: #56
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

No chyba nikt nie potraktuje tego jako dziwactwo, ze będąc pierwszy raz w Dolomitach tak ciągnęło nas na jakiś kopczyk, który okazał się dość sympatyczny jak na dzień aklimatyzacyjny. Było trochę podchodzenia pod górkę wzdłuż tajemniczej rury     , ładne widoczki z Pokolu     , rumowiska skalne co świeżo poniszczyły las     , tajemnicza ścieżka do wilczych grot gdzie popróbowaliśmy wspinaczki     i nieznana nam do tej pory alpejska architektura     , wszystko to nas cieszyło, no może ta ruchliwa droga i hotele na szczycie Pokolu to nieHuh a i jeszcze wszystkie szlaki w tym samym kolorze, no nie stać ich tu na większe urozmaicenie???    


26-09-2015 07:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #57
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Jak na pierwszy i to jeszcze wieczorny wypad, to daliście porządnie czadu. ok Mnie tylko jedno martwi, że z Wami nie było nam dane takiej pogody jak bez Was. unsure



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
26-09-2015 08:43 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
watażka

*****


Postów: 596
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2014
Status: Offline
Post: #58
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

mam nadzieję że to jeszcze razem odrobimyToungue


26-09-2015 09:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #59
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

Chciałbym z tego miejsca ogłosić aż do odwołania przerwę techniczną. Mój komputer odmówił dalszej współpracy. Na tablecie relacji nie na piszę Sad Wierzę, że to będzie prędzej niź na święta. unsure



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-09-2015 06:45 PM przez Stasiu.

30-09-2015 06:44 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #60
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ

W zasadzie to dobrze, bo czytam jednorazowo, a dawno powinnam się zabrać za pracę.Wink
Ze swojej strony bardzo dziękuję za takie relacje. Góry uwielbiam jednak tylko trekkingowo, więc dzięki tym opisom i fotkom mogę chociaż troszeczkę liznąć ferratowych przeżyć.ok
Super i czekam na cd.


01-10-2015 08:39 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: