Góra Synaj/Góra Mojżesza 2.285 m n.p.m - Lipiec 2009
Autokarem dojeżdżamy do miejscowości Św. Katarzyna. Tam po kontroli policyjnej i konkretnym przewertowaniu naszych plecaków rozpoczynamy wędrówkę. Przechodzimy przez klasztor, za którym rozpoczyna się szlak. Wchodzimy tzw. drogą dla wielbłądów.
Idziemy nocą, przy świetle latarek.
Podczas wejścia mnóstwo wielbłądów i beduinów, którzy praktycznie każdego przechodzącego pytają czy chce kamela, wielbłąda, etc. Ciągle trzeba uważać, żeby przypadkiem nie wejść w qpę, albo nie obudzić się w wielbłądziej... :lol:
Co jakiś czas na szlaku rozmieszczone są beduińskie budki z przekąskami, wodą, napojami gorącymi. Przy takich budkach robione są postoje kilkuminutowe, cała wycieczka schodzi się wówczas do "kupy", i następuje dalszy marsz w kierunku szczytu. Punktów takich było co najmniej kilka, jeżeli nie kilkanaście :shock: ...
Ścieżka, którą idziemy tuż przed samym szczytem łączy się z 750-cioma kamiennymi schodami, po których wchodzi się już na samą górę.
Następnie, pozostaje już tylko znaleźć sobie miejsce i czekać na wschód słońca.
Temperatura na szczycie myślę, że poniżej 5 stopni Celsjusza, wietrznie. Bez polara można delikatnie zmarznąć
Ludzi mnóstwo, ciągle dochodzą nowi. Ci którzy mieli szczęście dotrzeć wcześniej, zdążyli sobie zaklepać porządne miejscowy, porozkładać statywy, sprzęty z lufami i cierpliwie czekali na wschód słońca....
I w końcu po około 30 minutach (a może i ciut dłużej...) horyzont zaczął się coraz bardziej ognić i zaczęło się...Pierwszy raz widziałem wschód słońca w górach. Jest to coś niesamowitego. I bardzo szybkiego. Po kilkudziesięciu sekundach cały ognisty okrąg był już widoczny na niebie.
Pozostało jeszcze rozejrzeć się dookoła, aby dostrzec to, czego noc nie pozwalała. Zrobić w tłumie zdjęcie meczetu na szczycie...i powoli zaczynamy schodzić...
Podczas zejścia można ciągle fotografować, widoki piękne. Góry zupełnie inne, niż te nasze. Rude, brązowe, żółte, raz kanciaste i ostre, innym razem zaokrąglone i łagodne. Mnóstwo ogromnych głazów, wielkości...trudno porównać. Czasem mieliśmy wrażenie, że któryś z tych głazów za chwilę się na nas stoczy :shock: Idąc doliną ma się poczucie bycia niczym mrówka pośród tych kolosów...A może to tylko moje odczucie, może malo widziałem...
W drodze zejściowej wszędzie pełno małych beduinów, którzy proszą o jedzenie, one dolar, adin dolar, itd...
Po wytraceniu wysokości, pozostaje nam śniadanie, zwiedzanie Klasztoru Świętej Katarzyny, i powrót...
Odczucia:
Szlak prosty, podejście nie jest męczące, w takim stopniu jak wszyscy mówią. Bardziej męczą te przestoje pod szczytem...na wzór Giewontu, Kasprowego...
Gdyby nie te czynniki, moim zdaniem w 1h max 1,5 szybkiego dobrego tempa, można ten szlak spokojnie by było zrobić.
Tymbardziej, że Góra ma wysokość 2.285 m n.p.m, a sam Klasztor Świętej Katarzyny leży na wysokości ~ 1500 m n.p.m. Przewyższenie więc nie jest niczym strasznym. i naprawdę dziwią mnie ludzie, którzy po zejściu mówią, że: wejście na tą górę to droga przez mękę, że to za grzechy...Po prostu nigdy pewnie nie byli w górach ot co...
RE: Góra Synaj/Góra Mojżesza 2.285 m n.p.m - Lipiec 2009
Uff, ale tam pewnie było gorąco
Rzeczywiście górek tam pod dostatkiem. Czasem popatrzę sobie na różne mapy - przecież górzystych krain, o których się nie mówi, jest tyle...życia by na to wszystko brakło.
Dlatego musimy się jakoś podzielić
RE: Góra Synaj/Góra Mojżesza 2.285 m n.p.m - Lipiec 2009
Mallaidh napisał(a):
Uff, ale tam pewnie było gorąco
Powiem Ci, że wchodziło się elegancko, na górze tak jak pisałem, delikatny hebel, ale to akurat nie problem. Ze szczytu zleźliśmy już przed 8 rano, więc największy upał nas nie załapał
RE: Góra Synaj/Góra Mojżesza 2.285 m n.p.m - Lipiec 2009
Johny nieźle, zobaczyłeś całkiem inny rejon świata...
Góry całkiem odmienne, ale dla górołaza góry to góry i w każdych będzie się chyba czuł dobrze. Dzięki za zdjęcia i powodzenia w realizacji dalszych planów
RE: Góra Synaj/Góra Mojżesza 2.285 m n.p.m - Lipiec 2009
Johny napisał(a):
...i cierpliwie czekali na wschód słońca....
I w końcu po około 30 minutach (a może i ciut dłużej...) horyzont zaczął się coraz bardziej ognić i zaczęło się...Pierwszy raz widziałem wschód słońca w górach. Jest to coś niesamowitego. I bardzo szybkiego. Po kilkudziesięciu sekundach cały ognisty okrąg był już widoczny na niebie.
Słyszałem o tym niezwykłym wschodzie słońca na Synaju, o tym barwnym spektaklu, rozgrywającym się - jak sam piszesz - w błyskawicznym tempie.
Inne kolory, inne góry, inny świat...
To wszystko co napisałeś i pokazałeś zapiera dech...