Wołowiec 2007
|
Autor |
Wiadomość |
nika
Postów: 90
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Feb 2007
Status:
Offline
|
Wołowiec 2007
Pozwólcie że opiszę tegoroczną wyprawę na Wołowiec... było to na tym samym wyjeździe na którym poznałam naszych forumowiczów A więc od początku...
Niedziela rano. Zaczęłam od Kir. Z tamtąd szlakiem nad reglami do doliny chochołowskiej i do schroniska Spokojny i pogodny dzień.
W poniedziałek od rana była piekna pogoda... mmmm... Więc o godzinie 8:30 spokojnie zaczęłam wędrować w kierunku Grzesia. Moim celem był Wołowiec. Po dojściu na Grzesia, znad Bobrowca zacząły nadciągać garanatowe chmury, zaczęłam się zastanawiać czy ta wyprawa to aby dobry pomysł, ale przecież w tamtym kierunku nie szłam a reszta nieba była błękitna. Dostarzegłam także dwujkę turystów pod Rakoniem... decyzja była natychmiastowa... idę. Szlak miałam przetarty na sam Rakoń. Po dojściu na niego okazało się że dwujka widzianych wcześniej turystów na Wołowiec się nie wybiera. Jednak była też trzecia osoba Krysia, która postanowiła iść ze mną. Po dojściu na Rakoń, chmur widzianaych wcześniej już nie było, niestety niebieskiego nieba też nie. Zaczęło się robić mgliście-bieliście. Szlak na Wołowiec był nie przetarty. Musiałam założyć raki, miejscami śnieg był tak zamarznięty żę bardziej przypominał lud, a było gdzie polecieć. Jednak uparcie szłyśmy na Wołowiec. Przy szczycie zaczęło nieźle wiać, i już niestety nic nie było widać Po dojśćiu na szczyt czekałyśmy chwilę z nadzieją iż może choć trochę sie przejaśni... niestety nic z tego. Zaczęłyśmy schodzić. Im niżej tym mniej wiało i mgła bardziej schodziła... hmm, nie mogła wcześniej? Na Zawraciu było już pięknie. Doszłyśmy do Rakonia, gdzie mogłyśmy zrobić kilka fotek... usiąść i bez pośpiechu gapić się na góry. Widok był przepiękny. Nie wiedziałyśmy jednak iż to cisza przed burzą...
Nie wiem jak to się stało ale z Rakonia skręciłyśmy nie w tą stronę... zeszłyśmy na słowację... godzina przedzierania się przez kosówki gdzie zapadałyśmy sie po pas. (Od tej pory nienawidzę kosówek!!!) Byłyśmy jednak pewne że dobrze idziemy. Minęłyśmy nawet krzyż taki jak na Grzesiu. Żadna jednak nie zwróciła uwagi iż grzesiowy krzyż jest czarny a ten był jasno brązowy Doszłyśmy do Zawracia, i dopiero gdy szukałyśmy zejścia w las uświadomiłyśmy sobie spoglądając na wyłaniający sie z mgły Wołowiec iż nie w tą stronę skręciłyśmy. Niezłą miałam wtedy minę. Zaczynało się robić ciemno, a od strony Rochaczy nadciągało "coś" co niezbyt mi się podobało... było sino-granatowe, strasznie wiało i zacinało śniegiem, jak malutkimi igiełkami. Najgorsze jednak było to iż nie miałam siły wracać pod górę przez te kosówki, ( nie nawidzę kosówek!). Nie było jednak wyjścia... zaczęłyśmy podchodzić zpowrotem na Rakoń. Rozpętało się piekło. Widoczność była tak kiepska iż po chwili zgubiłam Krysie. Wiatr tak przybrał na siłe żę po grani mogłam iść a raczej pełzać na czworaka, nawet z oddychaniem były problemy. Tak więc na grani pełzając z kijkami przy nadgarstkach i gwizdkiem w zębach (wołałam Krysie) posuwałam się do przodu. Musiał to być komiczny widok, lecz mi wcale nie było do śmiechu. Nie miałam siły, chciałam dzwonić po Topr ale w tej zamieci i tak by nie było zasięgu. Bałam się żę wiatr przybierze na sile i zwieje mnie z grani... Po pewnym czasie, (dla mnie to była wieczność), dotarłam na szczyt. Czekała tam Krysia siedząc za słupkiem i usilnie starając się by jej nie zwjało. Zaczęłyśmy już zupełnie po ciemku, na szczęście z czołówkami, szukać Grzesia. Nie wiem jak tam w końcu dotarłyśmy. Dla mnie był to nadludzki wysiłek. Na Grzesiu zaczepiłam rakiem o spodnie i ładnie poleciałam przy okrzykach Krysi: "hamuj!"... hym ciekawe czym, jak nie miałam czekana. Na szczęście nic mi się nie stało, jedynie dostałam potwornego skurczu łydki - w pierwszym momencie myślałam że nogę złamałam...
Znalazłyśmy w końcu zejście do lasu gdzie już nie wiało, i prostą ścieżką na 21 dotarłyśmy do schroniska na chochołowskiej Wyglądałyśmy jak zmory... mokre, przerażone, zmęczone, i w porwanych portkach... jak by nas niedźwiedź gonił To była przygoda, ale chyba narazie to nie chcę tego powtarzać...
http://www.wspinaczki.pl
|
|
22-02-2007 01:18 PM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
No świetna wyprawa Nika! Naturalnie po zakończeniu jej Co do Wołowca i widoczności z niego to mi się udało cokolwiek z niego zobaczyć dopiero za trzecim razem. No ale pozostałej części wyprawy to już nie porównuję. Musiałaś sie poczuć jak na survivalu Takie wyprawy się długo wspomina, zapadają mocno w pamięci...
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
22-02-2007 02:01 PM |
|
|
Pablo
pablo
Postów: 10,672
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Zatkało mnie, prawdziwa walka o przetrwanie!
Góry pokazały swoje groźne oblicze.
Widzę, że należysz do tych co sie nie poddalą i dzieki swojej determinacji mają dużo większe szanse przeżycia w ekstremalnie niekorzystnych warunkach...
Prawdziwa przygoda...
|
|
22-02-2007 02:11 PM |
|
|
fasmac
(crazy dancer) i Oleńka
Postów: 738
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Rewelacja, przygoda z hapy endem.
Teraz to luz ale wtedy, no nie zazdroszczę, choć przyznam szczerze, że marzą mi się takie przygody mrożące krew w żyłach.
|
|
22-02-2007 02:13 PM |
|
|
dr.Etker
Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Piękna przygoda-szczęśliwie zakończona Nika.Mineliśmy się o dwa dni.W sobotę przy pięknej pogodzie(trochę wietrznej) miałem okazję podziwiać z Grzesia-dojście na Wołowiec z przełęczy pod Rakoniem-wyglądało na wylodzone.My startowaliśmy na wycieczkę z Zakopanego-było pózno stosunkowo,nie mieliśmy raków,czekanów-nie zdecydowałem się pójść dalej-choć korciło.Jeszcze raz gratuluję wrażeń.
|
|
22-02-2007 02:50 PM |
|
|
Sylwester
Postów: 5,035
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
i gwizdkiem w zębach
Widziałem ten gwizdek, srebrnometalowy i wisiał na czarnym sznurku, raz miałem nawet ochotę szarpnąć za ten gwizdek i w niego zadmuchać, ale powstrzymałem się ...
Ładny opis, lubię i takie klimaty w trakcie i po fakcie, ale najbardziej lubię jak mnie online swędzą palce od nadmiaru adrenaliny - pozdrawiam
|
|
22-02-2007 04:38 PM |
|
|
spoko
rock spires hunter
Postów: 2,699
Grupa: Zbanowani
Dołączył: Oct 2006
Status:
Niedostępny
|
RE: Wołowiec 2007
Brrr!... aż mnie zmroziło .Gratuluję wyczynu-Nika. Mógłbym się wiele nauczyć od Ciebie
Aby wędrować po górach nie wystarczy mieć tylko dobre nogi ale także dobre oczy aby ich piękno podziwiać oraz dobre serce aby je pokochać.... .
|
|
22-02-2007 05:08 PM |
|
|
Rycho
i Tymek
Postów: 512
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
całkiem profesjonalne przezycia gratuluje wspaniałej przygody pewnie wtedy to inaczej o tym myslałaś
... i będą mi grały wiatry na organach turnii...
|
|
22-02-2007 05:29 PM |
|
|
Danusia
Postów: 634
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Gdzieś już słyszałam tą relację, nei przypadkiem w drodze na Wrota? Fajnie jeszcze raz to przeczytać. Pozdrawiam
Rosną skrzydła u ramion,
czas się w wieczność przemienia,
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy,
gdy zmierzamy do szczytu po kamieniach...
|
|
22-02-2007 07:13 PM |
|
|
Sylwester
Postów: 5,035
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Gdzieś już słyszałam tą relację, nei przypadkiem w drodze na Wrota?
terefere a gdzie ja byłem, że nic nie wiem ... ??
|
|
22-02-2007 07:16 PM |
|
|
Danusia
Postów: 634
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Znaczyłes batonikami droge dla tych co z tyłu
Rosną skrzydła u ramion,
czas się w wieczność przemienia,
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy,
gdy zmierzamy do szczytu po kamieniach...
|
|
22-02-2007 10:07 PM |
|
|
Ustrik
Postów: 1,182
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
rzeczywiście, bardzo ciekawa wyprawa nika. kto wie, może kiedyś wydamy zbiorek najciekawszych górskich przygód z Górskiego Świata
-No, ale po co ty tam leziesz?
-No bo tak i już.
|
|
23-02-2007 08:35 AM |
|
|
xtadziox
Postów: 19
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2007
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
Pozdrawiam waleczną dziewczynę super wyprawa bardzo Ci zazdroszczę przeżyć.Wybieram się tą trasą ale niestety muszę czekać do urlopu.Jeszcze raz gratuluję,a gwizdek zanieś do złotnika jestem ciekaw czy mocno w niego dmuchałaś może jak Kate Wnislet w Tytanicu.
|
|
23-02-2007 02:43 PM |
|
|
Fazik
Kierowca TYRa
Postów: 6,677
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
... godzina przedzierania się przez kosówki gdzie zapadałyśmy sie po pas. (Od tej pory nienawidzę kosówek!!!!) (...//...) wracać pod górę przez te kosówki, ( nie nawidzę kosówek!!!!).
KOSÓWKI POD ŚNIEGIEM... to moje MARZENIE...
Znaczyłes batonikami droge dla tych co z tyłu
Jakimi batonikami??? Nic nie wiem o żadnych batonikach!!!
Przepiękna przygoda nika, najważniejsze że dotarłyście w całości i w dodatku z potężnym bagarzem naukowo-przygodowym, długo i często będziecie wspominały tę wyprawę, gratuluję!!
Wyrwać się z miejskiego betonu, choć na dzień, choć na chwilkę, Żeby nie zwariować...
|
|
24-02-2007 08:02 AM |
|
|
fasmac
(crazy dancer) i Oleńka
Postów: 738
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Sep 2006
Status:
Offline
|
RE: Wołowiec 2007
[
Znaczyłes batonikami droge dla tych co z tyłu
Jakimi batonikami??? Nic nie wiem o żadnych batonikach!!!
Widać Sylester ma swoje słodkie tajemnice.
|
|
24-02-2007 08:39 AM |
|
|
|