Odpowiedz  Napisz temat 
Połonina Piszkonia i pasmem Pikuja - Ukraina 2010
Autor Wiadomość
Artur K1969

**


Postów: 19
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Feb 2012
Status: Offline
Post: #1
Toungue  Połonina Piszkonia i pasmem Pikuja - Ukraina 2010


W lipcu 2010r. ponownie wyruszyłem w ukraińskie góry, tym razem z rodzimym PTTK Tarnobrzeg.
Celem naszej wyprawy była połonina Piszkonia w Gorganach i pasmo Pikuja w Bieszczadach Wschodnich.
Rozpoczęliśmy od zwiedzenia klasztoru grekokatolickiego w Haszowie. Była to jednocześnie przerwa na rozprostowanie nóg dla nas i naszego kierowcy. Następnie wyruszyliśmy w Gorgany, by bezpośrednio z busa ruszyć w trase prowadzącą na Połoninę Piszkonia - docelowo planowane było wejście na Negrowiec najwyższy szczyt tej połoniny. Piszkonia jest najdalej na południe wysuniętym pasmem Gorganów i nie ma na niej prawie wcale tak charakterystycznych dla tych gór rumowisk skalnych. Dodam, że marsz rozpoczynaliśmy ze wsi Synewir. Nasza trasa prowadząca początkowo przez leśny teren w końcu pozwoliła wydostać się na połoninę i wdali był już ładnie widoczny Negrowiec. Przy prawosławnych krzyżu gdzie przebywała grupka ukraińskiej młodzieży z opiekunem postanowiliśmy zrobić chwilkę postoju. Grzało ładne słoneczko i było przyjemnie i ciepło. Wszyscy porozkładali się na zielonej trawce podziwiając widoki.

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=1...=3&theater

Piorun który nagle uderzył w szczyt sąsiedniego pasma może i nie był specjalnie efektowny ale jego ryk spowodował, że wszyscy poderwaliśmy się na nogi. Za naszymi plecami niebo pociemniało w czasie gdy my podziwialiśmy cudne krajobrazy. Zdaliśmy sobie sprawę, że Negrowca możemy już sobie darować, bo ciemna chmura zbliżała się przerażająco szybko. Nie zostało nam nic innego jak tylko wiać najbliższym stokiem w dół do najbliższej wsi. Deszcz dopadł nas w trakcie gdy rozpoczynaliśmy schodzenie po tej właśnie części Piszkonii która jest na niewielkim obszarze pokryta rumoszem skalnym. Przed upadkami na śliskich kamieniach kilkakrotnie uratowały mnie kijki trekkingowe, w końcu jeden pożyczyłem koleżance widząc, że co chwilkę usiłuje wylądować na kamieniach. Lało już porządnie a odgłosy z góry nie nastrajały optymistycznie. Zeszliśmy w końcu z głównej łachy tych kamuli i weszliśmy na teren leśny. Nie szukaliśmy żadnych ścieżek, chodziło tylko o to żeby jak najszybciej opuścić pasmo górskie bo w czasie burzy z piorunami to śmiertelne zagrożenie o czy wie chyba każdy włóczęga. W lesie już dość znacznie niżej połoniny zaczęliśmy nieco luźniej oddychać ciesząc się, że podczas tego zejścia nikomu nic się nie stało. Po chwili okazało się jak przedwczesna była nasza radość: schodząc z gór na chybił - trafił weszliśmy w lesie prosto na potężne pole starego wiatrołomu. Drzewa leżały porozrzucane dosłownie wszędzie i nie było już żadnych szans żeby to ominąć. Nie wiem czy jestem w stanie opisać przez co wtedy w lejącym deszczu przeszliśmy czasem przełażąc górą a czasem na czworakach pod leżącymi wszędzie drzewami i porastającymi je chaszczami. Wieli szacun dla naszego przewodnika Miecia W., który nie stracił orientacji i sprowadził nas w końcu na dół. Po dojściu do najbliższej wsi ściągnęliśmy tam busa i pojechaliśmy do hotelu w Wołowcu.

Drugi dzień rozpoczął się wyjściem na Pikuja bezpośrednio ze wsi Bukowiec. Podejście było dość ostre, zwłaszcza w ostatniej części, gdy już zbliżaliśmy się do głównej grani. Samo dojście do szczytu nie przedstawiało już większego problemu.

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=1...=3&theater

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=1...=3&theater

Nastąpił oczywiście odpoczynek i podziwianie widoczków a ja znalazłem na szczycie monetę 25 kopiejek UA Smile, która noszę ze sobą do chwili obecnej.

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=2...=3&theater

Potem ruszyliśmy w kierunku przeciwnym niż podczas mojego poprzedniego pobytu, czyli w kierunku przełęczy Ruski Put.
Pogoda cały czas była piękna choć na horyzoncie zaczęły po południu pojawiać się chmury.Widać było przemieszczające się ściany deszczu. Naszym punktem docelowym na ten dzień była Starostyna gdzie mieliśmy zejść do najbliższej wsi, ale wszyscy pamiętali uroki wczorajszego dnia i widząc zbliżające się ściany deszczu podjęliśmy jedyną słuszną decyzję schodząc do najbliżej położonej wsi ściągając tam busa. Nastąpił odwrót do Wołowca.

Trzeciego dnia pogoda z rana ponownie była OK, więc ruszyliśmy dokończyć to co nam wczoraj przerwano czyli marsz pasmem Pikuja. Odcinek od Ruskiego Putu do Starostyny już sobie darowaliśmy i weszliśmy z przełęczy bezpośrednio przez las i krzaczory na ta właśnie górę. Powszechną wesołość wzbudziła w nas rozmowa z napotkanymi jeszcze podczas jazdy Ukraińcami, którzy na nasze pytanie czy z tej przełęczy dostaniemy się na Starostynę odpowiedzieli twierdząco a po chwili wahania dodali:" Ale tym samochodem to tam nie wjedziecie..."

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=1...=3&theater

Dalsza trasa wiodła nas coraz niższym grzbietem w kierunku Przełęczy Użockiej do której po południu dotarliśmy. Zatrzymaliśmy się na chwilkę przy krzyżu, który tam się znajduje i jest widoczny również z polskich szczytów bieszczadzkich. Jedyna przygoda na tej długiej i nużącej trasie było podejście pod jeden ze szczycików - ktoś w bardzo dowcipny sposób oznakował szlak prowadząc go niemal pionowo stokiem góry - można się tam było równo zasapać.
PO odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.


21-02-2012 07:54 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: