30-08-2007, 09:45 PM
Witam.
Góry są piękne i dają poczucie wolności , pozwalają ludziom nacieszyć swoje oczy przepięknymi widokami. Ale góry to jak jak niektóre grzyby ,nieobeznanych ,zarozumiałych,lekceważących potrafią zabrać do siebie na zawsze. Niekiedy w przypływie "dobrej woli" wypuszczą ze swoich szponów niesfornych turystów aby nabrali respektu do ich potęgi i opowiedzieli innym jak się otarli o śmierć i na spokojnie przemyśleli gdzie zrobili błąd aby na przyszłość podobna sytuacja nie miała miejsca.
Do rzeczy.
Piękna pogoda rano ani jednej chmurki , nie ma co czekać mimo że trochę póżno trzeba gdzieś wyskoczyć w góry (gdzieś słyszał że w góry wychodzi się wcześnie rano - ale co tam młody wysportowany da radę) , pakuje plecak jest w nim wszystko (np. 4-pak piwa)tylko nie to co ma być (gdzieś słyszał że termos z herbatą , ciepły sweter ,peleryna - ale w taką pogodę????? bezsens). No i wylazł na szczyt dumny jak paw , ale coś się zaczyna psuć ,z niewinnych chmurek zaczyna się robić mgła ,wilgoć,chłód zaczyna ogarniać ciało. Nie ma co czekać w dół - no i zaczyna się początek dramatu , mgła staje się coraz gęściejsza mało co widać , zaczyna padać , robi się nieprzyjemnie zimno ,skała zaczyna być śliska (ile by teraz dał za ciepły sweter , że o herbacie gorącej nie wspomni). I nagle zrozumiał stracił szlak ale stara się schodzić na dół (gdzieś tu szedł do góry) i w tym momencie robi pierwszy krok do swojej śmierci.
Po jakimś czasie dochodzi do wniosku że jednak żle idzie (gdzieś słyszał że należy się wrócić do miejsca gdzie był wyrażny znak-szlak) ale to jest wysoko do góry - a ja muszę na dół (czasu coraz mniej grożba biwaku w górach a ta myśl przeraża)- to jest drugi krok do śmierci.
Nagle na chwilę wiatr przegonił mgłę i pojawia się dolinka na dole a tam las (zdjęcie nr 1) i zbawienie , jestem uratowany - było przez chwilę wyrażnie widać że zejście jest łagodne po trawce i idzie po tej trawce na której co jakiś czas się poślizguje bo jest to grunt bardzo niepewny , nie związany z podłożem , śliski - to jest trzeci krok do ....
Zimno swoje robi , przez ciało przechodzą dreszcze , palce sztywnieją i co najgorsze mózg nie pracuje tak jak powinien , nie wyciąga wniosków z zaistniałej sytuacji (ciągle przeraża myśl o nocy pod gołym niebem) , ale przecież to już niedaleko (z nieba deszcz już leje na całego) aż tu nagle urwisko!!! prosto na dół a miało być łagodnie (zdjęcie nr 2), przecież widział to przez moment i co teraz? wracać się czy iść na dół?
Nie jest w stanie iść już do góry (strach - zmęczenie-zimno swoje robi) , decyduje się schodzić na dół jakąś ścianą (sam nie wie co to jest i nie wie gdzie jest) - i to jest czwarty ostatni krok do swojej zguby.
Potem to już desperacka walka o życie , o wspinaczce skałkowej niewiele wie , nie ma czucia w palcach , nogi jeżdżą po śliskiej skale ,jeden moment i wisi na rękach zawieszony w próżni rozpaczliwie szuka jakiegoś punktu podparcia dla nogi - nie ma , palce mimo silnej woli zaczynają się prostować i już w tym momencie wie że jego wycieczka dobiega końca i następuje krzyk zrozpaczonego turysty a po tym krzyku cisza....
Ileż tu błędów zrobił ten wirtualny turysta -za póżno wyszedł , zły ekwipunek , nie wrócił na szlak po zgubieniu go i dał się nabrać na często występującą pułapkę w górach (na zdjęciach)
Góry są piękne i dają poczucie wolności , pozwalają ludziom nacieszyć swoje oczy przepięknymi widokami. Ale góry to jak jak niektóre grzyby ,nieobeznanych ,zarozumiałych,lekceważących potrafią zabrać do siebie na zawsze. Niekiedy w przypływie "dobrej woli" wypuszczą ze swoich szponów niesfornych turystów aby nabrali respektu do ich potęgi i opowiedzieli innym jak się otarli o śmierć i na spokojnie przemyśleli gdzie zrobili błąd aby na przyszłość podobna sytuacja nie miała miejsca.
Do rzeczy.
Piękna pogoda rano ani jednej chmurki , nie ma co czekać mimo że trochę póżno trzeba gdzieś wyskoczyć w góry (gdzieś słyszał że w góry wychodzi się wcześnie rano - ale co tam młody wysportowany da radę) , pakuje plecak jest w nim wszystko (np. 4-pak piwa)tylko nie to co ma być (gdzieś słyszał że termos z herbatą , ciepły sweter ,peleryna - ale w taką pogodę????? bezsens). No i wylazł na szczyt dumny jak paw , ale coś się zaczyna psuć ,z niewinnych chmurek zaczyna się robić mgła ,wilgoć,chłód zaczyna ogarniać ciało. Nie ma co czekać w dół - no i zaczyna się początek dramatu , mgła staje się coraz gęściejsza mało co widać , zaczyna padać , robi się nieprzyjemnie zimno ,skała zaczyna być śliska (ile by teraz dał za ciepły sweter , że o herbacie gorącej nie wspomni). I nagle zrozumiał stracił szlak ale stara się schodzić na dół (gdzieś tu szedł do góry) i w tym momencie robi pierwszy krok do swojej śmierci.
Po jakimś czasie dochodzi do wniosku że jednak żle idzie (gdzieś słyszał że należy się wrócić do miejsca gdzie był wyrażny znak-szlak) ale to jest wysoko do góry - a ja muszę na dół (czasu coraz mniej grożba biwaku w górach a ta myśl przeraża)- to jest drugi krok do śmierci.
Nagle na chwilę wiatr przegonił mgłę i pojawia się dolinka na dole a tam las (zdjęcie nr 1) i zbawienie , jestem uratowany - było przez chwilę wyrażnie widać że zejście jest łagodne po trawce i idzie po tej trawce na której co jakiś czas się poślizguje bo jest to grunt bardzo niepewny , nie związany z podłożem , śliski - to jest trzeci krok do ....
Zimno swoje robi , przez ciało przechodzą dreszcze , palce sztywnieją i co najgorsze mózg nie pracuje tak jak powinien , nie wyciąga wniosków z zaistniałej sytuacji (ciągle przeraża myśl o nocy pod gołym niebem) , ale przecież to już niedaleko (z nieba deszcz już leje na całego) aż tu nagle urwisko!!! prosto na dół a miało być łagodnie (zdjęcie nr 2), przecież widział to przez moment i co teraz? wracać się czy iść na dół?
Nie jest w stanie iść już do góry (strach - zmęczenie-zimno swoje robi) , decyduje się schodzić na dół jakąś ścianą (sam nie wie co to jest i nie wie gdzie jest) - i to jest czwarty ostatni krok do swojej zguby.
Potem to już desperacka walka o życie , o wspinaczce skałkowej niewiele wie , nie ma czucia w palcach , nogi jeżdżą po śliskiej skale ,jeden moment i wisi na rękach zawieszony w próżni rozpaczliwie szuka jakiegoś punktu podparcia dla nogi - nie ma , palce mimo silnej woli zaczynają się prostować i już w tym momencie wie że jego wycieczka dobiega końca i następuje krzyk zrozpaczonego turysty a po tym krzyku cisza....
Ileż tu błędów zrobił ten wirtualny turysta -za póżno wyszedł , zły ekwipunek , nie wrócił na szlak po zgubieniu go i dał się nabrać na często występującą pułapkę w górach (na zdjęciach)