Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: Grossglockner - czerwiec 2013
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mogę Wam tylko pogratulować udanej wycieczki. Ja jednak nie lubię zbytnio śniegu i wolę raczej w takich kopczykach pod koniec lata chodzić. Jednak podstawa to osiągnięcie celu, trzeźwa głowa i szczęśliwy powrót do domu. I to wszystko się Wam udało. ok
Gratulacje chłopaki za osiągnięcie zamierzonego celu. Super opisana wyprawa dobre Fotki.
Też się wybieram na ten szczyt w pierwszej połowie lipca, mam nadzieje że z podobnym rezultatem jak u was. Pozostaje tylko skompletować ekipę z czym pewnie będzie trochę problemu.

jastrzab napisał(a):
Pozostaje tylko skompletować ekipę z czym pewnie będzie trochę problemu.


Do lipca już niedaleko więc musisz się pośpieszyć, masz do dyspozycji kilka górskich forum, na nich załóż temat i jak Twój termin jest lekko ruchomy to na pewno znajdziesz kilku chętnych

Błażej, dzięki za sprostowanie tekstu. Jest jeszcze galeria z mojego aparatu - tutaj
Przeczytałem, oglądnąłem - fajnie ok
Choć oczywiście dla tych którzy nie zdecydowali się na wejścia szczytowe może być poczucie niedosytu, ale fajnie że każdy choć na jeden z dwóch planowanych wierzchołków wszedł ok

Sylwek, nie wolałeś zostać w Johann Hutte i schodzić później ale nazwijmy to niesamotnie?

Pedro napisał(a):
Sylwek, nie wolałeś zostać w Johann Hutte i schodzić później ale nazwijmy to niesamotnie?


Myślałem ale stwierdziłem, że pójdę bardzo wolno na dół. Bałem żebym się nie poczuł jeszcze gorzej wraz z upływem czasu ale na szczęście z czasem zaczęło się poprawiać. Jeżeli chodzi o lodowiec to moim zdaniem w tym momencie był bardzo bezpieczny nawet dla jednej poruszającej się po nim osoby.

Gratki za pierwszy i jakże udany wyjazd w alpy,od teraz coś będzie was tam ciągło że trudno będzie się oprzeć. ok

maka napisał(a):
Gratki za pierwszy i jakże udany wyjazd w alpy,od teraz coś będzie was tam ciągło że trudno będzie się oprzeć. ok


Juz ciągnie a co będzie za miesiąc. Jakbym miał kasę i czas to bym stamtąd w ogóle nie wyjeżdżał.Smile

Piękna wyprawa chłopaki - my też tam się wybieramy, dokładnie za tydzień wyjazd. Mamy tylko nadzieję, że pogoda dopisze, co wcale nie jest takie pewne we wrześniu. No ale mamy kilka planów awaryjnych i tydzień czasu - coś powinno się udać zrobić Smile

yooz napisał(a):
Piękna wyprawa chłopaki - my też tam się wybieramy, dokładnie za tydzień wyjazd. Mamy tylko nadzieję, że pogoda dopisze, co wcale nie jest takie pewne we wrześniu. No ale mamy kilka planów awaryjnych i tydzień czasu - coś powinno się udać zrobić Smile


Witam.
Po pierwsze to dziękuję a po drugie to jak Wasza wyprawa, doszła do skutku, udało się zdobyć szczyt ? Ja ma z Glockiem rachunki do wyrównania ale to może w przyszłym roku :-).

Cześć, szczyt udało się zdobyć, jednak po kilku dniach walki i nie granią Stüdlgrat, która początkowo była w planie, a drogą normalną. Ale po kolei: po podejściu ze schroniska Stüdlhütte pod miejsce gdzie wchodzi się w grań nastąpiło nagłe załamanie pogody (a właściwie to po prostu nadciągnęło całkiem sporo niskich chmur i widoczność spadła do jakichś 20 metrów, choć wcześniej Grossglockner oczywiście się odsłonił i kusił swoim majestatem). Została podjętą decyzja o wycofie (z uwagi na małą atrakcyjność wspinaczki po grani w mgle) do miejsca, gdzie relatywnie łatwo, bo jednym zjazdem, dostaliśmy się na drugą stronę Luisengratu (wschodnią) i poszliśmy przez lodowiec Kodnitzkees w kierunku schronu Erzherzog-Johann. Widoczność była podobna, ale mieliśmy ślady, dobrą mapę, no i kompas. Co prawda do schronu dotarliśmy, przenocowaliśmy na 3454 m co było również w planie, lecz nazajutrz rozpętała się śnieżna zawierucha, dosypało bez przesady około 70-100 cm śniegu, więc wróciliśmy znów przez lodowiec (tym razem tylko i wyłącznie na kompas bo śladów nie było) do schroniska Stüdlhütte. W czwartek po południu miało być okno pogodowe (pomimo dość silnego wiatru), więc wyruszyliśmy rano znowu do Erzherzoga. Już po dojściu do niego wiatr który teoretycznie miał słabnąć wcale nie słabł, więc postanowiliśmy zaczekać do następnego dnia, zwłaszcza że miała dotrzeć większa ekipa z Polski i skrycie liczyliśmy na to, że ktoś przetrze szlak przez pole śnieżne na Małego Dzwonnika (byliśmy trochę zmęczeni ciągłym torowaniem drogi przez śniegi). Tak też się stało, przy okazji zaliczyliśmy przecudny zachód słońca, który praktycznie cała ekipa stacjonująca w Erzherzogu namiętnie fotografowała. I to było tyle z widoków panoramicznych na tą cześć Alp, bo nazajutrz wiatr wcale nie zmalał, a pogoda była przecudna ale ... 1000 metrów niżej. Na naszej wysokości oraz jakiś km powyżej gęste i rozłożyste chmury. Na samym szczycie zrobiliśmy kilka zdjęć z krzyżem, poczekaliśmy z 15 minut w nadziei że jednak chmury się rozwieją, ale tak się niestety nie stało. Nie zwlekając zeszliśmy do schronu, po krótkiej pauzie dawaj przez lodowiec i do Stüdla, w którym mieliśmy zostawiony depozyt, i dalej na dół.

Jak widzisz opisałem naszą wycieczkę dość lakonicznie, może kiedy będzie więcej czasu to rozszerzę opis no i wkleję jakieś zdjęcia. Miał być jeszcze Venediger, było trochę innych planów, ale wiadomo jak to w górach. To co mnie zdziwiło to że na Glocknera można z Erzherzoga wejść praktycznie w dwie godziny, o ile nie trzeba torować ścieżki przez pole śnieżne powyżej schronu i nie trzeba czekać na mijanki na Małym i na przełęczy (my czekaliśmy, dlatego zajęło to ok 2:30).

Dla mnie osobiście najważniejsze było to, że ekipa czyli Ewka, mój śfagier Kasat i ja była zgrana i że była kupa frajdy z tego wyjazdu. Szczyt się bronił, my atakowaliśmy w stylu "oblężniczym", ale się udało i padł. Są oczywiście rzeczy do odrobienia, jak wejście granią no i panorama ze szczytu, ale to być może w przyszłym roku i przy pewniejszej pogodzie (czerwiec?).

yooz napisał(a):
...
Dla mnie osobiście najważniejsze było to, że ekipa czyli Ewka, mój śfagier Kasat i ja była zgrana i że była kupa frajdy z tego wyjazdu. Szczyt się bronił, my atakowaliśmy w stylu "oblężniczym", ale się udało i padł. Są oczywiście rzeczy do odrobienia, jak wejście granią no i panorama ze szczytu, ale to być może w przyszłym roku i przy pewniejszej pogodzie (czerwiec?).


To najważniejsze by się cieszyć z całej akcji jaka by nie była, a Wasza na pewno była ciekawa i wymagająca, bo opis krótki ale konkretny ok czekam na zdjęcia, albo jaki link do nich?
Gratuluję i pozdrawiam.

yooz napisał(a):
Cześć, szczyt udało się zdobyć, jednak po kilku dniach walki i nie granią Stüdlgrat


Gratulacje za zdobycie mimo nie sprzyjających warunków szczytu.

Fajnie yooz, że się Wam jednak udało o takiej porze roku. Faktycznie człowiek nie jest w pełni usatysfakcjonowany, kiedy nie ma widoków. Można sobie wmawiać, że wierzchołek był odwiedzony, ale i tk będziecie kiedyć chcieli tam powrócić. Smile
Co do Twojego opisu, to mi odpowiada - krótko i zwięźliście. Nie to, kiedy ja zanudzam długimi opowieściami. Shy
Dobrze się czyta, kiedy człowiek tam był i może sobie w myślach wyobrazić, przez co przechodziliście. ok

Stasiu napisał(a):
... Nie to, kiedy ja zanudzam długimi opowieściami. Shy
...

Przestań już, takie jak Twoje są najbardziej oczekiwane ok

Stron: 1 2 3
Przekierowanie