Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (19): « Pierwsza < Poprzednia 1 2 3 [4] 5 6 7 8 Następna > Ostatnia »
Z historii gór
Autor Wiadomość
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #46
RE: Z historii gór

                       Tragedia na Małym Jaworowym Szczycie w 1910 roku    
                                                                     (część druga)

                              (część pierwsza zamieszczona jest w poscie nr 38)




        Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, Jarzyna dotarł do schroniska nad Morskim Okiem i powiadomił Tatrzańskie Pogotowie o wypadku. Naczelnik - Mariusz Zaruski  szybko zorganizował ekspedycję ratunkową, tak, iż w nocy, z piątku na sobotę, góralskimi furami  wyruszyła grupa  ratowników i taterników w stronę Doliny Jaworowej. Wśród nich znajdował się Klimek Bachleda, Aleksander Znamięcki, Roman  Kordys i Stanisław Zdyb.

          Jarzyna  mimo ogromnego zmęczenia i odniesionych obrażeń powrócił nocą pod ścianę Małego Jaworowego Szczytu, by wskazać ratownikom miejsce tragedii. Spotkał się z nimi  rankiem 6 sierpnia.
"Zdałem sprawę Zaruskiemu i wręczyłem mu plany tej ściany. Chciałem iść z nimi. [...] Zaruski i jeszcze ktoś nie chciał się absolutnie na to zgodzić. Twierdzili, że jestem bardzo zmęczony. Oni weszli w ścianę i podzielili się na dwie grupy. Ja wszedłem na przeciwległe zbocze i stamtąd obserwowałem podejście"

         Zajrzyjmy teraz na strony "Księgi  Tatr" Jalu Kurka, by prześledzić dramatyczną akcję ratunkową.
         "Chmury zasłaniały horyzont. Dzień wstał posępny, słotny, padał śnieg pomieszany z deszczem.[...]. Biły pioruny. W każdym żlebie huczała siklawa. Toczyły się kamienie wypłukiwane z łożysk. Lało się z turni i z nieba.[...]". Trzyosobowa grupa (Bachleda, Zaruski, Zdyb) wspinała się "po silnie spękanych płytach, czepiając się czubkami palców ich szczerbin.[...] Weszli na platformę zasłaną wielkimi blokami, przesutą żwirem. Tu zatrzymali się na chwilę we trójkę, usiłując rozejrzeć się w sytuacji. Deszcz padał..[...]Zwinąwszy dłonie przy ustach, nawoływali. Na powtarzane sygnały Szulakiewicz nie dawał żadnych odpowiedzi, a z powodu mgły nie można go było wypatrzyć".

         Dalej przez nachylony kominek dostali się na rozległa półkę. Strugi wody wlewały im się przez rękawy i za kołnierze. Przemoczeni, zmarznięci wspinali się po płycie z ukośnym zacięciem. Wreszcie usłyszeli ciche wołanie Szulakiewicza. Ratownicy wśród strug deszczu i walących piorunów, przy ograniczonej widoczności  nie potrafili dokładnie określić miejsca, z którego dochodził jego głos.

         "Około godziny pierwszej w południe wskutek zacięcia się o głaz liny łączącej Klimka z Zaruskim i Zdybem góral odwiązał się od niej, puścił jej koniec i szedł odtąd nie asekurowany z dołu.[...] Fizyczne siły wyczerpywały się wskutek przemęczenia, bezsenności, wysiłku; reszty dokonywała nieustanna lodowata kąpiel. [...] Klimek, przeszedłszy w prawo jakie pięćdziesiąt metrów, wstąpił na grzędę, posuwając się nią w stronę, z której, jak mu się wydało, wśród szumu deszczu i ciurkania wód dochodziło wołanie."

         W tym czasie członkowie drugiej grupy (Znamięcki i Kordys) dotarli  do Zaruskiego i Zdyba. Sytuacja stawała się beznadziejnie trudna. Klimek, ponad ich głowami parł nieustannie sam naprzód, a pozostali ratownicy, wyraźnie osłabieni fizycznie i psychicznie nie byli w stanie iść dalej. Zaruski, czując się odpowiedzialny za ratowników, mając do wyboru śmierć Szulakiewicza, albo śmierć wszystkich, podjął niełatwą decyzję o zaprzestaniu poszukiwań. Tylko Klimek nie usłuchał rozkazu naczelnika. Nie usłuchał, albo nie usłyszał. Osiągnąwszy skalną półkę, zwaną obecnie Klimkową Ławką, odwrócił się do pozostających niżej ratowników i dał im tylko znaki rękoma, że zmierza w kierunku grani, przez którą spróbuje przejść na drugą stronę szczytu. Po drodze chciał jeszcze zajrzeć do żlebu, by sprawdzić, czy właśnie stamtąd dochodzi głos Szulakiewicza. Gdy zniknął za skalnym grzbietem, po krótkiej chwili dał się słyszeć huk ogromnej kamiennej lawiny.

          Zbliżał się wieczór. Wśród niekończącej się ulewy, czterech ratowników, wyczerpanych tak bardzo, że ledwo sił im starczało na powrót, schodziło w stronę dna doliny. Gdzieś w ścianie, przebywał Szulakiewicz, którego ciche wołanie zagłuszał ciągle podający deszcz. Jego głos słabnął z każdą chwilą, aż zupełnie ucichł.

         Powróćmy na chwilę do wywiadu Ewy Kossak z Janem Jarzyną. "Na drugi dzień, a był to siódmy sierpnia 1910 roku pogoda była znów nieszczególna. Oni, zmęczeni po nocy spędzonej w skale, zaczęli schodzić. Wtedy ja pojechałem do Zakopanego, żeby zorganizować nową ekspedycję ratunkową. Nazajutrz byłem wraz ze świeżą grupą u stóp Jaworowego."

         W poniedziałek rano Zaruski wyznaczył cztery grupy, poszukujące prawdopodobnie już martwego Szulakiewicza. Pogoda nadal była niesprzyjająca, mglista i niestabilna. Ratownicy natrafiali na wiele przeszkód, zanim znaleźli się w pobliżu miejsca wypadku.
Dalej czytamy w "Księdze Tatr": "Ochotnicy ze wschodniej grzędy zauważyli poniżej kopczyka, gdzieś o 30 metrów nad głową idącego przodem Zdyba, coś podobnego do chustki Szulakiewicza. Wobec tego Zaruski komenderuje pierwszej trójce trawers w lewo, kierując  poszukiwania w tę stronę.  Alarm okazał się jednak fałszywy, zawrócono  więc ku miejscu pierwotnemu, zaznaczonemu na szkicu Jarzyny. On sam z doliny, za pomocą telegrafu wzrokowego upewniał ratowników co do prawidłowości i kierunku drogi. Przejście dwóch żeber zajęło im sporo czasu; na końcu trzeciego żebra powinien znajdować się Szulakiewicz. Na wielokrotne nawoływania nie było odpowiedzi.[...] Rzucono z góry linę, pierwsza partia związała się z drugą. Zdyb, który nie miał asekuracji z dołu przy trawersie, odwiązał się od liny i na polecenie naczelnika pozostał na miejscu. Szło ich więc teraz czterech. Przeszli przez żebro w kolejności: Lesicki, Marusarz, Tylka, Zaruski. Przekroczywszy krawędź, zobaczyli przed sobą Szulakiewicza, już martwego".   (Miejsce jego odnalezienia jest nazwane przez taterników Pościelą Szulakiewicza.)

       "Spoczywał u podnóża olbrzymiego, skrzesanego pionowo urwiska w szczytowej części ściany, wklinowany w szczelinę pomiędzy urwiskiem a wielkim głazem, na który nałożona była pętla - w pozycji półsiedzącej, z twarzą opartą o blok. Obok były rozrzucone dwa worki turystyczne, dwie pary trzewików skalnych i inne drobiazgi. Żywności nie było wśród rzeczy. Śmierć, jak należało sądzić, nastąpiła z zamarznięcia, prawdopodobnie w nocy z soboty na niedzielę podczas burzy śnieżnej"..

         Po odnalezieniu zwłok, ratownicy zaczęli przygotowywać je do transportu. Ze względu na miejsce odnalezienia, nie było to proste zadanie. Znoszenie ciała, przy ciągle złych warunkach atmosferycznych, również było karkołomnym przedsięwzięciem. Ratownicy napotykali na szereg trudności, tak iż późnym poniedziałkowym wieczorem, po zabezpieczeniu zwłok zostawili je w skale. Ze względu na zmęczenie wszystkich członków ekspedycji, Zaruski postanowił czekać na nowych ludzi z Zakopanego, którzy zajęliby się zniesieniem ciała Szulakiewicza, co nastąpiło dopiero wczesnym popołudniem w środę, dziesiątego sierpnia.

    Ratownicy znoszą ciało Szulakiewicza (zdjęcie z "Księgi Tatr" J.Kurka)

          Niepokojącym stał się brak wieści o Klimku. Zaruski przypuszczał na początku, że ten doskonały przewodnik i znawca Tatr, umiejący poradzić sobie w wielu trudnych sytuacjach i warunkach, po przejściu na południową stronę szczytu wrócił do Zakopanego. Do środowego wieczora nie dotarła jednak  żadna pomyślna i pewna wiadomość o Klimku. Stało się oczywistym, że góral zaginął.

           Następnego dnia, w czwartek z powodu ciągłych opadów deszczu i dużego zamglenia, wszyscy powrócili do Zakopanego. W piątek  zebrała się szesnastoosobowa grupa ratowników i  ochotników z niezmordowanym Mariuszem Zaruskim na czele, która  jeszcze tego dnia, późnym popołudniem wyjechała w rejon Małego Jaworowego Szczytu na poszukiwania  Klimka. Rankiem trzynastego sierpnia ruszyły do akcji cztery grupy, z których dwie przeszukiwały północną ścianę, trzecia rejon samego wierzchołka, a czwarta penetrowała południową stronę szczytu, od strony Doliny Staroleśnej. Około południa grupa kierowana przez Stanisława Zdyba, w  żlebie opadającym z Hakowatej Przełęczy zauważyła ciało nieżyjącego przewodnika. Ze względu na odległość wszystkich grup od wskazanego miejsca, stosunkowo późną porę dnia oraz duże zachmurzenie, wróżące nowe opady deszczu, podjęto decyzję o zejściu na dno doliny na nocleg.

           W niedzielę czternastego sierpnia, w stronę żlebu, kryjącego zwłoki Klimka wyruszyły dwie grupy ludzi. Olbrzymia ulewa i zamglenie nie pozwoliły jednak na dotarcie do miejsca tragedii. Deszcz ustał dopiero nad ranem w poniedziałek. Wówczas trzyosobowa grupa ratowników, przy silnym wietrze i przenikliwym zimnie (miejscami skały były oblodzone) podjęła kolejną próbę wejścia w ścianę. Po pokonaniu niezliczonych trudności dotarli na miejsce tragicznego upadku. (Miejsce odnalezienia Klimka zwane jest Klimkowym Kominem).

          Taki oto opis znajdujemy w "Księdze Tatr" : "Leżał na dnie żlebu, przywalony głazem. Ciało było straszliwie zmasakrowane, nie do poznania. Z głowy pozostała tylko krwawa miazga, ręce i nogi połamane. Ubranie w czasie upadku zdarte z ciała, spodnie i bielizna potargane na strzępy. Buty, popękane, zleciały ze zmiażdżonych stóp i tak je obok znaleziono. Przyczyną śmierci był upadek z wysokości około dwustu metrów. Odpadł od skały pośliznąwszy się  prawdopodobnie na trawiastej półeczce pod przewieszoną ścianką w odległości kilkudziesięciu kroków od miejsca na żebrze, gdzie widziano go ostatni raz. Zginął w sobotę 6 sierpnia, między godziną drugą a trzecią po południu, w czasie gdy inni uczestnicy wyprawy ratunkowej znajdowali się jeszcze w ścianie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa żył jeszcze wtedy i Szulakiewicz".

         Jeszcze tego samego dnia, do wieczora zniesiono ciało Klimka na dno doliny. Po dokonaniu oględzin przez komisję sądowo - lekarską, złożono zmaltretowane zwłoki do trumny i pod osłoną nocy, przy świetle pochodni, przetransportowano je do Jaworzyny. Następnego dnia rano, dzwony jaworzyńskiego kościółka żegnały króla przewodników tatrzańskich, udającego się w swoją ostatnią powrotną drogę do Zakopanego.

      Dolina Jaworowa - ostatnia droga Klimka

         Wielu historyków, do dzisiaj uważa  akcję ratunkową na Małym Jaworowym Szczycie za najcięższą w dziejach taternictwa. Przy skrajnie niesprzyjających, jak na tę porę roku warunkach, przez  dziesięć dni, około trzydziestu ratowników i ochotników z narażeniem własnego życia toczyło nierówną walkę z  niedostępnym szczytem i z rozszalałymi żywiołami. Zginął młody, doświadczony taternik, zginął niosący mu pomoc dzielny, pełen poświęcenia ratownik. Tragedia ta rozeszła się głośnym echem w całej Polsce. Środowisko taterników, głęboko poruszone tym wydarzeniem, przez długi czas nie mogło otrząsnąć się  z szoku. Ten sierpniowy dramat wyznaczył koniec pewnej epoki w polskim taternictwie. Późniejsze eksploracje Tatr nabrały już nieco odmiennego charakteru. Było to zapewne związane również z burzliwymi zmianami, jakie wkrótce miały miejsce w całej Europie, spowodowanymi pierwszą wojną światową.

   

Opracowując ten tekst (część pierwszą i drugą) korzystałem z następujących źródeł:

1) "To i owo o Tatrach" tom III - Aleksy Siemionow, nakładem Teresy Caban 1993. Książka ta zawiera wywiad z Janem Jarzyną opublikowany w "Przekroju" w 1960 roku.

2) "Księga Tatr" - Jalu Kurek, wyd. "Iskry" - 1972 rok.

3) "Tragedie tatrzańskie" - Wawrzyniec Żuławski, wyd. "Sport i Turystyka" - 1956 rok.

4) "Z dziejów taternictwa" - Bolesław Chwaściński, wyd. "Sport i Turystyka" - 1980 rok.

5) "Najpiękniejsze szczyty tatrzańskie" - Janusz Kurczab, Marek Wołoszyński", wyd. "Sport i Turystyka" - 1991 rok.

6) "Wołanie w górach" - Michał Jagiełło, wyd. "Oficyna Przeglądu Powszechnego" - 1991 rok.

7) "Dzieje Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego" - Władysław Krygowski, Wydawnictwo PTTK "KRAJ" - 1988 rok.

8) "Zakopiańskim szlakiem Mariusza Zaruskiego" - Maciej Pinkwart, Wydawnictwo PTTK "KRAJ" - 1983 rok.

9) "Tatry Wysokie" - Przewodnik taternicki tom XV i XVI - Witold Paryski, wyd. "Sklep Podróżnika" - 1993 rok.


Autorem zdjęć jest Bartek Pedryc, któremu bardzo dziękuję za ich udostępnienie.Smile


Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-03-2008 08:31 PM przez maciek.

08-03-2008 06:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Sylwester

*****


Postów: 5,035
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2006
Status: Offline
Post: #47
RE: Z historii gór

Pięknie Maciek, dzięki.


08-03-2008 07:03 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
paulina
magurczanka ;)
*****


Postów: 1,678
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Feb 2008
Status: Offline
Post: #48
RE: Z historii gór

A to się mój sąsiad rozkręcił w pisaniu! Pierwszej części nie skończyłam jeszcze dobrze czytać, a tu już nam drugą zaserwował Smile Big Grin ! Dzięki Maciek, ciekawa jestem co szykujesz w następnej kolejności... ?
pozdrawiam serdecznie



Kiedy w tęczy na niebie rozpoznasz kolorów życia odbicie, to znaczy po prostu, że kochasz życie! (...)

Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2008 07:11 PM przez paulina.

08-03-2008 07:11 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
spoko
rock spires hunter


Postów: 2,699
Grupa: Zbanowani
Dołączył: Oct 2006
Status: Niedostępny
Post: #49
RE: Z historii gór

Piękny przykład bohaterstwa ratowników .
Ale zawsze w takich sytuacjach nachodzi mnie pytanie -Dlaczego.?
Dlaczego musieli zginąć wspinacze ,ratownicy w miejscu, które pokochali ,w górach.
Miłość i śmierć .Wydaje mi się to takie niesprawiedliwe. Czasem rodzi się bunt w człowieku.

Ale cóż mogę na to. Nie jestem od oceniania tego stanu .Pozostaje pokora i wiara że Opatrzność będzie tam w górach nade Mną nad Nami wciąż czuwała ....



Aby wędrować po górach nie wystarczy mieć tylko dobre nogi ale także dobre oczy aby ich piękno podziwiać oraz dobre serce aby je pokochać.... .
08-03-2008 07:38 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #50
RE:  Z historii gór

spoko napisał(a):
...Pozostaje pokora i wiara że Opatrzność będzie tam w górach nade Mną nad Nami wciąż czuwała ....


Cieszę się bardzo, że wydarzenia sprzed blisko stu lat tak Was zainteresowały. Opracowując te dwa teksty, chciałem zwrócić naszą uwagę na podstawową kwestię, o której wszyscy doskonale wiemy. Wyruszając w góry powinniśmy być do tego odpowiednio przygotowani. Nie myślę tu tylko o ekwipunku, o stanie naszego zdrowia fizycznego i psychicznego, o stopniu znajomości zasad bezpiecznego poruszania się po górskim terenie. Pod tymi względami możemy być doskonale przygotowani. Jednak każde nasze wyjście na szlak, może okazać się ostatnią w naszym życiu drogą...

Zdaję sobie sprawę, że piszę o sprawach oczywistych, o których każdy z nas wie. Ale czy zawsze o tym pamiętamy?...


A tak w ogóle, to jeszcze nie koniec opowieści z tamtych dniSmile.

Pozdrawiam Was ciepło w tę wiosenną niedzielę.


09-03-2008 12:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #51
RE: Z historii gór

   Post scriptum do "Tragedii na Małym Jaworowym Szczycie w 1910 roku" (post nr 38 i 46)

                                                          Słów kilka o Klimku Bachledzie

          
                                      
                   Klimek Bachleda (zdjęcie z "Księgi Tatr" J.Kurka)                        

         Klimek Bachleda urodził się w 1849 roku  na Bachledówce koło Kościeliska. Od najmłodszych lat, jako nieślubne dziecko, szedł przez życie sam, służąc u bogatych gospodarzy. Jako młody chłopak, w okresie epidemii cholery zajmował się grzebaniem zwłok. Kiedy w Tatry zaczęli przyjeżdżać turyści, brał udział w wielu wyprawach najpierw jako tragarz, a później jako znany już i ceniony przewodnik ? opiekun. Posiadał niezwykły zmysł orientacji i dar wyszukiwania przejść w niedostępnym terenie. Znał Tatry jak mało kto. Dlatego szybko otrzymał tytuł przewodnika pierwszej klasy. Wędrował po górach z wieloma znanymi postaciami tamtych czasów; z Chałubińskim, Karłowiczem i innymi. Jako pierwszy stanął na wielu tatrzańskich szczytach, między innymi; na Staroleśnym Szczycie z Kazimierzem Przerwą ? Tetmajerem, Tadeuszem Żeleńskim (Boyem) i innymi w 1892 roku, na Ganku z Władysławem Kleczyńskim w 1895 roku., na Rumanowym Szczycie z Januszem Chmielowskim w 1902 roku.

         Kiedy w 1908 roku zrodził się pomysł stworzenia organizacji ratunkowej, Klimek wraz z Mariuszem Zaruskim, Mieczysławem Karłowiczem i innymi brał czynny udział w powołaniu tej instytucji do życia. Tragiczna śmierć Karłowicza (post nr 33) sprawiła, że prace nad zrealizowaniem tego zamiaru nabrały tempa i dzięki datkom polskiego społeczeństwa, w dniu 29 października 1909 roku powstało Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Mariusz Zaruski doceniając zasługi, niezwykłą osobowość Klimka oraz umiejętności taternickie właśnie jemu chciał powierzyć naczelnikostwo Pogotowia. Klimek jednak z wrodzoną skromnością nie przyjął tej propozycji. Zgodził się natomiast zostać zastępcą Zaruskiego.

           Tragiczna śmierć króla przewodników tatrzańskich wstrząsnęła całym polskim społeczeństwem. W jego pogrzebie uczestniczył kilkutysięczny tłum ludzi. W całym Zakopanem biły dzwony w kościołach.

         W pierwszą rocznicę śmierci Klimka, w Dolinie Jaworowej, na olbrzymim głazie, niedaleko Żabiego Stawu, została umieszczona pamiątkowa tablica ufundowana przez Akademicki Klub Turystyczny we Lwowie. Zaprojektowana ona została przez zakopiańskiego rzeźbiarza Wojciecha Brzegę. Uroczystego odsłonięcia dokonał Mariusz Zaruski. Kiedy w 1936 roku utworzono pod Osterwą Tatrzański Symboliczny Cmentarz, tablicę tam właśnie przeniesiono, gdzie pozostaje do dziś.
                                            
         Chciałbym na koniec przytoczyć słowa Bolesława Chwaścińskiego zawarte w jego książce zatytułowanej "Z dziejów taternictwa". Tak on pisze o Klimku Bachledzie:  "Jego prawość charakteru budziła powszechny szacunek, a ogromne doświadczenie górskie sprawiało, że był autorytetem dla taterników. Jego jako jedynego przewodnika, poproszono w 1902 roku na naradę w sprawie podniesienia polskiego taternictwa.
         Wysokie poczucie obowiązku, dobrowolnie na siebie przyjętego, kazało mu w północnej ścianie Małego Jaworowego Szczytu przejrzeć jeszcze przed odwrotem żleb, w którym znalazł śmierć. Klimek Bachleda przeszedł do dziejów Tatr nie tylko jako największy przewodnik, ale także jako przykład ofiarności człowieka, niosącego w ciężkich warunkach rozszalałej przyrody górskiej pomoc drugiemu..."




   To już koniec opowieści sprzed stu lat. Dziękuję za cierpliwość. Dam Wam teraz trochę odpocząć od tych powtórek z historii.Wink


Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-03-2008 08:42 PM przez maciek.

10-03-2008 09:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Agnieszka.S
Aga
*****


Postów: 1,959
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2007
Status: Offline
Post: #52
RE: Z historii gór

maciek napisał(a):
To już koniec opowieści sprzed stu lat. Dziękuję za cierpliwość. Dam Wam teraz trochę odpocząć od tych powtórek z historii.Wink


To my Ci dziękujemy Maćku za przybliżenie historii i włożenie w to tyle pracy i serca. Nie dawaj nam odpoczywać zbyt długo!SmilePozdrawiam!



"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował, tego czego nie zrobiłeś niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślny wiatr.
Podróżuj. Śnij. Odkrywaj. "
10-03-2008 10:17 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #53
RE: Z historii gór

I znowu znakomity rys historyczny Maćku Smile .Klemens Bachleda jest tak znaczącą postacią w dziejach taternictwa , że pozwolę sobie dołączyć skan z eseju wspomnieniowego Janusza Chmielowskiego("Taternik" Nr5/1910 z 1 listopada 1910 r)




Załączone pliki Miniatury
                       

10-03-2008 11:12 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #54
RE: Z historii gór

c.d




Załączone pliki Miniatury
                       

10-03-2008 11:16 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #55
RE:  Z historii gór

dr.Etker napisał(a):
...pozwolę sobie dołączyć skan z eseju wspomnieniowego Janusza Chmielowskiego("Taternik" Nr5/1910 z 1 listopada 1910 r)


Bardzo ciekawe materiały. Pachną odległą, romantyczną przeszłością.
Jak można coś takiego zdobyć? (jeśli wolno spytać)


10-03-2008 11:19 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #56
RE:   Z historii gór

maciek napisał(a):

dr.Etker napisał(a):
...pozwolę sobie dołączyć skan z eseju wspomnieniowego Janusza Chmielowskiego("Taternik" Nr5/1910 z 1 listopada 1910 r)


Bardzo ciekawe materiały.  Pachną odległą, romantyczną przeszłością.
Jak można coś takiego zdobyć? (jeśli wolno spytać)

Ach...znalezione w starych papierach domowych Rolleyes
I ja cenię te czasy poniekąd pionierskie-czasem tak sobie marzę-jak by to było miło zwiedzić jako pierwszemu jakiego Batyżowieckiego a na wierzchołku odkorkować węgrzyna zakupionego za kilka grajcarów na dole...Rolleyes:rolleyes:Cool



10-03-2008 11:28 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #57
RE:    Z historii gór

dr.Etker napisał(a):
Ach...znalezione w starych papierach domowych Rolleyes
I ja cenię te czasy poniekąd pionierskie-czasem tak sobie marzę-jak by to było miło zwiedzić jako pierwszemu jakiego Batyżowieckiego a na wierzchołku odkorkować węgrzyna zakupionego za kilka grajcarów na dole...Rolleyes:rolleyes:Cool


Utrafiłeś w samo sedno. Czuję i myślę podobnie. Wehikuł czasu?...Rolleyes Ale jak już, to do czasów księdza Stolarczyka.Smile


10-03-2008 11:34 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #58
RE: Z historii gór

Coś dla Stasia i nie tylkoSmile
1.Zgodnie z opisem poniżej zdjęcia.
2.(cyt)...Biegnie ze szczytów wzrok na dalekie szczyty i grzbiety,na łąki ,pastwiska i lasy, na doliny, w których przysiadły wioski i wioseczki.I czy z Tatr wysokich, czy z niewielkich wzgórz beskidzkich, zawsze widok ze szczytu daje ową radosną pewność, że piękny jest świat i warto go zwiedzać i poznawać.(Widok z Wielkiego Połomu na Mosty- Zaolzie).

żródło:
"Góry Wołają- wędrówka z obiektywem od Olzy do Czeremoszu". Księgarnia "Książka" Aleksander Mazzucato we Lwowie 1939 r
Wydawca:Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy w Krakowie !939
(z prywatnych zbiorów)




Załączone pliki Miniatury
       

26-03-2008 06:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #59
RE: Z historii gór

Dzięki wszyskim za kawałek historii. Wciąż jestem mile zaskakiwany, jak te nasze góry wyglądały przed niedawnem. Osobiste podziękowania Doktorowi za historyczne fotografie z Beskidów



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
26-03-2008 10:03 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #60
RE: Z historii gór

ŚWIĘTY KRZYŻ


Góry Świętokrzyskie należą do najstarszych na kontynencie europejskim. Jedną z kulminacji, należącego do nich pasma Łysogór, jest Łysa Góra zwana też Łyścem.

Już w VIII wieku Łysa Góra była jednym z największych na terenach Polski ośrodków kultu pogańskiego, rozwijającego się od I wieku n.e. Według Jana Długosza oddawano tu cześć bóstwom związanym z siłami przyrody. Do dziś zachował się tu magiczny, kamienny krąg. Po przyjęciu chrześcijaństwa przez Mieszka I, na Łysej Górze utworzono prowadzoną przez Benedyktynów misję. Na temat dokładnej daty przybycia zakonników nie ma pewnej informacji. Istnieją źródła, a właściwie legenda, podająca, że już żona Mieszka I - Dąbrówka sprowadziła zakonników na te tereny. "Kronika Wielkopolska" zawiera informacje, że w 1103 roku, za czasów księcia Bolesława Krzywoustego, fundacji klasztoru dokonał komes Wojsław. Według tradycji benedyktyńskiej, potwierdzonej przez Jana Długosza, założycielem klasztoru był w 1006 roku Bolesław Chrobry. Z tą datą, jak i postacią, związana jest osoba św. Emeryka , syna króla Węgier - św. Stefana.

Królewicz Emeryk, będąc gościem na dworze Bolesława Chrobrego, brał udział w polowaniu, zorganizowanym na jego cześć. Ścigając okazałego jelenia, został oślepiony blaskiem podwójnego krzyża, znajdującego się między jego rogami. Gdy odzyskał wzrok, ujrzał anioła, który polecił mu pozostawić na Łysej Górze relikwie Drzewa Krzyża Świętego, z którymi przybył do Polski. Stąd bierze się też nazwa klasztoru oraz gór. Opowieść ta wyjaśnia również genezę symbolu Gór Świętokrzyskich, jakim jest jeleń z benedyktyńskim krzyżem między rogami.

Od wieku XII do czasu wojen ze Szwecją, Święty Krzyż z relikwiami Drzewa Chrystusowego był najważniejszym miejscem pielgrzymek w Polsce. Pielgrzymowali tutaj królowie (Władysław Jagiełło przed bitwą pod Grunwaldem), magnaci i przedstawiciele wszystkich warstw społecznych. Okres świetności świątyni przypada na wiek XV i XVI. Od czasów "potopu", opactwo zaczęło podupadać: najpierw za sprawą pustoszącego cały kraj szwedzkiego zaborcy, a w roku 1777 dopełnił dzieła zniszczenia pożar. W ciągu trzydziestu lat odbudowano całość zabudowań w nowej, barokowo -klasycystycznej formie, lecz w 1819 roku zaborcy ostatecznie zlikwidowali klasztor, grabiąc go ze skarbów. Pozostał sam kościół, który mimo trudnych dla Polaków czasów nadal, choć już nie na tak wielką skalę, spełniał swą rolę miejsca pielgrzymkowego. Podczas powstania styczniowego w 1863 roku zabudowania klasztorne stanowiły miejsce kwaterunkowe dla walczących oddziałów gen. Mariana Langiewicza. W 1882 roku rosyjski zaborca urządził tu jedno z najcięższych więzień. Ten ponury okres w historii Świętego Krzyża trwał do czasów II wojny światowej, podczas której Niemcy utworzyli tu obóz zagłady dla sowieckich jeńców. Obecnie od roku 1936 opiekunem części klasztoru jest Zakon Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Klasztor świętokrzyski na przestrzeni wieków był i do tej pory jest wielkim skarbcem narodowej kultury. To tu w średniowieczu znajdowało się skryptorium z bogatymi zbiorami. Stąd pochodzi najstarszy zabytek języka polskiego: "Kazania Świętokrzyskie", które zostały wywiezione w okresie rozbiorów do Rosji, a tam odnalazł je u schyłku XIX wieku prof. Aleksander Bruckner (obecnie przechowywane są one w Bibliotece Narodowej w Warszawie).

W kościele znajdują się liczne XVIII i XIX- wieczne obrazy i polichromie o tematyce religijnej.
Na szczególną uwagę zasługuje XVII -wieczna barokowa kaplica rodu Oleśnickich. W jej krypcie grobowej znajdują się w oszklonych trumnach zmumifikowane zwłoki Oleśnickich i księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.

W klasztornych zabudowaniach mieści się Muzeum Przyrodniczo -Leśne Świętokrzyskiego Parku Narodowego ze swą bogatą ekspozycją.

Jednak największym skarbem świętokrzyskiego klasztoru są drzazgi Drzewa Chrystusowego Krzyża. Przechowywane są One w pancernym tabernakulum marmurowego ołtarza kaplicy Oleśnickich. Pięć małych, drewnianych kawałków relikwii umieszczono w srebrnym relikwiarzu o kształcie owalnego słońca, oprawionym w złotą, ozdobną blachę.

Co rok odwiedza Święty Krzyż około 150 tys. pielgrzymów. Wielu z nich podąża Drogą Królewską z Nowej Słupi, którą przed wiekami pielgrzymował król Władysław Jagiełło.



Źródło:

1) "Cuda Polski Miejsca Święte" A.W. Kaczorowski, Wyd. Publicat 2007

2) "Góry Świętokrzyskie"- przewodnik - R. Garus, Wyd. Express Map 2007

3) "Ilustrowane dzieje Polski" praca zbiorowa, Wyd. Ryszard Kluszczyński 2000

4) 'Wielka historia Polski' tom I - praca zbiorowa, Wyd. Pinnex 1997


Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-03-2008 09:57 PM przez maciek.

31-03-2008 09:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: