Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (19): « Pierwsza < Poprzednia 1 2 [3] 4 5 6 7 Następna > Ostatnia »
Z historii gór
Autor Wiadomość
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #31
RE: Z historii gór

Koniec dyskusji!


Pozdrawiam wszystkich! Życzę udanego niedzielnego wieczoru.


03-02-2008 08:00 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #32
RE: Z historii gór

No to może coś na rozluźnienie nastrojuCool
"Przeprawa po śniegu"-Walery Eliasz Radzikowski(ok.1910 r)
Panie dokonujące ....plecozjazdu wyposażone są w alpensztoki(coś jakby dziadek dzisiejszego czekana).Dżentelmeni na załączonym obrazku-asekurują...Smile
Belle epoque-piękna epoka-w pełni się zgadzam z tym twierdzeniemRolleyes




Załączone pliki Miniatury
   

03-02-2008 10:06 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #33
RE: Z historii gór

Mieczysław Karłowicz - rocznica śmierci


Dokładnie 99 lat temu, 8 lutego, zginął w Tatrach Mieczysław Karłowicz, niezwykle barwna i zasłużona dla polskiego taternictwa postać, utalentowany kompozytor. Zapraszam Was w podróż w przeszłość.

"Dnia 8 lutego - był rok 1908 - wczesnym rankiem wyruszył Karłowicz na nartach przez Boczań na Halę Gąsienicową. Szło mu o wypróbowanie podczas wycieczki nowego aparatu fotograficznego, który właśnie nabył w Warszawie.(...) Dzień zapowiadał się piękny, mróz trzymał tęgi, śnieg chrzęścił po nocnym stwardnieniu.(...) Olbrzymia półkula bezchmurnego nieba. Świat zalany bielą i złotem tak, że nie można na niego patrzeć; a z drugiej strony tak uroczy, że nie da się oczu odeń oderwać. Klasyczna piramida Żółtej Turni, gigantyczny trójkąt rozpięty z samej białości, wbija się wierzchołkiem w ciemnoniebieskie, aż granatowe niebo. Cisza jest w powietrzu, wielka cisza górskiego południa. Szczerzą się postrzępione zęby Granatów i Kozich Wierchów. Dzień jest zaiste wspaniały, biało - złoto - niebieski.

Narciarz znalazł się w połowie wysokości zbocza Małego Kościelca, licząc od podnóża skał. Przekracza łagodną bulę w spadku grani, opuszcza wezbraną blaskiem południową stronę, już jest na stoku północnym. Stok jest górą stromszy, niżej rozsiada się szeroko. Widzi kępę kosówek na grzędzie spływającej z grani. Przetrawersuje ku nim poziomo i zjedzie ukosem w dół między kosówkami ku ścieżce letniej.

Nagle śnieg ugiął się pod nim. Nie śnieg, ale cała góra w śniegu zadrżała. Zbocze ruszyło. Nogi uciekły narciarzowi w dół, cały śnieg zjeżdżał z nim, niezwykły szum przeszył powietrze. Lawina! Znał to groźne zjawisko, próbował narty skierować dziobami w dół, aby uciec szybciej od zesuwu lawiny i znaleźć się poza jej obrębem. Na próżno. Pokład śniegu zgarbił się, wypiętrzył, narty zaryły weń, człowiek upadł twarzą w śnieg, sunący strumień zdarł mu czapkę i czekan. Masa śnieżna waliła w dół, krusząc się w bryły, parła coraz szybciej do łożyska potoku. Już osiadła na dnie; twardy zbity pokład przeszedł nad człowiekiem, jak rzeka, nakrył go sobą i porwał. Człowiek przepadł w masie śniegowej bez śladu.

Za chwilę uspokoiło się wszystko. Czas upadku lawiny nie przekroczył dwudziestu sekund. Słońce świeciło na bezchmurnym niebie. Stok Małego Kościelca ciemniał, odarty lawiną spod samego żlebu w grani, gdzie go podciął narciarz, aż poniżej letniej ścieżki. Dno potoku wypełnia świeże lawinisko. Tak rozgrywają sie tragedie górskie; w przeciągu dwudziestu sekund. I tak zginął Mieczysław Karłowicz, bez świadków w lutowe rozsłonecznione południe; jedna z najpiękniejszych postaci, jakie kiedykolwiek stąpały po szczytach Tatr. Odszedł w pańtwo ciszy, której tak pożądał, z której chciał dobywać akordy swej pieśni. Miał lat 34."




Źródło: "Księga Tatr" - Jalu Kurek - fragmenty


08-02-2008 03:08 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
tomtur

*****


Postów: 7,585
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2006
Status: Offline
Post: #34
RE: Z historii gór

Tak ładnie to Macieju opisałeś ,ale mam tu bardziej obszerniejsze opracowanie ,z opisami Zaruskiego i fotami ostatnimi wykonanymi przez Karłowicza .http://www.mati.com.pl/pinkwart/karlowicz/karlowicz.htm



"Bo właśnie tam wiem po co żyję."
08-02-2008 04:52 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #35
RE: Z historii gór

Odnaleziono film z Polskiej Wyprawy na Nada Devi East z 1939 r.Smile
Więcej informacji tu:
http://www.rp.pl/artykul/93322.html



15-02-2008 07:23 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Aniap

****


Postów: 225
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2007
Status: Offline
Post: #36
RE: Z historii gór

Lubię tu zaglądać - tak ładnie piszecie Doktorze i Maćku o historii gór.

Chcę dorzucić mały fragment z "W stronę Pysznej" Zielińskiego:
"Odpoczynek u wylotu Koprowej. Cisza, pusto, nastrój wspomnień. Mimo woli liczy się, ile razy przechodziło się tędy i w jakiej kompanii. Z dawnej narciarskiej gromady tylu już ubyło...
Zmienił się nawet krajobraz. Wyrąbano las u wylotu doliny. Nad huczącym potokiem rzucono nowy most z solidnych bali.
- Może kiedyś zbudują tu autostradę i postawią stacje benzynowe... - mówi z goryczą Oppenheim."

Nie zbudowali i to jest budujące!


Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-02-2008 08:38 PM przez Aniap.

24-02-2008 08:06 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #37
RE: Z historii gór

         W tych dniach mija rocznica uruchomienia kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Wielu z nas, myślę, choć raz pewnie skorzystało z tej atrakcji naszych Tatr, więc chyba warto przypomnieć historię jej powstania.

Budowę kolejki rozpoczęto 1 sierpnia 1935 roku i już 21 lutego ukończono wszystkie prace. 26 lutego miał miejsce pierwszy kurs do Myślenickich Turni, a 15 marca kolejka poraz pierwszy wjechała z turystami na Kasprowy Wierch.

Więcej na stronie: http://www.pkl.pl/?szablon,subdoc,pol,gl...i,ant.html


25-02-2008 09:03 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #38
RE: Z historii gór

                          Tragedia na Małym Jaworowym Szczycie w 1910 roku
                                                              (część pierwsza)

                                 (część druga zamieszczona jest w poscie nr 46)


            Kiedy wyruszamy w góry, nasze serca są pełne radości. Idziemy na  spotkanie z dziką naturą. Nasze zmysły żądne niezapomnianych wrażeń wyostrzają się, by chłonąć całą swą mocą piękno i czar, których ciągle nam za mało. Przeżywamy prawdziwe święto i pragniemy, by trwało ono w nieskończoność. Ale czy choć przez chwilę zastanawiamy się nad tym, że być może, gdzieś na górskim szlaku  los sprawi, że nasza wielka radość  w jednej chwili  zamieni się w tragedię...

             Podczas jednej z moich tatrzańskich wycieczek mogłem doświadczyć tego dramatycznego i przerażającego uczucia, gdy wędrujący ze mną towarzysz  uległ poważnemu wypadkowi, który mógł  zakończyć się śmiercią. Pamiętam ten dzień do dziś w najdrobniejszych szczegółach. Jednak nie o tym zdarzeniu chcę teraz pisać. Pragnę przypomnieć Wam jedną z największych tatrzańskich tragedii, która rozegrała się w Dolinie Jaworowej, na jednym z najtrudniejszych szczytów.

       Dolina Jaworowa

            Jest piątek 5 sierpnia 1910 roku. Dwaj młodzi, świetnie przygotowani, dobrze zapowiadający się taternicy, studenci politechniki lwowskiej: Stanisław Szulakiewicz i Jan Jarzyna podejmują próbę zdobycia Małego Jaworowego Szczytu od północy, pokonując trzystumetrową , niedostępną ścianę drogą , którą nikt wcześniej nie wspinał się. Tak oto opisuje ten dzień współuczestnik tamtej wyprawy Jan Jarzyna. (fragmenty wywiadu, jakiego w 1960 roku udzielił Ewie Kossak - dziennikarce "Przekroju")

       Jaworowe Szczyty

         "I ruszyliśmy w ścianę. Staszkowi początkowo coś ciężko szło. Wydawało mi się, że myślami jest gdzieś bardzo daleko. [...] Wspinaczka początkowo była dość prosta. Staszek jednak szedł słabo, prawie cały czas jako drugi. Próbowałem całe to przedsięwzięcie obrócić w żart, żeby nie urazić jego ambicji. Usiłowałem wytłumaczyć mu, że jak na pierwsze przejście tej ściany, to dzień nie jest sposobny ku temu. Ale Staszek szedł naprzód
.
          Natrafiliśmy na bardzo stromy komin i po długim, mozolnym wspinaniu osiągnęliśmy piarżystą platformę. Do szczytu brakowało jakieś 250  metrów. Było południe. Mały wypoczynek. Popatrzyłem ku szczytowi: te ostatnie metry, to była gładziuteńka skała. Nie ma co taić: wiedzieliśmy, że to nie będzie takie łatwe. Z góry zasnuwała nas powoli mgła, gdyż cały czas było pochmurnie. [...]

         Znów szedłem pierwszy, a Staszek asekurował. Trzeba go było przy tym widzieć. Jaki był skoncentrowany i uważny. Stał pode mną jakieś pięć metrów niżej. Łączyła nas lina, byliśmy nią złączeni. Szedłem wyżej. Każdy centymetr to była długa walka: ledwo było o co zahaczyć, uchwycić ręką, postawić nogę, podciągnąć się i znów szukać nie istniejących prawie na tej pionowej ścianie chwytów. Miałem przed sobą nagą, gładką skałę. Było po pierwszej. Znalazłem wtedy dobry chwyt skalny pod prawą ręką. Zluzować prawą, ten sam chwyt lewą. I znów poszukać wyżej nowego i wspiąć się wyżej. Skurcz w przegubie. Jakby sztywność w palcach. To nie do wiary: człowieka chce się jak najmocniej trzymać, a widzi własną dłoń, która rozwiera się i puszcza chwyt.[...] Lecę głową w dół [...] przeleciałem koło Szulakiewicza, Jezus Mario to nie ja, więc on żyje, łomot ciała upadającego o skałę, lecimy oboje?


      Miejsce wypadku (szczyt po prawej stronie, w górnej partii)

         Budziłem się. Głowa w dół, ręce w dół. Leżałem na wąskiej, stromej półeczce. Jęk. To nie ja jęczałem. Patrzyłem w dół, w tę ciemną otchłań pode mną i dziwiłem się, że nie widzę tam siebie.

         Obudził mnie wreszcie ucisk w pasie. Lina. Więc to ona nas zatrzymała .Żeby tylko się teraz nie zsunęła z bloku skalnego, na którym zawisłem. Znów jęki. Powoli obracałem się na bok, podpierając się na okrwawionych palcach. Żeby nie zsunąć się głową w tę czarną czeluść. Podczołgałem się ku linie przewieszonej przez skałę. Po jednej stronie, u jednego końca liny byłem ja, po drugiej stronie skały, u drugiego końca liny musiał wisieć Staszek. Popatrzyłem w górę. No, przeleciałem, powiedzmy trzydzieści metrów. On chyba mniej, stał niżej ode mnie, więc koło piętnastu.[...]

         On leżał twarzą do skały "Bolą mnie krzyże i łokieć" - wyjęczał. Podsadziłem go. "Ja nie chcę schodzić".  Poczekamy. Ileż trzeba mieć siły w płucach, aby dmuchać w sygnałową świstówkę. Zmęczyłem się wkrótce. Bolały mnie płuca. To na nic się nie zda. W taką pogodę nie ma pewnie tutaj nikogo. Nikt nas nie słyszy. Zasuwały nas  tymczasem gęstniejące mgły i deszczowe chmury.

        Siedziałem przy nim godzinę, może dwie, nie mógł się ruszać. Musiałem coś postanowić. Za niego i za siebie. Wyjście było jedno: zostawić go tutaj i sprowadzić jak najszybciej pomoc. Zginiemy obaj, jeśli zaskoczy nas tutaj noc.

         Musiałem go zabezpieczyć liną. Przez pół i pod pachami przywiązałem go do ściany, żeby nie spadł. Nogi wsadziłem mu do plecaka. Zostawiłem jedzenie. Dwie tabliczki czekolady i pięć jabłek. Spod skały kapała woda. Nabrałem jej do kubka. Wyjąłem chusteczkę. Różki  zawiązałem na cztery węzełki i nasadziłem chusteczkę na cypel skalny, mocno, żeby wiatr jaj nie zerwał. Miał to być znak rozpoznawczy.

         Nic więcej nie mogłem zrobić. Zacząłem wspinać się w górę, z powrotem do miejsca, z którego odpadłem od skały, żeby schodzić znanym już szlakiem. W jednym miejscu poznałem ten chwyt skalny, który wbrew mojej woli puściły maje palce. Jak oparzony zacząłem schodzić w dół. [...] I oto nadeszła gradowa burza. Zwały gradowin. Cała ściana zamieniła się w kaskady wody, w szczelinach pełno było lodu z gradu. Woda wlewała się po karku za kołnierz, a wylewała się bucikami. Dwukrotnie leciałem, cudem tylko udało mi się zatrzymać.

         Wreszcie doszedłem do ostatniego cypla. Pod nim leżał zwał zlodowaciałego śniegu. Pomiędzy ścianą skały a lodem wytopniała szczelina, która rozwierała się na około trzy metry i wchodziła w głąb ściany. Z tego występu skalnego, znajdującego się jakieś dwa, trzy piętra nad szczeliną, nie mogłem zjechać po linie, bo dostałbym się w pułapkę bez wyjścia. Zdecydowałem się więc skoczyć z tego występu, tak aby przelecieć nad szczeliną i zatrzymać się nogami na stromo opadającym po drugiej stronie zlodowaciałym śniegu. Udało mi się to. Zacząłem jednak jechać po tym zlodowaciałym śniegu coraz szybciej. Bałem się, że jak skończy się śnieg, to rzuci mnie na piargi i poharata mnie okrutnie.  Rzuciłem się więc na plecy, palcami rąk hamowałem jak to tylko było możliwe, a przy spotkaniu z piargiem wyskoczyłem i szybkim biegiem opanowałem szybkość. Stanąłem wreszcie. Odpocząłem. Na całym ciele miałem gęsią skórę.

         Wreszcie upragnione maliniaki. Znalazłem nasze worki. Wyrwałem ze swojego worka pelerynę. I tu zaczęła się gonitwa .Doliną do wsi Jaworzyna idąc i biegnąc na przemian. Musiałem mieć wtedy gorączkę, bo miałem różne przywidzenia. Na zakręcie zdawało mi się, że nad lasem widzę jakiś zamek. Coraz to inne zjawy przychodziły. Otrząsnąć się z tego i biec dalej i szybciej, do Morskiego Oka, do telefonu. Przechodziłem pod Młynarzem. Pamiętam piękny czerwony refleks zachodu słońca na jego ścianach. Wydawało się, że cały szczyt, to stopione żelazo."


         Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, Jarzyna dotarł do schroniska nad Morskim Okiem i powiadomił Tatrzańskie Pogotowie o wypadku. Naczelnik - Mariusz Zaruski  szybko zorganizował ekspedycję ratunkową, tak, iż w nocy, z piątku na sobotę, góralskimi furami  wyruszyła grupa  ratowników i taterników w stronę Doliny Jaworowej. Wśród nich znajdował się Klimek Bachleda, Aleksander Znamięcki, Roman  Kordys i Stanisław Zdyb.



Na drugą część opowieści, opisującą akcję ratunkową, zapraszam wkrótce. (post nr 47)


Opracowując ten tekst (część pierwszą i drugą) korzystałem z następujących źródeł:

1) "To i owo o Tatrach" tom III - Aleksy Siemionow, nakładem Teresy Caban 1993. Książka ta zawiera wywiad z Janem Jarzyną opublikowany w "Przekroju" w 1960 roku.

2) "Księga Tatr" - Jalu Kurek, wyd. "Iskry" - 1972 rok.

3) "Tragedie tatrzańskie" - Wawrzyniec Żuławski, wyd. "Sport i Turystyka" - 1956 rok.

4) "Z dziejów taternictwa" - Bolesław Chwaściński, wyd. "Sport i Turystyka" - 1980 rok.

5) "Najpiękniejsze szczyty tatrzańskie" - Janusz Kurczab, Marek Wołoszyński", wyd. "Sport i Turystyka" - 1991 rok.

6) "Wołanie w górach" - Michał Jagiełło, wyd. "Oficyna Przeglądu Powszechnego" - 1991 rok.

7) "Dzieje Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego" - Władysław Krygowski, Wydawnictwo PTTK "KRAJ" - 1988 rok.

8) "Zakopiańskim szlakiem Mariusza Zaruskiego" - Maciej Pinkwart, Wydawnictwo PTTK "KRAJ" - 1983 rok.

9) "Tatry Wysokie" - Przewodnik taternicki tom XV i XVI - Witold Paryski, wyd. "Sklep Podróżnika" - 1993 rok.


Autorem zdjęć jest Bartek Pedryc, któremu bardzo dziękuję za ich udostępnienie.Smile


Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-03-2008 04:10 PM przez maciek.

07-03-2008 05:43 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Pedro
Administrator
*******


Postów: 5,508
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status: Offline
Post: #39
RE: Z historii gór

Dzięki Maciek za przybliżenie historii i szczegółów dotyczących tamtych wydarzeń. Oczywiście czekam na ciąg dalszy.

PS. Tekst napisany rewelacyjnie - napracowałeś się...



Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)

Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2008 01:08 PM przez Pedro.

08-03-2008 01:07 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
maciek
Moderator
******


Postów: 3,494
Grupa: Moderatorzy Forum
Dołączył: Jan 2008
Status: Offline
Post: #40
RE:  Z historii gór

Pedro napisał(a):
Dzięki Maciek za przybliżenie historii i szczegółów dotyczących tamtych wydarzeń. Oczywiście czekam na ciąg dalszy.

PS. Tekst napisany rewelacyjnie - napracowałeś się...


Dzięki za miłe słowa, ale tak naprawdę post ten zawiera w bardzo dużej części fragmenty wywiadu z Janem Jarzyną przepisane z książki. Uznałem, że lepszej opowieści, niż ta, którą przedstawił bohater tamtych zdarzeń, nie byłbym w stanie stworzyć.

A Tobie Bartku raz jeszcze dziękuję za zdjęcia.Smile

W drugiej części dam więcej z siebieWink.


08-03-2008 01:56 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Gandzia1
@@@@@@@@@@@@@@
*****


Postów: 1,762
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #41
RE: Z historii gór

Dreszcz mi przeszedł -działaj prędzej z tą akcją ratunkową bo tam na ścianie umiera człowiek.
Ale powiem że gdyby nie ten wypadek to nikt nie zastanawiał by się co się konkretnego działo tego 5.08.1910r. (w 1913 urodziła się dopiero moja babcia.)


08-03-2008 03:11 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Agnieszka.S
Aga
*****


Postów: 1,959
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2007
Status: Offline
Post: #42
RE: Z historii gór

Dzięki Maćku za przybliżenie tej historii, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, napracowałeś się trochę, aby dać nam to przeczytać..Pozdrawiam Cię serdecznie!



"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował, tego czego nie zrobiłeś niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślny wiatr.
Podróżuj. Śnij. Odkrywaj. "
08-03-2008 04:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dzienciol313
okrzyknięty stukaczem
*****


Postów: 1,457
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2007
Status: Offline
Post: #43
RE: Z historii gór

Ładnie napisane Maćku. Czytałem o tym wypadku w książce M. Jagiełło ale już dość dawno. Czekam na dalszą część opowieści o akcji, w której udział brali najznakomitsi ratownicy tamtych czasów...



"Góry są wyzwaniem, prowokują istotę ludzką do wysiłku, do przezwyciężania samych siebie." J.P.II
08-03-2008 04:37 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #44
RE: Z historii gór

Maćku-piękne przybliżenie z historii Tatr.
W załączniku opis zdarzeń zamieszczony w "Taterniku" Nr 4. z dnia 15 sierpnia 1910. r




Załączone pliki Miniatury
       

Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2008 06:25 PM przez dr.Etker.

08-03-2008 06:24 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
paulina
magurczanka ;)
*****


Postów: 1,678
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Feb 2008
Status: Offline
Post: #45
RE: Z historii gór

Maciek, fajnie, że przypominasz takie historie. Pobudzają wyobraźnię i miło jest przenieść się w te odległe czasy. Myślę, że druga część dopiero zmrozi krew w żyłach, szczególnie tym którzy jeszcze tej historii nie znają. Wszyscy czekamy z niecierpliwością na cz.II. pisz, pisz... Smile



Kiedy w tęczy na niebie rozpoznasz kolorów życia odbicie, to znaczy po prostu, że kochasz życie! (...)
08-03-2008 06:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: