Odpowiedz  Napisz temat 
Col di Lana - krwawa góra
Autor Wiadomość
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #1
Col di Lana - krwawa góra

Col di Lana - krwawa góra

W tym roku (2018) wędrowałem po Dolomitach samotnie. To był powód do odrobienia wieloletnich zaległości. Nie były to żadne śmiałe ferratowe drogi, ale wręcz odwrotnie. Chyba każdy to zna, kiedy często jeździ w jedne góry i chce je pozanć na wylot. Są takie trasy, gdzie ich przejście odkłada się na później, ponieważ trzeba najpierw poznać te wartościowe. I tak odkładam i odkładam. Jednak nadeszła chwila na odrobienie i mniej popularnych tras. Niżej opisana wycieczka jest przeznaczona dla tych co lubią chodzić normalnie po kopcach, oddychać historią i czuć dreszczyk, że stąpa się po miejscach, gdzie przebiegały krwawe walki podczas IWW i jeszcze dzisiaj są widoczne jej przejawy.

Dlaczego Col di Lana? Całkowicie pomijana góra, otoczona przez takie masywy jak Marmolada lub Sella. Swoje znaczenie strategiczne ujawniła dopiero podczas IWW. Wkliniona w drogę prowadzącą z Passo Falzarego na Passo Campologno tworzyła naturalną barierę. Patrząc na mapę frontu podczas IWW, faktycznie wydawało by się, że tutaj było najdogodniejsze miejsce na przerwanie linii frontu i umożliwić wojskom włoskim uzyskać strategiczny cel w walce w Dolomitach - opanowanie Doliny Pustertal i tym przedrzeć się na tereny Austrii. Austriacy dobrze uświadamiali sobie to niebezpieczeństwo i na Col di Lanie wytworzyli szereg punktów obronnych.
   
Col di Lana (2462 m) w całej swej okazałości (w lewo) i jej boczny wierzchołek Cima Sief (2424 m) z dobrze widoczną wyrwą po minie (w prawo).
To, że Austriacy mieli dobrze usytuowaną obronę, świadczy o tym, że Włosi ponieśli poważne straty podczas próby opanowania tej góry. Dlatego też w grudniu 1915 roku postanowiono zimą wykuć w górze sztolnię aż pod wierzchołek i następnie wysadzić go w powietrze z całym austriackim garnizonem.

Tyle na wstępie. Informacje o tych wydarzeniach sporo czerpałem z jedynej mi dostępnej książki Milana Čepelki - Front w Dolomitach 2015 - 2017. Swoje wędrowanie za górą rozpoczynam na Passo Falzarego.
   
Znana przełęcz przez wielu forumowiczów jako wyjściowe miejsce na pobliskie ferraty. Ja kieruję się jednak w stronę Passo di Valparola. Nie dochodzi się do samej przełęczy, wystarczy tylko dotrzeć do fortu Ta i Sassi (dzisiaj muzeum).
   
Stąd jest już widoczny mój dzisiejszy cel. Jest na razie w chmurach, ale już teraz sobie uświadamiam, że trzeba coś podrałować, żeby dotrzeć na wierzchołek. Muszę pamiętać, że na Falzarego nie czeka na mnie zaparkowany samochód, ale we właściwym czasie odjeżdża autobus a ten nie lubi spóźnialskich.
   
Trzeba przejść koło masywu Settsass (w prawo), przejść grzbiet, który go łączy z Col di Laną, wygramolić się na Cima Sief i dalej już na samotną Col di Lanę. Na początku trasy czeka mnie pierwsza nieplanowana przeszkoda. Przede mną wysypał się cały autobus emerytów, którzy mają w planie akurat przechodzić tą samą ścieżką co ja. I że ścieżka pod masywem Settsass jest wąska to jest oczywiste. Musiałem jakimś sposobem wyprzedzić całą wycieczkę inaczej bym chyba za nimi dreptał do dziś. Na szczęście moja kondycja wykazywała lepsze wyniki, niż moi przeciwnicy i mogłem sprawnie wymijać grupki wydychających seniorów. To wyprzedzenie było w końcu nawet takie, że mogłem spokojnie udokumentować przebieg trasy aniżeli mnie emeryci dogonili.
   
Tutaj wsteczne zdjęcie mojego przebiegu trasy niedaleko od przełęczy Sella di Sief. Pod masywem Settsass widać chodnik, w tyle masyw znanego Piccolo (Klaine) Lagazuoi i w prawo zakrywające Falzarego Sasso di Stria (opis wyprawy tu - http://www.gorskiswiat.pl/forum/showthread.php?tid=4712). Uważny obserwator zobaczy nawet fort Tra i Sassi. Jestem na przełęczy Sief (też miejsce gdzie Włosi próbowali się przedrzeć na drugą stronę po odpaleniu miny na Col di Lanie i wycofaniu się Austriaków na Cima Sief). Kończę jeden odcinek i rozpoczynam następny. Grzbietem już na - Cima Sief.
   
Najpierw jednak penetruję biwak Sief na przełęczy. Jest dobrze usytuowany i pilnowany przez stado bydła rogatego. Mnie zwłaszcza ineteresuje wyposażenie wnętrz.
   
No, przyznam, że nic moc. Tylko parę stołow i ławy. Dla przeczkania deszczu lub burzy jeszcze obstojnie. Nocleg już chyba faktycznie w czasie biedy.
   
Czas wyruszyć dalej. Chodnik dobrze wydreptany, ale nie wiem dlaczego zawsze mi przychodzi na myśl, że pasące się niedaleko przeżuwacze muszą opróżniać swoje wnętrza akurat na turystycznym chodniku. Klasyka, żeby wyjść trzeba najpierw zejść. Potem już drałowanie do góry.
   
Można normalnie lub, jak widać na zdjęciu, wypróbować, jak przed stu laty poruszali się w okopach żołnierze. Jestem na trasie 2,5 godziny i wydrapuję się na Cima Sief.
   
Tablica informuje, że tutaj Austriacy trzymali się przez cały czas konfliktu i też po wybuchu miny na Col di Lanie 17. 4. 1916 (w tle), kiedy to Austriacy byli zmuszeni do wycofania się, miny z dnia 6. 3. 1917 odpalonej na Cima Sief (na zdjęciu ta głęboka wyrwa), która jednak Austriakom nie wyrządziła żadnych szkód i utraty życia i austriackiej miny z dnia 21. 10. 1917.
   
Na kolejnym zdjęciu lepiej widać wyrwę po wybuchu drugiej miny. Przejście wyrwą jest zabezpieczone stalową liną. W niektórych przewodnikach jest to miejsce oznaczone coś jako ferrata, ale według mnie to przesada.
       
Końcówka jest naplanowana na Col di Lana i tak się po trzech godzinach dreptanie staje.
   
Kapliczka jest wybudowana jako wspomnienie za wszystkich poległych w IWW. Biwak Col di Lana był dla mnie miłym zaskoczeniem. Co innego niż biwak Sief.
           
Aczkolwiek to z zewnątrz nie wyglądało, to jednak w środku są palandy z materacami, mały bufecik, gdzie spróbowałem wino (piwa już nie było). No, aż samo się prosi, żeby tam przespać i rano patrzeć jak słońce wschodzi. Czas szybko ucieka i trzeba mi powracać. Droga powrotna taka sama, tylko w odwrotnym gardzie. Na koniec przedstawię jedną fotografię z tablicy informacyjnej.
   
Col di Lana z lotu ptaka. Zaznaczone są miejsca wybuchu min na Col di Lana i na Cima Sief. I to jest tyle co chciałem na temat tej góry powiedzieć. Gorąco polecam tym, którzy lubią tego typu zwiedzania gór. Wdzięczna i pouczająca wycieczka.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
26-09-2018 07:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Pedro
Administrator
*******


Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status: Offline
Post: #2
RE: Col di Lana - krwawa góra

Fajnie Stasiu. Ja też tak mam, że jeśli wiem co nieco o historii, że jakieś istotne wydarzenia miały miejsce na przechodzonej górskiej trasie, to zawsze jakoś we mnie budzi dodatkowe uczucia.

Wiesz może w jakich okolicznościach wysadzali te miny? W jaki sposób miało to zaszkodzić przeciwnikowi?



Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
30-09-2018 06:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #3
RE: Col di Lana - krwawa góra

Na razie kawałek mapy:

.pdf File  Col di Lana - mapa.pdf (Rozmiar: 3.08 MB / Pobrań: 6)
Szedłem trasą nr. 23 i potem 21
Jak będę miał czas, to przetłumaczę kawałek książki od Čepelki o walkach na Col di Lanie.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-10-2018 08:43 PM przez Stasiu.

02-10-2018 08:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #4
RE: Col di Lana - krwawa góra

Czytając Twój tekst, przypomniało mi się jak wielokrotnie w Dolomitach na szczytach lub przełęczach widziałam krzyże lub pałąki okręcone drutem kolczastym. Specyficzna symbolika uhm.
Podoba mi się wędrowanie po szlakach z historią w tle.


03-10-2018 01:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Reinhold

****


Postów: 351
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2015
Status: Offline
Post: #5
RE: Col di Lana - krwawa góra

Pedro napisał(a):
Wiesz może w jakich okolicznościach wysadzali te miny? W jaki sposób miało to zaszkodzić przeciwnikowi?

Problem polegał na tym, że dwie części góry łączy stosunkowo wąska grań w związku z czym szturmowanie przeciwnika w takim terenie, kończyło się przeważnie w ten sam sposób (ale próbowali jedni i drudzy). Włosi pod koniec wojny cały czas mieli w planach wysadzenie austriackich pozycji i uniemożliwienie zniszczenia góry. Austriacy ostatecznie chcieli wysadzić część góry w taki sposób, żeby uniemożliwić jakikolwiek atak granią. Nie wiem czy intencje jednych i drugich wojsk miały wpływ na ilość użytych materiałów wybuchowych, w każdym razie Włosi detonowali kilku tonowe ładunki. Wyrwa, którą widać na grani to efekt wysadzenia 45(!) tonowej miny przez Austriaków. Plany zakładały również wysadzenie widocznego na grani "zęba", ale skończyła się wojna.
Na Col di Lana wchodziłem od strony, z której szturmowały włoskie wojska (na początku szczyt zajmowali Austriacy) i muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie jak przy tym nachyleniu zbocza Włosi byli w stanie przeprowadzić skuteczny atak, przy ostrzale z wierzchołka.

Stasiu napisał(a):
Biwak Col di Lana był dla mnie miłym zaskoczeniem. Co innego niż biwak Sief.

Aczkolwiek to z zewnątrz nie wyglądało, to jednak w środku są palandy z materacami, mały bufecik, gdzie spróbowałem wino (piwa już nie było). No, aż samo się prosi, żeby tam przespać i rano patrzeć jak słońce wschodzi.

Spałem kiedyś w tej 'budzie'. Bufetu wtedy nie było, za to pod łóżkami, które widać na zdjęciu były całe sterty mysich odchodów (w szafie i pod nią również). Ponieważ brałem pod uwagę powrót właścicieli tych skarbów, spałem na własnym materacu rozłożonym na stole w sąsiedniej izbie. Całe szczęście gryzonie najwyraźniej przerzuciły się na toalety w dolinie i nie odwiedziły biwaku.
O wschodzie jest tam faktycznie całkiem przyjemnie:
                                   


03-10-2018 11:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #6
RE: Col di Lana - krwawa góra

Reinhold, zdjęcia masz zawsze urocze. ok Nawet już tam człowiek nie musi być, Ty to za niego obstrykałeś.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
04-10-2018 05:24 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
grizzly

*****


Postów: 1,147
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2013
Status: Offline
Post: #7
RE: Col di Lana - krwawa góra

Takze piekne miejsce bogate w historie. Takie miejsca bym odpuscil , poniewaz duszki z wojen powracaja do snow do tych ktorzy zwiedzaja te miejsca.unsure


08-10-2018 04:29 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #8
RE: Col di Lana - krwawa góra

Niniejszym spróbuję jeszcze coś dodać z historii walki o Col di Lanę.

Urywki z tłumaczenia brożurki Milana Čepelki - Fronta v Dolomitech 1915-1917 o Col di Lanie:
Pierwsze zaciekłe walki o Col di Lanę wzmogły się w połowie czerwca 1915 (Italia wypowiedziała wojnę Austrii 23 maja 1915). Do tej pory przebiegały raczej graniczne potyczki paroli. Do końca października 1915 walki pochłonęły 6.400 martwych po włoskiej stronie i 1.800 martwych po austriackiej stronie.
    - od Cimy Sief widok na siodło Siefsattel (pierwszy biwak opisany w mej relacji) przed granią góry Settsass, Col di Lana jest w odwrotnym kierunku.
O świcie zimą 16 .12 .1915 były rozbite ostatnie zaciekłe ataki Włochów prowadzone niewyobrażalnym wysiłkiem przeciwko austriackim obrońcom na 2462 m wysokiej Col di Lanie.
    - Col di Lana widziana od Cima Sief. Widzimy strome zbocza ze wszystkich stron. Nie jest trudno wyobrazić sobie wręcz niemożliwe zdobywanie pozycji nieprzyjaciela osiadłego na wierzchołku. Gramolenie się po zboczu do góry i być ostrzeliwany. I na dodatek zimą. Patrząc na mapę, widać, że góra była otoczona z trzech stron przez Włochów, czym tworzyła klin w ich pozycjach.
Ogromne straty wojska, które w nadludzkim wysiłku próbowały się przebić stromym stokiem z metr wysoką pokrywą śnieżną na wierzchołek, przywiodły włoskie dowództwo do decyzji, że Col di Lana jest normalnym sposobem walki nie do zdobycia.(...)
Włoski porucznik, inżynier Caetani, który był powierzony budową włoskich pozycji bojowych, skalnych kryjówek i systemu podziemnych korytarzy, przyszedł z pomysłem, żeby w przeciągu zimowych miesięcy wykuć w podziemiach sztolnię aż pod sam wierzchołek i ten potem za pomocą ładunku wybuchowego wysadzić w powietrze. W liście do swego dowódcy podkreślił, że wiosną, po odtajaniu śniegu, trudno będzie zdobyć wierzchołek, ponieważ na wąskim grzbiecie nie można wykonać atak z liczebniejszym oddziałem i trzeba się liczyć z tym. że nieprzyjaciel w międzyczasie udoskonali swoją pozycję obronną. (...)
Praca na drążeniu sztolni była bardzo wysilająca, dziennie wykopano około jednego metra. Wszystko było ściśle utajone, informacje były przekazywane tylko ustnie. Początkiem marca 1916 sztolnia była wydrążona do połowy, gdzieś między drucianne zatarasy obu wojsk. (...)
I przez wszystko to maskowanie, było na austriackiej stronie jasne, że na przedniej włoskiej linii pod wierzchołkiem Col di lany dzieje się coś szczególnego. Już początkiem stycznia 1916 głosił obserwator artyleryjski z przełęczy Pordoi, który miał idealny boczny widok na pozycje bojowe Włochów, że są widoczne ogromne sterty gruzu. (...)
Wydawało by się, że jedyną możliwością Austriaków, jak odwrócić zbliżającą się katastrofę, jest drążenie przeciwminy. Tym rozpoczęto walkę minową w podziemiu. (...)
Włosi niebawem stwierdzili, że Austriacy też wiercą. Włochom było jasne, że ich czyn był wykryty. Niedbano już na maskowaniu swego czynu i rozpoczęto drążenie z celem jak najszybciej zakończyć wiercenie. Na dodatek włoska artyleria ostrzeliwała wierzchołek, żeby jak najwięcej naruszyć prace Austriaków.
5 kwietnia 2016 austriacka przeciwsztolnia była zakończona. Po ułożeniu ładunku wybuchowego był bezpośrednio zdetonowany. Eksplozja jednak nie wyrządziła większych szkód. (...)
Włosi nadal kontynuowali swoją pracę z maksymalnym wysiłkiem. Nic nie wiedzieli o obronnych poczynaniach Austriaków. 12 kwietnia 1916 były prace w drążeniu sztolni zakończone. Główna sztolnia miała długość 52 m, razem długość sztolni z odnogami miała 105 m. Na zewnętrznym końcu były wywiercone dwa rozgałęzienia o kształcie litery "U" skierowane na oba wierzchołki Col di Lany. Kolejne rozgałęzienie o długości 30 m skierowane od głównej sztolni w kierunku druciannych zatarasów aż pod powierzchnię było zakończone. Po zdetonowaniu głównego ładunku wybuchowego, miał być za pomocą słabego ładunku wybuchowego wyburzony otwór na powierzchnię, którym miały dwa włoskie plutony uderzyć do ataku. (...)
Rozpoczęto układanie ładunku. 5.000 kg nitrożelatyny do obu minowych komór, do każdej 100 roli bawełny strzelniczej i 100 sztuk zapalników. To wszystko przeprowadzono w nocy z 15 na 16 kwietnia 2016. 17 kwietnia dowództwo było poinformowane, że mina jest przygotowana do detonacji. W kryjówkach skalnych były przygotowane do ataku dwa bataliony. Już trzy dni wcześniej włoska artyleria zaciekle ostrzeliwała austriackie pozycje. Mina miała być odpalona o 23:30 17. kwietnia 1916.(...)
W międzyczasie na górze tak blisko nieba, stały się ostatnie dni przed fatalnym momentem tym najstraszniejszym piekłem. Wiercenie w podziemiu ustało. Teraz każdy austriacki żołnierz wiedział, że uderzyły ostatnie godziny. (...)
W nocy z 16 na 17 kwietnia była na wierzchołku wymieniona zupełnie wyczerpana 5 kompania 2 pułku cesarskich myśliwców tyrolskich na czele z dowódcą kapitanem Adalbertem Homą. Zmianę dokonywała 6 kompania nadporucznika Toniego von Tschurtschenthalera, który ze swoimi żołnierzami dotarł grzbietem od Cima Sief. Obaj dowódcy wiedzieli, że nowa zmiana to "schwyta". (...)
Od teraz kompania nadporucznika Tschurtschenthalera siedziała na wierzchołku a pod nimi o 10 m głębiej było ułożonych 5.000 kg nitrożelatyny i dookoła na wywyższeniach czekało 140 luf dział, przygotowanych do kazionośnego ostrzeliwania. (...)
Od rannych godzin 17 kwietnia był wierzchołek Col di Lany ostrzeliwany włoską artylerią. Dowódca austriackiej kompanii zarządził, żeby wszyscy, co nie pełnią służbę, ukryli się w skalnych kawernach. Ostrzeliwanie trwało cały dzień. O 21 godzinie padł ostatni wystrzał i zawładło złowieszcze cicho. O 22:30 ogłoszono na wierzchołku alarm bojowy, Włosi się zbliżają. Na dowództwo jest odesłana informacja telefoniczna, że sytuacja jest poważna, coś się gotuje. Był zaalarmowany cały front od wierzchołku Marmolady aż po siodło Falzarego. Wszędzie w okopach leżeli żołnierze, broń i artyleria były gotowe do strzału. Oczy setek obserwatorów były skierowane w kierunku, gdzie znajdowało się skalne ciało Col di Lany. Z obu stron frontu wszyscy czekali i czuwali. Była ciemna noc. Była śmiertelna cisza, cisza przed burzą. (...)
Nagle rozświeciły się włoskie reflektory. Światło przenikało po ciele góry. Dowódca na wierzchołku wiedział, że w oświetleniu reflektorów nie dojdzie do ataku, raczej obawiał się ostrzału artyleryjskiego. Cały front czekał. Gdzieś u skalnego wylotu po drugiej stronie palec porucznika Caetaniego nacisnął przycisk... była dokładnie 23:30, 17 kwietnia 1916.(...)
Góra się otworzyła, 10.000 ton bloków skalnych z rozerwanymi ludzkimi ciałami wyleciało w powietrze. W tym samym momencie artyleria z pobliskich kopców rozpoczęła kolejny obstrzał. Obrońcy ukryci w skalnej kawernie wyruszyli do wyjścia. Wyjście jednak było zawalone. Kiedy go uwolniono, nikt nie mógł wychylić nawet nosa. 100 m lej, który się wytworzył na wierzchołku (resztki tego leja są dobrze widoczne na 7 zdjęciu Reinholda) i wyjścia ze skalnych schronów były pod obstrzałem. Niebawem obstrzał artyleryjski zamienił się w odgłos strzelania z karabinów. To Włosi wychodzili z podziemi i próbowali opanować wierzchołek. Patrol obrońców na lewym skrzydle, który był uchroniony od wybuchu miny, krótko bronił się przesile Włochów. Kolej przyszła na resztki obrońców ukrytych w skalnych kawernach. W nich było powietrze od wybuchu pocisków tak skażone, że pozostały im dwie możliwości. Wewnątrz się udusić lub zginąć od wrzucanych granatów przeciwnika albo poddać się. Zdecydowano poddać się. (...)
Stare pozycje obronne na górze były zmienione do niepoznania. Tam, gdzie do ostatniej chwili służyli cesarscy myśliwcy, zionął ogromny krater, który w jednej chwili pochłonął 200 mężczyzn. (...)
Po zdetonowaniu miny na Col di Lanie i zajęciu wierzchołka przez Włochów, strefa walk przeniosła się na sąsiedni Cima Sief. Miny, włoska 6. 3. 1917 i austriacka z dnia 21. 10. 1917, odpalone w pobliżu tej góry wytworzyły gigantyczną wnękę, ale tak status quo był zachowany.
    - pozycja Austriaków na Cima Sief, którą już utrzymali do końca walk w Dolomitach.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-10-2018 06:26 PM przez Stasiu.

08-10-2018 06:24 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: