Skończyła się górska jesień, zaczynają się miesiące zimowe. Dla jednych jest to czas przerwy w górskich wycieczkach, dla innych to właśnie teraz rozpoczyna się okres najbardziej niezapomnianych wrażeń z górskich szlaków.
Życzę wszystkim zimowym górołazom jak najlepszych i przede wszystkim bezpiecznych wrażeń, a później jeszcze lepszych relacji i zdjęć zamieszczanych tutaj, właśnie w tym wątku dla wszystkich Forumowiczów GŚ
Na sobotę zaplanowaliśmy Beskid Śląski /punkt kontaktowy i nocleg w Wiśle/, w planie Barania Góra, co więcej zobaczy się na miejscu ... jest kto może zainteresowany spotkaniem z ludźmi z Karkonoszy?
Spotkanie z Karkonoskimi Góralami odbyło się i było bardzo udane. Spotkaliśmy się w sumie w czwórkę: Sylwester, jego żona Gosia, tomtur i ja. Humory dopisały, beskidzka zima również stanęła na wysokości zadania, a o szczegółach mam nadzieję przeczytacie wkrótce.
Kilka fotek na dobry początek:
Jak już obiecałem wcześniej, przedstawiam relacje z mojego pierwszego w tym roku, naprawdę zimowego wypadu w góry (nie licząc opadów wrześniowych w Tatrach podczas mojego pobytu, o którym już pisałem).
Wyjazd ten nie był jakoś specjalnie planowany, miałem ochotę się wybrać w górki ale nie wiedziałem jeszcze dokładnie kiedy, po dłuższym zastanowieniu, czyt. jeden wieczór i poparciu tej decyzji przez „naszego” Pedro, za co jestem mu teraz bardzo wdzięczny (kłaniam się nisko), zapadła decyzja.
Budzik został nastawiony na 5:30 ale i tak nie był potrzebny. Byłem tak przejęty nasłuchiwaniem czy przestało padać, że i tak mało spałem. Niestety całą noc słyszałem krople deszczu spadające na mój parapet. Nadeszła pora wstać. Wyglądam przez okno, okazuje się ,że gwiazdy nieśmiało się przedzierają przez chmury, pojawiła się nadzieja. Zostało jeszcze zrobić gorącą herbatkę do termosu, spakować plecak i ruszam na dworzec PKS. Po drodze, jak zresztą zawsze, kupuje jeszcze bułeczki w piekarni, które posłużą mi dzisiaj jako obiad wraz z konserwą.
Pogoda się poprawia, już wyjeżdżając z Krakowa świeci pięknie słoneczko. Autobus jest pełen turystów, którzy jadą do Zakopanego. Oddalając się coraz bardziej od Krakowa pojawia się coraz więcej śniegu, najpierw będąc na szczytach otaczających Myślenice, potem pojawia się już na poboczu drogi. Po dotarciu do Nowego Targu pogoda się nieco pogarsza, zaczyna padać mokry śnieg co wraz z wiatrem stanowi średnią przyjemność. Chodniki w mieście są pełne błota pośniegowego. Po zasięgnięciu informacji u miejscowych, a także wywiadu dzień wcześniej decyduje się jednak na skorzystanie z linii miejskiej nr 2, aby jak najszybciej się dostać do Kowańca. W dość szybki sposób znajduje się na początku szlaku. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie; dopiero co padał śnieg, teraz znów świeci słońce. Pozostało mi jeszcze przejść kawałek asfaltowej drogi pośród miejscowych domów aby dostać się na ten właściwy szlak (tj. taki, na którym nie ma asfaltu).
Świeży śnieg na drzewach wraz ze słońcem tworzą piękną kombinacje. Szlak jest pusty. Przez dłuższy czas idę sam, dopiero po jakimś czasie spotykam idącą w tym samym kierunku parę, która odpoczywa na polanie, wymijam ich. Teraz ze śladów wynika, że wcześniej szło tędy max dwoje ludzi(szkoda, że to nie ja jestem pierwszy). Pięknie wyglądają wszystkie chatki, które znajdują się na kolejnych polanach. W miarę wspinania się do góry zaczyna być coraz więcej śniegu, a z północy nadchodzą kolejne chmury zwiastujące opady. Widoczność nie jest dzisiaj zbyt dobra, tylko chwilami widać część podhala, o widoku Tatr jak na razie można zapomnieć. Zaczyna prószyć, potem sypać, aż do momentu gdy widoczność spada do 200m. Trzeba dobrze pilnować zegarka aby nie stracić zbyt dużo czasu na podejście. Wychodząc z lasu na Polanę Waksmundzką śnieg chyba pada najmocniej, trzeba się dokładnie wpatrywać w przebieg szlaku bo ślady poprzedników znikły. Z widoków nici, może podczas powrotu się coś poprawi...Czas jest dobry, idę dalej. Opady powoli ustępują. Szlak jest zasypany, a pod warstwą świeżego śniegu płynie woda i jest błotko, które w pewnych miejscach tworzą dość znaczne kałuże, łatwo trafić w taką niespodziankę, stuptuty się przydają.
Na szlaku pusto i cicho, świetnie, można odpocząć od zgiełku. Dochodząc do polany Wisielakówka gdzie łączą się szlaki spotykam kilkunasto osobową grupę, która schodzi z Turbacza do Łopusznej.
Już niedaleko, widoczność się trochę poprawiła, chmury szybko przepływają nisko nad moją głową. Pięknie teraz wyglądają te drzewa.
Szlak staje się wąską ścieżką wydeptaną przez wspomnianą grupę. W oddali wśród drzew ukazuje się schronisko, idealnie, jestem na czas, nie mam żadnego opóźnienia. Robię kilka fotek, wchodzę do środka gdzie siedzą dwie pary, jednak po chwili wychodzą ze schroniska, zostaję sam.
Wyciągam swój obiadek, herbatkę i konsumuje. Przy okazji pomagam Panią w schronisku przestawić stoły na jadalni. Po obiedzie oczywiście nie może zabraknąć kawki, wypijam ją wpatrując się w okno, gdzie pojawiają się niewyraźne kontury Tatr. Wychodzę na zewnątrz aby lepiej się przyjrzeć, obchodzę zasypane schronisko dookoła, śnieg jest nie rozdeptany, świeżutki. Jeszcze parę fotek i czas wracać.
Schodząc dopadają mnie kolejne, tym razem intensywniejsze opady, dochodząc do Waksmundzkiej już wiem, że jednak widoki z niej nie są mi pisane. Miejscami jest dużo nadmuchanego śniegu, z dwa razy zapadam się do polowy ud. Jest silny wiatr; trzeba jak najszybciej wejść do lasu. Dalsza część drogi mija już spokojnie choć sypać nie przestaje, mijam kilka osób. Dość szybko znajduje się na końcu szlaku, tam gdzie zaczyna się asfalt. Pojawia się myśl, że może za wcześnie ale cóż...Idę dalej; jeszcze tylko 40 min drogą na dworzec, gdzie górska przygoda się kończy( do następnego razu).
"Góry są wyzwaniem, prowokują istotę ludzką do wysiłku, do przezwyciężania samych siebie." J.P.II
Oto kilka (zaśnieżonych) fotek. Jakość jest średnia bo nie udało mi się zorganizować lepszego aparatu.
Dziękuje Spoko. Mam nadzieje,ze następnym razem zobaczę coś więcej
"Góry są wyzwaniem, prowokują istotę ludzką do wysiłku, do przezwyciężania samych siebie." J.P.II
Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-11-2007 01:42 PM przez dzienciol313.
Oj, przyciąga i to bardzo Jeszcze taki świeży zmrożony śnieg, klimat naprawdę świetny.
P.s. Data na zdjęciach nie jest prawdziwa,był rozbrojony z karty i baterii, a jakoś potem nie było kiedy ustawić:D
"Góry są wyzwaniem, prowokują istotę ludzką do wysiłku, do przezwyciężania samych siebie." J.P.II
Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-11-2007 02:29 PM przez dzienciol313.
@dzienciol313: ładna ta ostatnia fotka .
szkoda, że nie podszedłeś kilka kroków do przodu, przed ten zielony złożony parasol .
Ta czerwona rura z literą H tez do wykadrowania, no i ta dziwna data.
Pozdrawiam
"Śląska zima".
W poprzednim tygodniu z różnych przyczyn nie udało mi się wyjść na weekendowy szlak, postanowiłem więc w ramach rekompensaty zrealizować niekarkonoską imprezę, by zadośćuczynić tęsknocie za śnieżnym szlakiem. Sprawa szybko ukierunkowała się w stronę Beskidów, bo zachęta Tomtura i podszept Paaula zrobił w mojej głowie co trzeba ...
Teraz do rzeczy: dojechaliśmy z Małgosią nocnym autobusem do zimnych Katowic, gdzie dołączyliśmy do Tomtura i Paaula, w trakcie jazdy na południe ostatecznie ustaliliśmy /scedowaliśmy decyzję na Tomka / że tym razem zobaczymy jak smakuje szlak w Beskidzie Żywieckim. Dojechaliśmy do Żabnicy, samochód pozostał przy ostatnim na szlaku sklepie /prawie jak w Wołosatem/ i wyskoczyliśmy na ... śnieg, ech czekałem całe lato i wreszcie się doczekałem ... Wyekwipowani jak należy i wyposażeni we wszystko co potrzeba ruszyliśmy za czarnymi znakami w stronę schroniska na Hali Boraczej, szlak zaśnieżony, śnieg suchy, świeżo-spadły, szło się akuratnie, szybko i sprawnie, doczekałem się zimy, doczekałem się śniegu, tym bardziej, że zakładałem szlak , albo jak kto woli "zmieniłem się w ratrak". Na Hali Boraczej toast należny należnym trunkiem, trochę czegoś tam na wzmocnienie i szlakiem czarnym w stronę Redykalnego Wierchu, pod schroniskiem minęła nas grupa młodzieży, tak z 30 osób, ale na szczęście poszli oni dołem /zielonym/ w stronę Hali Liptowskiej. Od tego miejsca - rozgałęzienia szlaków poczułem, że w Beskidzie jest już zima, słońce zaszło, powietrze się wyostrzyło, niebo na południowym zachodzie okraszone chmurami przybrało barwę ciemnej szarości, a szlak pokazał się dziewiczo nieskalany czyjąkolwiek obecnością. Na Redykalny Wierch nie weszliśmy, bo szlak poprowadził bardziej z południa, a na eksplorację pozaszlakowego lasu niespecjalnie był czas, tym bardziej, że bez rakiet przy coraz głębszym śniegu i krótkim już dniu nie mieli byśmy możliwości dojść tam gdzie założyliśmy ...ulepiliśmy za to bałwana /dla Majki/ na Boraczym Wierchu. Tu kilka słów o uczestnikach: Tomtur - duży facet, który serce śląskie ma na wierzchu, zaraża pasją górołaza i niewątpliwie wszędzie w Beskidach jest "u siebie", Paweł - miły i bardzo sympatyczny gość, który jeszcze bardziej niż ja cieszył się z głębokiego śniegu i z którym nie straszne zasypane góry, o Małgosi nie napiszę, bo to po prostu moja żona, a ja to po prostu ja, kto mnie poznał ten już wie .
Z podanego miejsca żółtym przez Halę Gawłowską /pzdr. dla Biosa/ i Bieguńską głębokim /70-80 cm/ śniegiem doszliśmy na zasypaną Hale Liptowską, tu nurek do schroniska i dalej na Halę Rysiankę, gdzie zabytowaliśmy należnie i trochę wzmocniliśmy się i jadłem i napitkiem. Z Rysianki już łatwo, bo wydeptaną przez wcześniej opisaną grupę ścieżką szlakiem zielonym do miejsca parkowania - pod Skałkę i powrót do Jastrzębia. Biękne są Beskidy, inne trochę niz Karkonosze, ale przecież równie piękne, a tym bardziej piękne zimą, nie zobaczyłem ich za wiele, ale czyż nie o to chodzi by mieć powód do powrotu?
Co działo się w Jastrzębiu nie napiszę , chcę tylko w imieniu swoim i Małgosi podziękować i Bożenie i Tomkowi za gościnę i życzyć sobie, by kontynuum nastąpiło jak najrychlej.
Dziękuję za tą imprezę, dziękuję za te Beskidy, pozdrawiam i do ... następnego razu.
ps. Górny Śląsk jest ok i gdyby nie to, że już mam swoje miejsce na ziemi, to kto wie... bo dobrze mieszkać między Takimi ludźmi.
Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-11-2007 08:38 PM przez Sylwester.
Wiem,że nie jestem najlepszym fotografem ale dla mnie to ma być pamiątka,zresztą z czasem dojdę do wprawy,mam taka nadzieje
A ta lepsza?
Już wspominałem,że aparat który miałem nie miał nawet optycznego zbliżenia,tylko cyfrowe,a data jest moim niedopatrzeniem, po prostu nie wyłączyłem tego w menu:/
Pozdrawiam.
"Góry są wyzwaniem, prowokują istotę ludzką do wysiłku, do przezwyciężania samych siebie." J.P.II