Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (4): « Pierwsza [1] 2 3 4 Następna > Ostatnia »
3 w 1 - Dolomity 2017
Autor Wiadomość
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #1
Rolleyes  3 w 1 - Dolomity 2017

Motto (dedykacja własna dla Lidki i Yotera): "Dla nas trzech to nic nowego. Całe dwa tygodnie przebiegały w duchu powiedzienia: "To są nożki rade, jak sie dupka siednie". Faktycznie było tego sporo nowego przedreptane i pozwiedzane. Czołem Feraciarze."
Kolejny wander (wyprawa) jest już dla nas trzech (nawet pięciu) tylko wspomnieniem. Jednak wspomnieniem na wskroś udanym. To w tytule 3 w 1 nie oznacza trzech nieszczęśników na jednej wyprawie, ale trzy całkiem odmienne wyprawy w jednej. Najpierw to były Dolomiti di Brenta, które dla nas były jeszcze turystycznie panieńsko niepoznane, potem zahaczenie o jezioro Garda, gdzie zostaliśmy duchowo napełnieni i na koniec nasze stare sercowe Dolomity. Wszędzie odkrywaliśmy coś nowego. W niniejszej relacji postaram się uwiecznić moje przeżycia, które będą mi przypominać spędzony czas.
Dane techniczne:
DOBA : 12.8. - 26.8.2017
PRZESTRZEŃ: Dolomity Brenta, okolice Lago di Garda, Dolomity (więcej danych u poszczególnych relacji)
OBIEKT (do spania): schroniska Graffer, Casinei, Brentei, Alimonta, Tuckett, campingi ZOO w Arco i Malga Ciapela
ODLEGŁOŚĆ (obliczona według przeliczenia): Będzie podana u poszczególnych relacji
CZAS (według naszych danych): Będzie podany u poszczególnych relacji
OSOBY:
- forumowe - Basygarde1, Pedro, Stasiu, yoter
- nieforumowicze: Lidka
- otarli się o nas: nikt
PODARUNKI: Każdy wieczór we włoskich schroniskach 1 l wina.

Pierwsza w 1 - Dolomiti di Brenta
Dla mnie wielka nieznana i wielkie oczekiwania z tego pasma górskiego. Aczkolwiek są to kopczyki już na prawo rzeki Adygi (Alpy Retyckie), to są często zaliczane jeszcze do prawdziwych Dolomitów ze względu budowy geologicznej. Jednak, jak sami mogliśmy zobaczyć, kopczyki Brenty tworzą już jednolitą całość ze standardowym grzbietem, rozsochami i głębokimi Bocca (przełączkami, szczerbinami). Nie ma tu typicznych dolomitowych skalnych monolitów. Już długo się do nich przymierzałem i w tym roku nadarzyła się pierwsza okazja. Mogę już teraz zdradzić, że mi się bardzo spodobały i na pewno jeszcze tam powrócę.

Dzień pierwszy, sobota 12.8. - Jednak najpierw się trzeba zejść

Plan był łatwy. Miałem zajechać pociągiem do austriackiego miasta Kufstein niedaleko Niemiec i tam mnie mieli zwinąć Yoter z Lidką. Potem przez Brener na Passo Campo (1683 m), przełęcz niedaleko Madonny di Campiglio. Z przełęczy wygodnie kolejką linową i zejście do pierwszego punktu noclegowego w schronisku Graffer al Grosté (2261 m). Jednak sytuacja nie potoczyła się tak prostolinijnie, ale ze względów niedoskonałości komunikacji kolejowej trzeba mnie było zwinąć w niemieckiej mieścinie Bad Endorf. Gdyby się moi współtowarzysze nie ułaskawili nade mną, to bym z tym worem tam siedział chyba do dzisiaj. Problem w tym, że na Passo Campo dojechaliśmy o 19:30, to jest dawno po zamknięciu kolejki. Tedy czekało nas normalne drałowanie po swoich do schroniska. Fajnie się to teraz pisze, ale trzeba tak na marginesie dodać, że planowaliśmy dać nura w te górki na całych 6-7 dni. Oprócz swojej (jak najwięcej uszczuplonej) garderoby trzeba pamiętać nad ferratowym badziewiem i rakami. No i ludziki turystyczne pochodzące z naszych okolic mają dodatkowy ciężar w postaci prowiantu. Może jednak ktoś z naszych ma taką pracę, że może konkurować zarobkiem tutejszym i wtedy prowiant odpada. Schroniska oferują bogaty sortyment miejscowych potraw. Potem sporo miejsca zostaje w plecaku i można śmiać się z tych co muszą taszczyć swój cały dorobek.
   
Yoter nam pokazuje jak to z tymi worami naprawdę wyglądało. Do schroniska normalna dreptówa. O tej porze cicho wszędzie, głucho wszędzie. Parę spóźnialskich idzie w dół i tylko my w odwrotnym kierunku.
   
W końcówce trzeba nawet nam już na czołówkach. Do schroniska dochodzimy około 21:30. Na szczęście mamy rezerwowany nocleg, ponieważ jest pełno. W tutejszych górach schroniska nie znają spania na glebie. Chyba trzeba potem jako bezdomny, złożyć główkę gdzieś na kamieniu. W schronisku mamy ofertę na kolacyjkę. Lazanie były wyśmienite. Myśleliśmy, że to tylko tyle, ale to był początek. Potem było główne danie. To już nie było tak udane. Kolejne dania raczej już odmówiliśmy. Sporo ten wieczór nie pobalangowaliśmy. Zagnało nas do wyrka. Może następny dzień będzie lepszy i też więcej górskich fotografii.
   
Od lazani w schronisku Graffer al Grosté śle pozdrowienia nasza trójca forumowa. Dobranoc



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
02-09-2017 09:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
grabarz
Adrian
*****


Postów: 1,862
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2014
Status: Offline
Post: #2
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

To początek mieliście udany ok



''(...) nigdy nie umiałem pogodzić się z tym, żeby wracać z niczym. Zawsze próbowałem jeszcze raz. Czasem nawet wbrew logice, ale zgodnie z jakimś wewnętrznym przekonaniem.'' (J.Kukuczka)
03-09-2017 07:16 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #3
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Niezłą zaprawe w pierwszy dzień mieliście. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy suto doprawiony fotkami Wink


Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-09-2017 08:23 AM przez Oliwka.

03-09-2017 08:23 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #4
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Dzień drugi, sobota 13.8. - Nic innego, tylko w góry

Skutecznie na nas czeka słynna Vie delle Bocchette. Dzisiaj mamy w planie odwiedzić jej pierwszą część - Sentiero Benini. Rano mamy nareszcie możliwość w pełni napełnić się bliskimi i dalekimi widokami.
   
W lewo widać Cima del Grosté (2901 m). Stąd wygląda na łakomy kąsek. Aczkolwiek Bocchette go omija, można na niego wejść łatwą drogą. Moje zapały na odwiedziny tego kopca później opadły, kiedy poczułem ciężar plecaka na swoich plecach. Śniadanko dajemy już w naszym stylu na podium widocznym na zdjęciu. Opuszczamy w dobrym nastroju i oczekiwaniu dni przyszłych naszą pierwszą bazę noclegową.
   
Na Passo del Grosté (2446 m) trzeba nam jeszcze podejść jakichś 45 minut. Żeby moje przystanki wydechowe nie były aż tak widoczne, dokumentuję te dalekie widoki. Zrobiłem dwa. Zdecydowałem się na udokumentowanie jednego. Więcej dostępnego.
    - zaśnieżona grupa Adamello i w prawo grupa Presanella ze swoim najwyższym szczytem Cima Presanella (3558 m), na który chciało się wejść.
W siodle zaczyna się prawdziwa zabawa. Można dodać, że Sentiero Benini jest tylko taki rozgrzewający chodniczek do dalszych części Bocchettki.
   
Szlak się powoli podnosi. Wapienne plató z widokiem na ząb Cima Grosté wcale nie przypomina, że mamy gimnastykować się na skalnych półkach. W tym miejscu już jestem pewien, że nie w tym roku będę próbował gramolić się na Grosté.
   
Wsteczny widok na siodło ze zaśnieżonym w dali Monte Cedevale (3769 m) mi daje za prawdę, że znów nie było tak płasko. Plató mieni się powoli na skalną półkę. Po obejściu Grosté, pokazuje się nam półka pod Campanila dei Camosci a Cima Falkner. To jest kolejna część naszej dreptówy. Tam już jest gwarantowany widok w głębiny.
   
W niektórych miejscach poręczówka ułatwia nam życie, ale niekiedy trzeba się uniżyć i sporo ugiąć główkę i kolana. To się wydaje łatwe, ale kiedy człowiek zawadzi plecakiem lub stuknie kaskiem o skałę, to człowieka wychyli z równowagi i od razu głębia się więcej przybliży, żeby nas pochłonąć. Urok tego miejsca tworzy nam kolejny wsteczny widok prawie przejdzionego kawałka.
   
W środku widzimy dla nas niepocałowane Cima Grosté z jego zejściową drogą (skalny grzbiecik i rynna z piargiem). Z prawej w 2/3 ściany widoczna trasa od Passo Grosté. Koniec półki, dalszy zakręt. Za zakrętem kolejna możliwość odwiedzenie wierzchołka - tym razem Cima Falkner (2988 m). Ja ponownie pasuję. Ciężar plecaka i jeszcze niewyrobione ciało od urzędowego stołka mnie przygniatają na miejscu. Za to Yoter jest przygotowany na oględziny tego wierzchołka. Lidka trzymie ze mną bank. Jak się na Falknera wychodziło i co było widać, musi opowiedzieć sam Yoter. My w ten czas z Lidką uszczuplaliśmy prowiantowe zapasy z plecaka. Zbliża się końcowa faza chodnika. Zejście ze skalnej wieży takich 100 m po ferracie pionowo w dół. Nie jest ona trudna, ale trzeba się liczyć z ferraciarzami, którzy idą w odwrotnym kierunku. Na płaskim cyplu kolejny powód do odpoczynku. Przepiękny widok przez wąską dolinę Perse na jezioro Molveno.
   
Ciekawe co tam akurat robili plażowicze? Czy też spoglądali do góry i wypatrywali dziwolągów, którzy w taką pogodę łażą po górach? Powoli kończy się nasza wędrówka.
   
Jeszcze parę wygibasów na półkach dla treningu i kończą się techniczne miejsca. Dla przypomnienia kolejny widok wstecz, żeby zobaczyć ciekawe miejsca.
   
Czerwony punkt pokazuje nasze miejsce postoju z Lidką. Strzałka "F" wyjście na Falkner. W dół pokazuje strzałka 100 m ferratę. Jest 12:30 i my po 4 godzinach od Passo Grosté docieramy do Bocca di Vallesinella (2907 m). Przełączka, z której już widać kolejną część Bocchettki i piramidę drugiego najwyższego szczytu - Cima Brenta (3143 m). To nas czeka już inny dzień.
   
Na lewo w cieniu C. Brenta widać Cima Roma - szczyt, który nam będzie jeszcze z Cima Sella pomagał w orientacji oznaczyć prawidłowo przebieg kolejnej fazy trasy. Na przełączce opuszczamy grzbiet wraz ze szlakiem. Trochę niżej na usypisku trzeba uważać.
   
Tutaj jest umieszczony drogowskaz, który w lewo do góry pokazuje dalszy przebieg Sentiero Benini. Zboczem Cima Sella i paru drabinkami "sentiero" kończy się dopiero w Bocca del Tuckett (2648 m). Jednak my postanawiamy już zakończyć nasze dreptanie po Bocchettce i zejść od razu do schroniska Tuckett. Kiedyś tutaj był lodowiec Vallesinella. Dzisiaj jest chyba zasypany kamieniami.
   
Wcześniejsze zejście z trasy ma jeden zasadniczy powód, który za nami snuł się cały czas na Brencie. Trzeba było zamówić sobie nocleg. W ten dzień wypadał nocleg w schronisku Tuckett, tylko, że było pełno. To jest chyba największy mankament całej Brenty. Przepełnione schroniska. Mnie to przypominało Tatry w sezonie. Yoter, co by z naszej trójki najlepszy tłumacz, dwoił się i troił, żeby zyskać dla nas jakieś miejsca noclegowe. Jego życzenia były wysłyszane i na kolejne dwie noce mieliśmy kwaterę w prywatnym schronisku Casinei (1825 m). To oznaczało 1 godzinę schodzenia na więcej i straty 400 m przewyższenia. Jednak trzeba nam jeszcze dokończyć dzisiejsze wędrowanie.
   
Znów kolejny wsteczny widok. Na lewo widać w tyle piramidę Cima Roma, od której schodziliśmy lewym piargiem. W środku pierwszy raz nam się pokazuje charakterystyczna "płetwa rekina" Cima Sella. Omijając szczyt, Sentiero Benini przechodzi na jego prawą grań i kończy się w głębokim zarysie Bocca dei Tuckett. Dalej już zaczyna się kolejna część Bocchettki - Via delle Bocchette Alto granią Cima Vallesinella. Od Bocca dei Tuckett snują się resztki lodowca Brenta. Kiedyś tutaj wiodła trasa do/z szczerbiny. Głębokie wymieliny spowodowały, że się schodzi rezerwowym wariantem. Jest 14:30 i my po 7 godzinach właściwie mieliśmy kończyć przy schronisku Tuckett (2271 m). Jednak, jak wcześnie informowałem, trzeba było zejść jeszcze niżej do schroniska Casinei. To nam trwało kolejną godzinę.
   
Nie mogę się oprzeć, ale widok od schroniska Tuckett na "płetwę rekina" uważam za jeden z najlepszych widoków w Brencie. Kończymy dzisiejszą naszą wycieczkę. Za mnie mogę powiedzieć, że było fajnie, ale totalnie mnie to wyczerpało. Nawet stwierdziłem, że w plecaku taszczę rzeczy, bez których mógłbym się obyć. Wyczerpanie było takie, że ten wieczór odpuściliśmy sobie napój bogów i zapadliśmy snem sprawiedliwych.
   
Lidka i Yoter przesyłają pozdrowienia od kuchcenia już "naszej" kolacyjki za schroniskiem. Dobranoc.

Ciąg dalszy - Sentiero SOSAT Big Grin



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-09-2017 06:40 PM przez Stasiu.

03-09-2017 06:39 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
yoter

*****


Postów: 1,094
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2009
Status: Offline
Post: #5
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Początek trasy na S.Benini z Pietra Grande w tle.     Tutaj Stasiu na szlaku.     A tutaj widok na Cima Brenta z Cima Falkner.     Szybciutka wspinaczka na szczyt. Wejście łatwe, a że bez plecaka to tak naprawdę był odpoczynek Smile. I jeszcze z końcowej części trasy.    



góry to początek nieba
04-09-2017 06:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #6
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Fotki oczywiście superowe ale ta "płetwa rekina " faktycznie pięknie się prezentuje ok


04-09-2017 07:13 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #7
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

W jednym przewodniku nawet czytałem, że tam można łatwo wejść.
Janusz fajny miałeś widok na Falknerze. ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
04-09-2017 07:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Pablo
pablo
*****


Postów: 10,672
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2006
Status: Offline
Post: #8
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Zaraz do spania sobie poczytam Wink



Zaprzyjaźnij się z człowiekiem, który chodzi po górach
04-09-2017 08:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #9
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Stasiu napisał(a):
W jednym przewodniku nawet czytałem, że tam można łatwo wejść.


Znaczy łatwa ferrata, czy normalny "ludzki" giggle szlak ?
Bo ja jestem szczerze zainteresowana Smile


05-09-2017 08:16 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #10
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Dzień trzeci, poniedziałek 14.8. - Znów nas było stać tylko na sentiero

Nocleg w innym schronisku zmusił nas do pierwszego zweryfikowania naszych planów. Nie możemy kontynuować poznawanie Bocchettki, ale wybieramy rezerwowy wariant - sentiero SOSAT. Nie będzie to żadna małpia droga. Jednak też to nie będzie przechadzka w różanym ogrodzie.
   
Rano przed schroniskiem Casinei, wraz z nami, mają bibę chłopcy z psami gończymi. Później się okaże na drodze do Tuckettki, że rozgrywają jakieś zawody. Pieski goniły po krzakach tu i tam, czasami plątały się na chodniku pod nogami. Musiały czegoś szukać. Było czasem słychać zadzwonienie dzwonka. To chyba oznaczało spełnienie zadania.
   
Dla nas ponowne podejście do Tuckettki. "Płetwa" jest dla nas drogowskazem. Dzisiaj idzie się o wiele lepiej. W schronisku zostawiamy sporo meneli, które nie będą potrzebne. Nie trzeba też tyle forsować. Dlatego robimy postój na Tuckettce.
   
Dla tych co jeszcze nie są zrozumiani, z jakimi warunkami cenowymi trzeba w górach Italii walczyć, daję do zrozumienia, że ten napój w kuflu kosztuje 5 Eur. Uśmiecham się do kamery tylko z powodów reklamowych. U mnie na Kopcu w Błędowicach miałbym za taką cenę 5 takich kawałków. No jasne, ktoś by powiedział, że tam napój turystyczny też kosztuje 1 Euro. Te 4 Euro są opłatą za widoki. Czas wyruszyć. Czekają na nas.
   
Więcej jak połowa trasy jest normalnym górskim chodnikiem i nic nie świadczy o tym, że SOSAT nie jest znów taka sielanka. Od schroniska obłąkiem przechodzimy na przeciwległy stok. To kamienielisko, to pozostałość po lodowcu Brenta.
       
Yoter na drabince i przejście między blokami skalnymi, jeszcze nie prezentuje jakieś ferraty. Te nas czekają później.
   
Po czasie chodnik powoli zanikający między skałami zaczyna coś wieszczyć. Sentiero SOSAT umie pokazać pazurki. Nie jestc tego sporo, ale jednak coś. Ten bajkowy chodnik dochodzi do skalnego urwiska. Droga jakby kończyła na skraju ciemnej przepaści.
   
Ktoś by zapytał. faktycznie tam muszę zejść. Tak. Powrotna droga nie wchodzi w rachubę. Czeka nas cały zestaw w postaci drabinek i półek.
       
W takich miejscach poznać prawdziwego ferraciarza. Lidka, jakby nic, obstrykuje okoliczne skały i górki. Na lewo wdole widać kontynuację chodnika, który się nam na tej skale urywa. Za węgłem nas czeka jeszcze spora atrakcja. Przed nami wypina się prostopadła zachodnia ściana Pte. ai Campiglio.
   
W skalnej szczelinie jest wkliniony ogromny głaz. Trzeba po nim przejść (niezabepieczone). Nie jest to takie trudne, ale niektórym mogą zwiększyć ilość adrenaliny w krwi. Po drugiej stronie jest umieszczona drabinka (x). Jednak wychodzi się na trochę więcej w prawo umieszczonych klamrach (czerwona strzałka).
       
Lidka sobie jakby nic pozuje na wcześniej wspominanym głazie. Yoter dla odmiany szykuje się do zweryfikowania pionowej ściany, na szczęście osadzonej klamrami.
   
Chodnik odnaleziony, jest poręczówka i ponownie wchodzimy do poziomu. Po niecałej godzinie ferratowania, znów jesteśmy na via normale. Skalna półka jest umieszczona w ścianie i z dołu nie jest zbyt widoczna. Zawsze gdzieś od zielonego miejsca wygląda to przepaściście a u góry szeroka ulica.
       
Trzeba nam wybierać z dwu schronisk jedno. W dole Brentei lub u góry Alimonta. Brentei wygrywa. Jest po drodze. Na Alimonta też przyjdzie czas.
   
Trochę gimnastyki i faktycznie już kończymy na dzisiaj z drabinkami. SOSAT jest taką słabą herbatką w stosunku do Bocchettki. Jest 13:30 i po 4 godzinach od Tuckett jesteśmy przy kolejnym schronisku. Jest to Brentei (2182 m).
   
Chyba najlepiej usytuowane w całej Brencie. Wszędzie od niego jest obstojnie daleko. Można przejść nami akurat absolwowaną SOSAT, można dobrze startować na Bocchettę Centrali, z większym zaparciem też Bocchettę Alto, można przedrałować szczeliny Brenta lub Camosci i startować w kolejną część Bocchettki - Sentiero Brentari, Castiglioni, Martinazzi i Ideale. W końcu jest też możliwość łatwego wycofu do doliny w razie załamania pogody.
   
W pobliżu Brentei jest kapliczka, od której znów przepiękny widok na główny grzbiet. Widzimy szczelinę (Bocca) di Brenta (2552 m) i na lewo Cima di Brenta Bassa (2809 m). Pod szczeliną zaczyna/kończy się Bocchette Centrale. Tam pójdziemy za dwa dni. Teraz nam muszą wystarczyć tylko widoki.
   
Żegnamy się z Brentei i jej kapliczką. Jutro tutaj będziemy nassawać wieczorną atmosferę. Nam trzeba pomykać znów niżej. Czas schodzenia umilamy sobie widokami z dreszczykiem. Nawet tutaj są półeczki wgryzione do pionu. O 16:30 jesteśmy na miejscu. 8,5 godzinna wycieczka nie wskazuje na to, że zmarnowaliśmy dzisiejszy czas. Wieczorem bilansowaliśmy dotychczasowe zabawy przy dzbanku boskiego napoju. Beskiniska by miała z nas radość. Miło się wspomina.
   
Tym razem moja osoba pozdrawia z chodnika dzisiejszej zabawy. Dobranoc.

Następny dzień. Też może być nudnawo.uhm

Oliwko, "płetwa" ponoć via normale.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-09-2017 08:26 PM przez Stasiu.

05-09-2017 08:24 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
yoter

*****


Postów: 1,094
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2009
Status: Offline
Post: #11
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Fajny dzień. Trochę trekingowo trochę feratowo. Szlaki na Brencie dobrze oznaczone. Nawet pośród kamoli nie ma wątpliwości gdzie iść.Smile Tutaj zdjęcie z rana - Stasiu nieopodal R. Tuckett.     A tutaj tuż po opuszczeniu ferraty.     Widać w ścianie ludzi tam, gdzie byliśmy jeszcze jakiś czas temu. A tu R. Brentei z drogi na bazę.    



góry to początek nieba
06-09-2017 12:07 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Oliwka

*****


Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status: Offline
Post: #12
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Fajnie widać potęgę gór właśnie na takich fotkach jak ta Yotera - po opuszczeniu ferraty. Ludziki na tej ścianie wyglądają jak mróweczki, super ok

Stasiu, faktycznie znalazłam w necie info, że na "płetwę rekina" jest via normale, nawet jest długi opis szlaku, ale wszystko po włosku, może po remoncie znajdę wolną chwilkę i spróbuję coś doczytać. Wiki mówi tylko, że prowadzą dwie drogi, północna i południowa. Patrząc na ten szczyt odnosze jednak wrażenie, że jest molto difficile Big Grin


07-09-2017 12:45 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #13
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

yoter napisał(a):
Fajny dzień. Trochę trekingowo trochę feratowo. Szlaki na Brencie dobrze oznaczone. Nawet pośród kamoli nie ma wątpliwości gdzie iść.Smile Tutaj zdjęcie z rana - Stasiu nieopodal R. Tuckett. A tutaj tuż po opuszczeniu ferraty. Widać w ścianie ludzi tam, gdzie byliśmy jeszcze jakiś czas temu. A tu R. Brentei z drogi na bazę.

Janusz, nie masz co innego do ostatniej fotografii. uhm Obaj daliśmy z tego samego miejsca. giggle



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
07-09-2017 06:28 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #14
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Dzień czwarty, wtorek 15.8. - Coś dla trekkingowych (Oliwka)

Dzisiejszą wędrówkę bym raczej nazwał "taktycznym posunięciem". Święto (15.8) z ładną pogodą miało swój efekt. Brenta stała się tatropodobna. Ludu na szlakach co niemiara. Schroniska pękały w szwach. Na szczęście udało nam się zarezerwować nocleg w Brentei. Miało to jednak jeden nieplanowany negatywny efekt. Znów tracimy kolejny dzień. I te dwa dni (wczoraj i dzisiaj) będą nam brakować w strategicznej grze - Poznajmy Via ferrata Bocchetta na wskroś. Na to potrzeba 5 dni ładnej pogody + 2 dni na dojście i zejście. My będziemy dreptać już drugi dzień w dolnych partiach na rezerwowych wariantach. To nam później będzie brakowało. Żegnamy się z Casinei. U szefowej (bardzo sympatyczna pani) zostawiamy zbędne badziewie. Odbierzemy później na zakończenie wyprawy po Brencie.
   
Dla tych, co by chcieli utrzymywać się na ofertach tutejszych kuchni, podaję jedną taką. Dzisiaj mamy lajtowo, praktycznie trzeba przejść do Brentei i to jest 1,5 godziny. Na popołudnie coś wymyślimy.
   
Dominantą, która rozdziela dolinę Brenta Alta i już sporo wytopiony lodowiec Camosci jest góra Crozzon di Brenta (3135 m). Lodowiec jest zakończony szczeliną Camosci (2754 m). tam gdzieś po drugiej stronie jest schronisko XII Apostołów. Pierwotnie chcieliśmy przebadać ten szlak, ale później zwyciężył lżejszy wariant. Tam mamy w planie schodzić za 4 dni. Około południa dochodzimy do schroniska i najpierw robimy sobie piknik z oglądaniem pobliskich kopczyków. Nasz wzrok zwłaszcza przyciąga szczelina (Bocca) di Brenta (2552 m).
   
Ta góra na prawo to wcześniej wspominana Cima di Brenta bassa. Jednak ważniejsza jest ta na lewo od szczeliny. Cima Brenta alta (2960 m). W jej ścianie zaczyna/kończy się Via Bocchetta Centrale. Z tej odległości nie możemy wypatrzeć właściwej półki. Dobrze widoczny jest tylko chodnik podejściowy na piargu prowadzący do szczeliny. Wygląda łaskawy dla płuc.
   
Po zakwaterowaniu, na lekko, wyruszamy odwiedzić schronisko Alimonta (2591 m). Wczoraj widzieliśmy go od SOSAT. Jesteśmy ciekawi w jakich warunkach będziemy jutro spali i może też zobaczymy wariant zejściowy jutrzejszej wycieczki. Po godzinie drałowania pod górkę, ocknęliśmy się przed najwyżej położonym schronisku w Brencie.
   
Tutaj do szczelin głównego grzbietu nie jest faktycznie wysoko. Schronisko jest całkiem odnowione. Wszystko tchnie nowością. Powiedziałbym, że to dopiero pierwszy sezon w nowej szacie.
   
Jest ciepło i słonecznie. Odpoczywamy na ławkach przed schroniskiem. Moje oczy znów penetrują okolicę. Na zdjęciu widzimy szczelinę Armi (2749 m). Tam będziemy jutro schodzić z Bocchette Centrali. W dali widzę schodzących ludzików. Głównie się staram zapamiętać, który zejściowy wariant przez lodowiec Sfulmini jest najwygodniejszy. Później się okaże, że bardzo nam to pomogło. Pora wracać do Brentei. Trzeba się porządnie przygotować do jutrzejszej wyprawy. W tym nam wieczór pomoże kolejny dzbanek boskiego napoju.
   
Stasiu pozdrawia z matrazenlager w Brentei. Dobranoc.

Kolejny opis będzie już ferratowy - Bocchette centrale. ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
07-09-2017 08:36 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
yoter

*****


Postów: 1,094
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2009
Status: Offline
Post: #15
RE: 3 w 1 - Dolomity 2017

Stasiu napisał(a):
Janusz, nie masz co innego do ostatniej fotografii. uhm Obaj daliśmy z tego samego miejsca. giggle


Shy Gapa ze mnie. Tutaj wieczorne zdjęcie z dzbanuszkiem wina w Casinei.    

Tego dnia rzeczywiście luzik. Niezmiennie wita nas z rana Presanella na błękitnym niebie . Smile     Tutaj chwilę po występie domorosłego Pavarottiego. Tam właśnie na tej perci.     Nawet nieźle mu poszło. Nie, to nie był Stanisław. Big Grin Przy schronisku Alimonta stoi dzwon.     Ładnie brzmi. W tle Bocca degli Armi.
A tutaj ze Stasiem przed schroniskiem Alimonta     i z Lidką.     Podobał mi się materazlager w Brentei.     Czyściutko, klimatycznie. Żeby jeszcze ciepła woda była. Big Grin



góry to początek nieba

Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-09-2017 10:13 AM przez yoter.

08-09-2017 10:08 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: