RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Przeczytałam i obejrzałam całość jednym tchem. Pięknie, szczególnie zauroczył mnie dzień drugi, a i nazwa Tofany już mi się o uszy obiła. Rzeczywiście skalny raj. Nie dziwię się, że na zdjęciach tyle roześmianych buziek
Czekam na ciąg dalszy opowieści
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Klaustrofobem nie jestem, ale i tak nie przepadam za ciemnymi cieśninami:-/
Zdobyty wierzchołek przypomina mi egipską piramidę.
Rękawiczki rozpoznaję tylko Emilii (od lewej), reszta jakaś podejrzana, bo choć wszystko wskazuje, że kolejne należą do Bogny, na zdjęciach innych widać, że ma jakieś ciemne
Pojedyncze łapki są pewnie Pablo i Tomtura, chyba, że autor relacji się dołożył
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Dzień czwarty, wtorek - Na luzie Ferr. M. Bianchi
Dla mnie niezbyt ciekawie. W zeszłym roku to robiliśmy z Yoterem i Lidką, dzisiaj w większej grupie. Dla mnie to najwięcej obmacana ferrata. Ja już nie chcę! Jednak Tomtur stał przy swoim. Ponoć wszyscy mówią o kibelkach a on jeszcze w nich nie jechał. Musiałem się podwolić jego rządaniu. Co też na to myśleli Yoter i Lidka. Chyba nic, ponieważ nic nie mówili. I na dodatek co tu opisywać, kiedy już w zeszłym roku to samo opisywałem. To tak samo jak ktoś opisuje jak wylazł w Tatrach na Grzesia po 10x. Ferrata jest lajtowa czasowo, trudności znów nie przekraczają C/D. Trzeba wyjść 200 m. Ze względu na sporo ludzi, którzy mieli te same zamiary, cała ta anabaza trwała 4 godziny. Na szczęście nikt nie próbował z nas atakować od Passo Tre Croci, ale wszyscy potulnie dali się wywieźć najlepszym przyjacielem turysty na Rif. Sór Fórcia (2216 m).
Tutaj uwieczniłem szczęśliwego Tomtura, który już nie mógł się doczekać jazdy w słynnych kibelkach. W tle nasze trzy siostry od Tofanów. Na tej lewej (Rozes) staliśmy wczoraj. Schodzimy kawałek do dolnej stacji kibelkowej
Bogna jakoś niedowierzająco patrzy na tą machinę, która ma ją przemieścić o 700 m wyżej. No nic mi nie pozostaje, jak innym pokazać, że się nie trzeba niczego obawiać. Jadę pierwszy. Na dodatek podwyższam stawkę i postanawiam jechać z Tomturem. Będziemy próbowali wytrzymałość kibelka ze strony wagowej i objętościowej. To, że autor pisze tą relację, świadczy o udanej próbie wywiezienia dwu cielsk do górnej stacji.
Mam nawet obrazowo zadokumentowane, że wolne miejsce by się jeszcze znalazło. Bez straty na ludziach dokodrcaliśmy się (chyba z 15 minut) do górnej stacji. Bianchi ma jedną pozytywną właściwość, którą jeszcze nie zauważyłem u innych ferrat. Postroje zakładamy na tarasie Rif. L. Lorenzi (2932 m) i od razu z tarasu drutujemy się do liny. Żadne drałowanie pod ferratę.
Tutaj ferraciarze nam się grzecznie ustawiają do kolejki. Proszę nie patrzeć na podaną wysokość 3000 m. Ta w celach reklamowych służy do informowania turystów, którzy cel mają przy schronisku i mogą być dumni, że byli na 3000 m.
Jeszcze jedno ujęcie z początku akcji zaraz za schroniskiem i przytulamy się do skały.
Wyśmiane buzie ferratowej braci pokazują, że ekipie na rękę taka wycieczka. Trasa z początku wiedzie to chwilę do góry, to znów w dół. Takimi uskokami. Potem jednak nabiera przewagi ta dodatkowa niwelacja.
Em mocuje się z karabinkami a daleko w tyle ludzkie mrówki się mocują na słynnym mostku Sylwka na Ferrata Dibona. Ten widok dominuje na całej trasie.
Muszę się pochwalić tym zdjęciem. Nie jest to nic rewelacyjnego, ale udało mi się ująć w jednym kadrze całą ekipę i jeszcze zostało na moją nogę, schronisko i górną stację. Na trasie są trzy drabinki. Nad tą trzecią jest problemowe miejsce i dlatego utworzyła się kolejka.
Po przejściu tego miejsca przez Em, ta postanowiła swoimi zębami odciąć stalową linę, żeby już nikt nie musiał męczyć się w tym miejscu. Na szczęście się jej nie udało. W górnej części byłem niecierpliwy zobaczyć jak się ma sprawa z wariantem zejściowym. W zeszłym roku było tyle śniegu, że wariant zejściowy był nie do zejścia.
)
Wygląda na to, że w tym roku nie będzie problemów. Niekiedy jest nerwowo, kiedy ferrata jest dwukierunkowa. Po dwu godzinach na świeżym powietrzu możemy jeszcze świeżej odechnąć. Jesteśmy u celu - Cima De Meso (3154 m)
I w tyle co góra, to pojęcie. Antalao, Sorapis, Pelmo, Civetta. Kto im się oprze? Tyle tego jeszcze do przejścia. Yoter, kiedy odwiedzimy Antalao i szczyt Sorapis? Górska ekipa w pełnym rynsztunku na wierzchołku.
Powrotna droga to już bułka z masłem. Górna część omija najtrudniejsze miejsca wyjściowe.
(foto 436)
Gdzie te zeszłoroczne śniegi są? W dolnej części coraz więcej przykuwa nasz wzrok widok na mostek Sylwka. Ci, co tam nie byli chcą przedreptać tam, gdzie Sylwek w jednej ze scen walczył ze złem w filmie Na krawędzi (Cliffhanger). O 14:30 jesteśmy znów na tarasie Rif. L. Lorenci. Nieczekalscy na nic nie czekają i rwą się znów do skały, jak konie wyścigowe przed startem. Droga do mostka jest usiana przeszkodami. Drabinka, tunel i ...
takie dwie kłody, które chyba trzymią tylko na dobre słowo. Ja być na miejscu Em, nie czułbym się tak pewnie.
Ładne ujęcie głównego wierzchołka całej grupy Cristallo - Mt. Cristallo (3221 m), schroniska i tej wydzielonej grupy wszędobylskich, którzy nie musieli na mostek i machali do nas wesoło.
Podejrzewam, że Em jest członkinią organizacji Greenpeace. Najpierw chciała odciąć linę na ferracie swoimi własnymi zębami i teraz ogłosiła strajk okupacyjny zablokowaniem mostka. Niektórzy ją sobie nawet nagrywali. Na szczęście mieliśmy Tomtura, który jej domówił. On też chciał się wżyć do roli bohatera filmowego.
Tak, jak filmy sensacyjne mają swój koniec, tak skończyła się dzisiejsza nasza wycieczka. To jest "żyli długo i szczęśliwie".
Wieczór integracyjny był prowadzony z niezmienioną intenzywnością. Zwłaszcza było trzeba wytworzyć podgrupy i rozdzielić prowiant na następny dzień. Czekały nas kulminacyjne wycieczki pierwszego tygodnia. Jednak o tym w następnej relacji.
Dobranoc życzą ferraciarze z tarasu Rif. L. Lorenci.
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Wczoraj około 23... forum mi zwariowało, nic napisać nie mogłam.. wiec napisałam na brudno.. a dziś wklejam:
Ja to mam szczęście!!! Przed snem zajrzeć na forum i miec znowu receptę na fajne sny Stanisławie jesteś czarodziejem.. Czarujesz wspomnieniami, które ożywiają.. !
Jedno musze tylko dodać... Jesli czegoś naprawde się bałam podczas tego całego wyjazdu... To wlasnie tej kibelkowej kolejki.. Fatalne wrażenie. Oczywiście wsiadłabym kolejny raz.. Ale to nie było najprzyjemniejsze doświadczenie..
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
tomtur napisał(a):
Moje wrażenia z tego dnia
Fajnie tak widzieć to samo od spodu.
szewczyczek napisał(a):
Czy Dolomity są kruche? Na zdjęciach skały wyglądają, jakby się miały rozsypać.
Tak. To nie twardy tatrzański granit. Tam się to sypie na oczach. Pełno jest wiszących skał i człowiek ma uczucie, że mu to spadnie na głowę akurat jak pod nią przechodzi.
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Oj... cholera... Stasiu... korcisz tymi zdjęciami i widokami zresztą nie tylko Ty
szczególnie urzekły mnie te trzy:
specjalnie nie skomentuje relacji, bo cóż brak mi słów na te widoki, szkoda, że mnie tam nie było - o tym pewnie każdy mysli a może za rok
najważniejsze, chyba, że spędziliście ten czas razem, w takim zacnym gronie, że było do kogo otworzyć buzię, zrobić słit focie ; a w ogóle to fajnie Wam
pozdrówka serdeczne
i czekam na ciąg dalszy i relację innych uczestników
"Nie ma chyba trudniejszej do zniesienia choroby górskiej, niż brak Gór"
R. Messner
Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-09-2015 11:39 PM przez tratina.
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
tratina jak kupię mikroskop lub przynajmniej lupę to z chęcią fotki obejrzę.
..To wódka? ? słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) ? Na litość boską, królowo ? zachrypiał ? czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.?
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
RE: Jak mnie posmykano po Dolomitach - letnia biba 2015 GŚ
Stasiu napisał(a):
I w tyle co góra, to pojęcie. Antalao, Sorapis, Pelmo, Civetta. Kto im się oprze? Tyle tego jeszcze do przejścia. Yoter, kiedy odwiedzimy Antalao i szczyt Sorapis?
Stasiu, no jak "kiedy" ? W przyszłym roku ! Myślę, że chętnych nie zabraknie. (nie ma co czekać, bo jeszcze trochę i nie damy rady się tam wdrapać )