Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (2): « Pierwsza [1] 2 Następna > Ostatnia »
Śnieżna majówka w Karkonoszach
Autor Wiadomość
Wasylisa
na świetlistej ścieżce
****


Postów: 422
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2014
Status: Offline
Post: #1
Śnieżna majówka w Karkonoszach

Chętka na góry kiełkowała powoli. Dawała o sobie znać niekiedy w lesie, niekiedy w wakacyjnych wspominkach znajomych. Aż przybrała na sile na wiosnę i kazała jechać w Karkonosze - góry mego dzieciństwa.

Urodzona we Wrocławiu, pierwsze górskie kroki stawiałam w okolicach Piechowic, do Sosnówki i Borowic jeździłam na kolonie, w Zachełmiu spędziłam kiedyś Boże Narodzenie. Również z późniejszych wyjazdów mam różne wspomnienia, niektóre dobre, niektóre zaś niekoniecznie złe, ale dominuje w nich niedosyt... Tak więc Karkonosze, w towarzystwie miłej mej przyjaciółki Asi.

1 maja rano wysiadamy w Piechowicach, tam mamy bowiem spanie. Śniadanko, odświeżenie się, pogaduchy i ruszamy na spacer, na więcej nie ważąc się po nocy w pociągu, z prognozą deszczu w dodatku. Celem naszym jest zamek Chojnik, na który udajemy się - do Sobieszowa - samochodem, a dalej czarnym szlakiem. Po drodze mijamy Zbójeckie Skały - jakoś nie nachodzi mnie ochota na zdjęcia, za to nachodzi na pomstowanie, jak widzę efekty wielokrotnie opsioczonego na forum Prawa Pustej Butelki/Puszki Cięższej niż Pełna. Zbieram ze trzy takie odpadki, pakuję do specjalnej odpadkowej kieszeni w plecaku (z zamiarem wyrzucenia do kosza na Chojniku) i niedługo potem nieomal żałuję tej decyzji, bo zaczynam śmierdzieć resztkami piwa... Nic to, szlak nie salon na szczęście Wink

Na Chojniku ludzi sporo, ale tłumem bym tego nie nazwała (poza restauracją). Biegamy po murach, opowiadam Asi legendę Chojnika (a wiecie, jaka to przyjemność patrzeć, jak błyszczą się oczy komuś słuchającemu pierwszy raz historii, którą wy znacie już od dzieciństwa?), strzelamy sobie pierwsze zdjątka - i tu baterie w komórkach odmawiają współpracy, aparatów niet (to już wiecie, czego zapomniałam z Warszawy... to tłumaczy jakość moich zdjęć.). Niemniej jednak foto z Chojnika - exploring my inner Daenerys...



Wracamy szlakiem zielonym. Na skałach tuż poniżej zamku łapie nas deszcz, ale duch w narodzie nie upada i schodzimy dzielnie. Szlak wiedzie do Jagniątkowa, gdzie przecinamy w pewnym momencie szosę, przechodząc powyżej potoku Wrzosówka tuż pod czyimiś oknami. Gdyby gospodarz siedział na przyzbie, to bym powiedziała "dzień dobry", bo głupio przechodzić tak blisko czyjegoś domostwa i ignorować tę bliskość... ale nikogo nie było na progu ani w oknie.

Na łące powyżej szlak ginie, ale szybko odnajduje się w lesie i idziemy dalej. Mijamy skałki na Grzybowcu, schodzimy do Michałowic, tu zachowujemy się jak dzieci z kolonii, bo obowiązkowo zaliczamy sklep spożywczy, a w nim - ciastka z czekoladą (doskonale wiedząc o czekającym w domu obiedzie!). Szlak zmieniamy na niebieski i idziemy nim wśród świeżej majowej zieleni aż do samych Piechowic.

2 maja pora na poważniejszą trasę. Śnieżne Kotły. Podjeżdżamy do Michałowic, tam wchodzimy w las i idziemy niebieskim szlakiem. Przekraczamy potok Szklarka, który w tym miejscu wygląda jak młodszy brat kogoś, kto ma coś wspólnego z Wodospadem Szklarki Wink Pogoda jest mglista, wczorajszy oraz poranny deszcz czuć w powietrzu. Próbuję fotografować krople rosy na drzewie nad potokiem:




Każdą komórką ciała cieszę się tymi kroplami, pąkami, wiosną, której nie śpieszy się do bycia latem, której chłód jest surowy, lecz nie groźny, a raczej przypomina surowość starych mistrzów... Idziemy w górę nieco stromym, większość czasu kamienistym szlakiem. Stopniowo przyzwyczajam się do przyczepności swoich butów, zaczynam stawiać nogi tak, jak nigdy bym tego nie zrobiła w miejskim obuwiu (które i tak nigdy nie jest na obcasie itd.), za to w sposób pozwalający osiągnąć zadowalającą mnie szybkość Smile Po krótkim czasie szlak niebieski łączy się z czarnym. Przecinamy niewielkie potoczki, ścieżka zakręca na zachód, robi się bardziej stroma i kamienista, między kamieniami płynie spora strużka i mamy wrażenie, że idziemy dnem potoku. Wrażenie mija, zanim jeszcze dotrzemy do miejsca, gdzie szlak czerwony łączy się z czarnym, a tam: spotykamy pierwszych tego dnia ludzi (ostrzegamy, że poniżej na czarnym szlaku jest śliiiisko - bo jest) i zachwycamy się widokami. Widziałam je kiedyś we wrześniu, teraz pora na wiosenne mgły:






Od tego momentu droga przestaje prowadzić pod górę, a wiedzie zboczem poniżej Łabskiego Kotła (ale o tym wiemy tylko z mapy, gdyż w dalszym ciągu znajdujemy się nieco poniżej górnej granicy regla). Niedługo potem wychodzimy na Halę pod Łabskim Szczytem:




W schronisku Pod Łabskim Szczytem robimy sobie popas z kanapkami, a potem ruszamy szlakiem żółtym. Scieżka łagodnie wspina się zboczem Łabskiego Szczytu, aż docieramy nad Śnieżne Kotły. Tutaj mgła uniżenie pozwala nam docenić ich majestat. Mały Kocioł ( w tle Grzęda, a na niej RTV Centrum Nadawcze):






Wielki Kocioł, w dali Śnieżne Stawki:





Dochodzimy z Asią do wniosku, że nasz kolega, który pojechał w tym samym czasie na Islandię i wrzucał zdjęcia gorących źródeł czy innych wulkanów (wyglądało jak Mordor i dymiło), mógłby nam pozazdrościć widoków.

Od Kotłów idziemy na Przełęcz pod Śmielcem, mijając Szyszak po prawej. Wkrótce docieramy na Czarną Przełęcz, a ja trzy razy czytam tabliczkę i około pięciu pytam spotkanych turystów, czy to na pewno tu, bo jakoś za szybko doszłyśmy Wink Od Czarnej Przełęczy schodzimy niebieskim szlakiem, na rozdrożu pod Śmielcem skręcamy w zielony, a niedługo potem w czarny. Szlak wiedzie przez chwilę wzdłuż potoku Wrzosówka, a okolica wygląda tak, że mogłaby zagrać w ekranizacjach Tolkiena. Nastrój potęguje brak słońca, opary mgiełki nad potokiem, rzadkość drzew i absolutny brak ludzi (a długi weekend wszak jest).

Po pewnym czasie wchodzimy w las reglowy, a wychodzimy z niego w Jagniątkowie. Tu, podczas kontemplacji mapy okolicy, przyplątuje się łase na pieszczoty kocisko. Miziam futrzaka i życzę sobie foto - futrzak życzy sobie jednak nieustannego miziania...



Wyprawę kończymy pod Domem Hauptmanna, skąd wracamy do Piechowic samochodem.

Ciąg dalszy relacji z wyprawy, czyli 3 maja (wodospady) i 4 maja (Śnieżka) nastąpi niebawem.


26-05-2014 10:39 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #2
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Całkiem fajna relacja na debiut.
Zdjęcia -choć z tostera-dają radę reportażowo.



27-05-2014 03:20 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #3
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Ja bym więcej pochwalił Wasylisę. Jako debiutantka daje dobry przykład dla podobnych siebie. Ma odwagę, nie znając nas od razu daje relacyjkę. Wierzę, że będą z niej ludzie, pochodzi po kopczykach i potem podzieli się z nami swoimi wrażeniami. ok
Tylko jedna rada ode mnie - nie daj się skusić pisaniem przewodnika. Tego nam nie trzeba. To sobie kupimy w sklepie. My lubimy poznać subjektywne doznania relacjonisty. ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-05-2014 05:48 PM przez Stasiu.

27-05-2014 05:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #4
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Stasiu napisał(a):
Ja bym więcej pochwalił Wasylisę. Jako debiutantka daje dobry przykład dla podobnych siebie. Ma odwagę, nie znając nas od razu daje relacyjkę.

Też chciałem to zauważyć- ale bałem się przesłodzić Rolleyes. Popatrz nawet kot się poznał na Wasylisie. Big Grin



27-05-2014 06:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #5
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Trzeba nam chwalić. Młodzi tego potrzebują. To dodaje inspiracji. Toungue



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
27-05-2014 06:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Wasylisa
na świetlistej ścieżce
****


Postów: 422
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2014
Status: Offline
Post: #6
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Cytat:
nie znając nas od razu daje relacyjkę


Trochę się was naczytałam tutaj, więc bez przesady Wink A jak chcecie się popastwić nad debiutantką, to zobaczymy, czy w realu też będziecie tacy zgryźliwi, jak się spotkamy w tej Chochołowskiej Smile

Hmm, z tymi przewodnikami to jest tak, że z jednej strony uległam ich stylowi (naczytałam się opisów, zanim wybrałam coś dla siebie), a z drugiej to i one mają manierę relacji pogawędkowych.

Jak chcecie coś bardzo subiektywnego w temacie miejsca ogólnie znanego, to obiecuję relację z wejścia na Giewont, tylko nie wiem, czy wstawić ją w wątek "jak się zaczęła wasza przygoda" czy w "ku przestrodze"...

Wracając do Karkonoszy, majówki, śniegu i słitfoci, to:

3 maja rano padał deszcz, a zimne powietrze zdawało się mówić - a tam na górze śnieg, wiatr i nie idźcie. No to nie poszłyśmy, zamiast tego wybierając podziwianie wodospadów. W pierwszej kolejności Kamieńczyk, do którego podjeżdżamy całkiem blisko, a potem drepczemy przez namiastkę jarmarku Krupówkowego. Rzucają się w oczy zapożyczenia z folkloru zakopiańskiego (wszędobylskie grillowane oscypki, od których dym gryzie w oczy). Miłą odmianą lokalną są natomiast minerałki (z dokładnie opisanym miejscem pochodzenia; można nabyć coś lokalnego, o dziwo!).

Tu i ówdzie leżą pozostałości śniegu, nad potokiem unoszą się mgły, a uroda wąwozu Kamieńczyka warta jest przebrnięcia przez wszystko opisane powyżej. Mokre skały budzą respekt, szczególnie widziane wiele metrów poniżej, przez ażurową kratkę, na której się stoi.

Wiem, że istnieją lepsze zdjęcia Wink, ale mam nadzieję, że to tutaj pozwoli wam poczuć tę mgłę na twarzach:



A tu próbowałam uchwycić to dziwne przemieszanie zimy z wiosną, zielone listki i śnieg na gałęziach:




Po Kamieńczyku pora na Szklarkę. Idziemy szlakiem wiodącym przez opłotki Karpacza:








Wodospad Szklarki nie imponuje tak, jak Kamieńczyka, okolica również nie jest majestatyczna, ale we mnie budzi wspomnienia - pamiętam jak skakałam po tych skałkach i brodziłam w płytkiej wodzie jako kilkulatka. Pamiętam, jak prąd porwał mi pierścionek... I nie uwierzycie, ale przyłapałam się na rozglądaniu się za nim wśród kamieni...

Wodospad Szklarki:



I dwie psiapsiółki (obiecana słitfocia):



Przed wyruszeniem w dalszą trasę wychodzę na stragany na parkingu i nabywam tam trzy dziecinne pierścionki. I grillowanego oscypka, a co tam!

Do Piechowic wracamy niebieskim szlakiem, po godzinie urokliwego spaceru jesteśmy w domu.


Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-05-2014 07:19 PM przez Wasylisa.

27-05-2014 07:16 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #7
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Wasylisa napisał(a):
Trochę się was naczytałam tutaj, więc bez przesady Wink A jak chcecie się popastwić nad debiutantką, to zobaczymy, czy w realu też będziecie tacy zgryźliwi, jak się spotkamy w tej Chochołowskiej Smile

Nie wiem jak inni, ponieważ na Chochołowskiej nie będę, ale zawsze jesteśmy zgryźliwi. Nic nie dajemy za darmo. innocent Poczekam na opinie innych, co tam będą mieli cześć Ciebie spotkać.

Wasylisa napisał(a):
Jak chcecie coś bardzo subiektywnego w temacie miejsca ogólnie znanego, to obiecuję relację z wejścia na Giewont, tylko nie wiem, czy wstawić ją w wątek "jak się zaczęła wasza przygoda" czy w "ku przestrodze"...

Ja w zasadzie wolę temat "ku przestrodze..." Mój ulubiony. giggle Jest tam chwila napięcia i kawałek ponauczenia dla innych.
Co do relacji. To już pisałem, że mi się podoba. ok Mam nadzieję, że nie był to tylko taki jeden pojedynczy strzał w ciemności i z czasem rozwiniesz swoje relacje. ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
27-05-2014 08:44 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #8
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Stasiu napisał(a):
Nie wiem jak inni, ponieważ na Chochołowskiej nie będę, ale zawsze jesteśmy zgryźliwi.

Nooooo....ja to jestem zawsze uczynny dla dam i nawet przymilny. Rolleyes Big Grin

Z tą relacją z Giewontu- zamieszczaj śmiało. ok
Już się przygotowałem na lekturę czegoś a'la Graham Masterton a nawet zakupiłem chipsy.Smile



Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-05-2014 08:53 PM przez dr.Etker.

27-05-2014 08:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Wasylisa
na świetlistej ścieżce
****


Postów: 422
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2014
Status: Offline
Post: #9
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

"Mam z pewną górą rachunki do wyrównania." - tak albo podobnie pisał w swym dzienniku Mieczysław Karłowicz, a górą był Kościelec... Nie chcąc dzielić losu wielkiego kompozytora, starałam się ustrzec tego podejścia, idąc na Śnieżkę czwartego dnia słodkiego miesiąca maja, a zarazem ostatniego dnia eskapady.

Rachunki to stare, bo sprzed lat z górą trzynastu. Wtedy to, w lutym 2001, szliśmy na Śnieżkę większą grupą młodzieżową (pisząca te słowa liczyła wówczas wiosen siedemnaście). Wyszliśmy z Borowic. Chyba - w każdym razie nocleg mieliśmy w Borowicach. Po latach trudno odtworzyć mi ówczesną trasę, obijają mi się po głowie nazwy mijanych skał (Pielgrzymy, Słonecznik), ale kiedy patrzę na mapę, wydaje mi się niemożliwe, byśmy szli właśnie tak, jak byłabym skłonna twierdzić z pamięci. Musicie więc wybaczyć spore nieścisłości we wstępie do relacji z tegorocznego wejścia na Śnieżkę.

Pogoda - trzynaście lat temu - była z początku pochmurna, lecz nie padało i nie wiało. Jakiś czas po wyjściu w góry rozdzieliliśmy się na dwie mniejsze grupy (mogło to być przy Kotkach). Pierwsza miała iść na lekką przechadzkę, druga na Śnieżkę. Od tego momentu szlak wiódł zdecydowanie bardziej w górę. Około pół godziny po rozdzieleniu grup, gdy było już za późno na zmianę decyzji, dopadły mnie nerwobóle z lewej strony klatki piersiowej. Dolegliwość interesująca - nie jest objawem poważnej choroby ani powodem do niepokoju, obiektywnie rzecz biorąc sprawa mniej poważna od skurczu. Subiektywnie jednak - ostry ból, sprawiający, że masz ochotę zwinąć się w kulkę i jęczeć (albo chociaż leżeć marwtym bykiem na kanapie), a nie maszerować pod górę w śniegu, zwłaszcza, że obudził się wiatr i zaczęło nieznacznie sypać śniegiem.

Nic nie powiedziałam kolegom - po pierwsze, nie było to nic obiektywnie poważnego (oczywiście powiedziałabym, gdyby mi się pogorszyło), po drugie - martwiąc się o mnie, wysłaliby mnie na dół z eskortą (a nie chciałam psuć wycieczki eskorcie...). Tak więc robiłam dobrą minę do złej gry, cierpiąc i lekko, lecz stopniowo coraz bardziej ulegając strachowi, że nie dam rady.

Strach ten dodał mi może nie skrzydeł, ale na pewno napędu, gdyż szłam nie tylko utrzymując tempo grupy, ale nawet delikatnie szybciej. W pewnym momencie doszłam na początek szeregu sunącego gęsiego. Kolega przecierający szlak z lekkim niedowierzaniem popatrzył na mnie, jak powiedziałam, żeby mnie puścił przodem. Nie mógł wiedzieć, jak się czuję, raczej dziwił się, że dziewczynie chce się robić wysiłek zarezerwowany zwyczajowo dla facetów. Ale puścił.Ból nie ustępował, ale i ja nie ustępowałam. Szłam, uwolniona od lęku przed gonieniem czyichś pleców. Było to zwolnienie warunkowe, a warunkiem był wysiłek. W nagrodę zamiast wpatrywać się w cudze buty migające w śniegu tępym spojrzeniem muła idącego za pługiem, patrzyłam przed siebie, wpierw w panoramę górskiego zbocza, później już tylko w gęstniejącą zadymkę, która tymczasem nastała.

W dzieciństwie czytałam bajkę syberyjskiego (?) plemienia Samojedów "Trzy córki u Władcy Wichrów". Tam dziewczyna, która ruszyła na ratunek swojemu ludowi wśród zamieci, miała nie wysypywać śniegu z kaptura i zza pazuchy, aż dojdzie na szczyt pagórka. W nagrodę, gdy już doszła i popchnęła sanki, zawiozły ją one do samej jurty Władcy. Przypomniała mi się ta bajka, kiedy tak brnęłam, chociaż wiatr nie rozwiązywał mi rzemyków kożucha z garbowanej własnoręcznie jeleniej skóry Smile

Stopniowo widoczność malała - w końcu od jednej tyczki było widać tylko następną, w połowie długości między tyczkami dopiero kolejną. "Jeszcze jedna, jeszcze jedna..." myślałam, aż doszliśmy pod kolejne skały. Pamięć moja twierdzi, że był to Słonecznik, a mapa jednocześnie potwierdza i zaprzecza. Potwierdza, gdyż od tego momentu zamiast podejścia pod górę był marsz po zboczu, na w miarę jednakowym poziomie. Zaprzecza, gdyż nie wiem, jak to się stało, że zupełnie nie pamiętam przejścia nad Śnieżnymi Kotłami. A są wszak one po lewej, gdy od Słonecznika idzie się na Śnieżkę. I nie szliśmy wcale tak długo, a jeśli wziąć uwagę warunki pogodowe, to tym bardziej nie mogło być daleko. Z drugiej strony - widoczność była naprawdę słaba.

Przy Słonecznikach kto inny objął przecieranie szlaku, a ja - spokojna już, że daję radę - szłam środkiem grupy. Nawet niewiele widząc dookoła czułam ogrom wokół siebie - i pokorę wobec żywiołu, a jednocześnie radość i dumę, że dane jest mi być w tak pięknym miejscu mimo niesprzyjających warunków.

Tak doszliśmy do Domu Śląskiego. Tam mała regeneracja - i wiadomość, że nie możemy iść na Śnieżkę ze względu na przedłużającą się zamieć, rzecz jasna. O ile ból fizyczny ustąpił (dopiero tu!) po krótkim odpoczynku, to ból psychiczny dawał się we znaki - taki wysiłek, tyle nieomal poświęcenia, a tu trzeba rezygnować tuż przed szczytem. Nie przeszło mi przez myśl kwestionować decyzję o niewchodzeniu, ale rozczarowanie było silne.

W kwaśnych humorach wróciliśmy do Borowic, nawet nie pamiętam, którędy. To niestety jest wada wyjazdów w większej, dobrze zgranej ekipie - można się za bardzo skupić na integracji i przeoczyć widoki po drodze, zawierzając troskę o szlak prowadzącym grupę. Dlatego tak wielu rzeczy nie pamiętam.

Trudno mi oceniać siebie z tamtej wyprawy. Na moją decyzję o kontynuowaniu wycieczki na Śnieżkę można teoretycznie popatrzeć jako na objaw nieodpowiedzialności ambitnej małolaty. Ale jakoś tak nie potrafię. W sumie nic mi nie groziło, w sumie większa uciążliwość niż poważny problem. Z drugiej strony, nie zapomnę nigdy, jak zaświeciły się z podziwu oczy koledze-górołazowi, któremu powiedziałam o tych nerwobólach dnia następnego. "Przecież ty tam przecierałaś szlak!" - powiedziane tak, że nigdy żadne "masz piękne oczy" (albo i "masz zgrabny tyłeczek") nie ucieszyło mnie tak bardzo.

Epilog tej historii miał miejsce dnia następnego - w piękny, słoneczny (choć mroźny) dzień. Trasa wypadła nam tak, że zboczem, na które mozolnie pięliśmy się dnia poprzedniego, mieliśmy schodzić. Sam Duch Gór nie powstrzymałby wtedy kilku radosnych osiemnastolatków i Wasylisy, którzy zaczęli jak źrebaki zbiegać w dół, przewracać się, tarzać w śniegu, skakać przez siebie nawzajem, i biec dalej, wśród śmiechu i kurzawy wzniecanej spod nóg. Chyba odreagowywaliśmy porażkę poprzedniego dnia.

Gdzie są teraz ci ludzie... Gdzie są niegdysiejsze śniegi...

Miał być wstęp do relacji z 4 maja, a wyszła cała osobna relacja - wspominki sprzed lat. Mam nadzieję, że nie zanudziłam...


27-05-2014 09:13 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
PiotrekDz
...
*****


Postów: 3,603
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2010
Status: Offline
Post: #10
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Cytat:
Mam nadzieję, że nie zanudziłam...

Ano nie zanudziłaś, całkiem dobrze się czytało, zdjęcia też oblecą Smile. Mają w swej surowości i braku podkręcania nawet swój urok, jak to Doktor powiedział- reportażowy.



Teroz w kazdym domu tranzystory grajom
Lejom wode lejom, ludzi ogłupiajom
27-05-2014 09:30 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Wasylisa
na świetlistej ścieżce
****


Postów: 422
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: May 2014
Status: Offline
Post: #11
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Ano diabli mi wzięli i do rowu ponieśli program do obróbki zdjęć. Dzięki czemu nie spreparowałam jeszcze avatara.

Na dzisiaj dobranoc wszystkim, a Doktorowi - miłego pogryzania chipsów nad przydługim postem o Śnieżce, na Giewont zachowaj drugie pół paczki, to i zdrowiej wyjdzie Wink


27-05-2014 09:41 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Łukasz

*****


Postów: 6,465
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2007
Status: Offline
Post: #12
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Fajna relacja. Po prostu fajna Smile

A my jesteśmy zgryźliwi tetrycy ok



"I będziesz źle spał dopóki nie zapłacisz podatku"
28-05-2014 06:33 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
dr.Etker

*****


Postów: 8,835
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Nov 2006
Status: Offline
Post: #13
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Ciekawy tekst.

Wasylisa napisał(a):
W pewnym momencie doszłam na początek szeregu sunącego gęsiego. Kolega przecierający szlak z lekkim niedowierzaniem popatrzył na mnie, jak powiedziałam, żeby mnie puścił przodem.

Idąc w większej grupie dobrym zwyczajem jest wypuszczanie na czoło turysty najsłabiej idącego w danym dniu. Idzie swoim tempem a grupa nie rozwleka się zbytnio po trasie.



28-05-2014 03:21 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #14
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

dr.Etker napisał(a):
Ciekawy tekst.

Wasylisa napisał(a):
W pewnym momencie doszłam na początek szeregu sunącego gęsiego. Kolega przecierający szlak z lekkim niedowierzaniem popatrzył na mnie, jak powiedziałam, żeby mnie puścił przodem.

Idąc w większej grupie dobrym zwyczajem jest wypuszczanie na czoło turysty najsłabiej idącego w danym dniu. Idzie swoim tempem a grupa nie rozwleka się zbytnio po trasie.

No tak Doctore, ale tutaj było inaczej. Do przecierania szlaku trzeba tego najsilniejszego. Wink Chyba Wasyla wiedziała co czyni. Rolleyes



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-05-2014 04:22 PM przez Stasiu.

28-05-2014 04:20 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #15
RE: Śnieżna majówka w Karkonoszach

Wasylisa napisał(a):
(...) Z drugiej strony, nie zapomnę nigdy, jak zaświeciły się z podziwu oczy koledze-górołazowi, któremu powiedziałam o tych nerwobólach dnia następnego. "Przecież ty tam przecierałaś szlak!" - powiedziane tak, że nigdy żadne "masz piękne oczy" (albo i "masz zgrabny tyłeczek") nie ucieszyło mnie tak bardzo. (...)

Ciekawe spostrzeżenie. uhm Może akurat dla tego ostatniego kolega przepuścił do przodu, kiedy widoki na góry były marne.



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-05-2014 04:26 PM przez Stasiu.

28-05-2014 04:25 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: