Ja nie będę posyłał gromów w kierunku Lucyny. To typowy odruch sznurkowców. Dla mnie ferraty (klettersteigi) są największą pasją i umożliwiają mi przechodzenia takich tras, które by były dla mnie zamknięte, poniaważ nie było mi dane wyćwiczenia się w sznurkowym łażeniu. Jak nie ferraty, to też żadnych klinów, skob i podobnego szpeju. Trzeba wspinać się tylko tam, gdzie się ręką uchwycę i nogę postawię.
Co do ferrat w Tatrach, to ciężko się w tej sprawie wypowiedzieć. Każdy broni swojego i karci to drugie. Tylko nie wiem jak wspinanie się po piorunochronie w skale więcej narusza skalne podłoże, niż inne górskie wyczyny. Maka ma w jednym rację, Dolomity bez ferrat, by nie było całkowite napełnienie.
Sam czytałem o przygotowaniu odrutowania Czerwona Ławka i Lodowa Przełęcz. Ciekaw jestem jak to słowacy do lata przygotują. Ja jednak jestem za. Nie myślę, żeby na tym odcinku doszło do masywnego natarcia turystów różnej maści. Tego typu przejścia chyba nie będą ogólnie reklamowane.