Odpowiedz  Napisz temat 
Strony (2): « Pierwsza [1] 2 Następna > Ostatnia »
Lato-09
Autor Wiadomość
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #1
Lato-09

Witam i pozdrawiam, jako , ze już wróciłem szczęśliwie do kraju - oraz udało mi się być na "kilku" ubezpieczonych drogach oraz kilku szczytach, w razie jakiś pytań- chętnie podzielę się wrażeniami , uwagami etc.

Ferraty:

Austria - Kaiser Max Klettersteig (bardzo trudna szcz. 3 odcinek)

Italia
- na Sass Regais (3025m),
- Rodella Klettersteig (2484m),
- Lorenzi (2852m),
- Lichtenfelser (3152m),
- Valon, (3152m)
2x - Ombretta Klettersteig (3011m), (lipiec i sierpien)
- Tissi (3220m),
3x - Punta Penia (3343m) ? wszelkie warianty, (lipiec-sierpień- wrzesień)
- Punta Rocca ,
- Finansiera? (2715m),
2x - delle Trincee , (Lipiec i sierpień )
- Mescules (2940m),
- Brigada Tridentina,
- Che Guevara,
- Colodri,
- Valtournenche,
- Attilo Sieff (1450m),
- Masare?
- Roda di Vael (2806),
- Piz da Lech (2910m),
- Cima Uomo (3010m),
- Bolver Lugli (3192m),
- Canalone,
- Nico Gussela +szczyt Cima de Val Di Roda (2791m),
- Vechia,
- G. Bertotti,
- Guide Gressoney (bardzo trudna),
- Jose Angster? (F-1)
- Gran Paradiso (4061m),
- G. Biasin
- A. Pojesi + Cima Carega 2259m ,
- Via Congresso 92,
- Osvaldo Orsi


Szwajcaria

2x - Breithorn (4165m) (lipiec i sierpień)
- nieudany atak na Matta (tylko do Biv. Solveia 4003m),
- Allalinhorn (4027m),
- Erlebnisweg Almagellehorn
- Ferrata na Jagihorn (super ? tybetański most+ kratka),
- mini ferrata ( początek- ostro i trudno)
- Gorge Alpine (ciekawa ? małe problemy dla ostatniego z zespołu)
- Stockhorn (3451m).

viking

Ps.
Mozliwe, ze nie wymieniłem tu wszystkich moich tegorocznych dróg??



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-09-2009 12:44 PM przez viking.

24-09-2009 12:35 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
magda.s.77
Brak aktywacji konta


Post: #2
RE: Lato-09

Ciekawam, kto odważny skomentuje... Smile
Liczę na Stasia, naszego przodowego w sprawie ferrat.
Dla mnie to Ty nie Viking a Terminator jesteś blink blink


24-09-2009 12:51 PM
Zacytuj ten post w odpowiedzi
Mallaidh

*****


Postów: 3,723
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2008
Status: Offline
Post: #3
RE: Lato-09

Jakieś skrzyżowanie Vikinga z pająkiem chyba...


24-09-2009 01:17 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
lapikus

*****


Postów: 2,442
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2009
Status: Offline
Post: #4
RE: Lato-09

Dostałem lekkiego oczopląsu przy tych wszystkich nazwach i wysokościach. Chyba macie rację, tu tylko Stasiu jest w stanie się z tego wyznać. Ja zdecydowanie pasuję z komentarzem.



Życie już dawno nauczyło mnie wielkiego szacunku, pokory i cierpliwości do gór!!!
24-09-2009 02:39 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #5
RE: Lato-09

Witam, to tylko tyle w te krótkie "wakacje",które trwały od 24 czerwca do 9 wrzesnia, moje ubiegłe lato trwało od 8 czerwca do 9 pazdziernika - to i drog było ciut więcej.



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-09-2009 02:46 PM przez viking.

24-09-2009 02:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #6
RE: Lato-09

magda.d.77 napisał(a):
Ciekawam, kto odważny skomentuje... Smile
Liczę na Stasia, naszego przodowego w sprawie ferrat.
Dla mnie to Ty nie Viking a Terminator jesteś blink blink


Magda, nie ma co komentować. Viking zrobił wypis z przewodnika. giggle On chyba jest jak koń wyścigowy. Mam nadzieję, że nie robił tylko zasieki na kolbie sztucera, ale zapamiętał też coś ze swojej gigantycznej wyprawy i podzieli się wrażeniami. Teraz jednak musi trochę odsapnąć po takiej szychcie. Toungue



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.

Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-09-2009 05:16 PM przez Stasiu.

24-09-2009 05:16 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Tenshi

*****


Postów: 1,400
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jul 2009
Status: Offline
Post: #7
RE: Lato-09

TYLKO POZAZDROŚCIĆ !!! Wink
Gratulacje!

Dziękuję, to mój drogowskaz na przyszły rok, hihihi Smile


Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-09-2009 06:21 PM przez Tenshi.

24-09-2009 06:21 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #8
RE: Lato-09

Witam, tak jak pisałem tegoroczny plan (ze względu na rożne czynniki i tak nie został wykonany np brak Króla dolomitów, Pelmo, rejon Sciary no i przede wszystkim Matta), jednak podzielę się wiadomościami jak i tez wrzucę po kilka ujęć z tegorocznych dróg- jednak może będzie jakaś sugestia - o czym opowiedzieć najpierw?.

Stasiu - w dolomitach korzystam z opisów G. Fletchera and J. Smith -wydawnictwa Cicerone (2 tomy) i zostało mi tam "kilka" tras , których chociażbym raz nie przeszedł - hihi.

Po górach nie chodzę - dla odhaczania kolejnych dróg (szczytów), gdybym się tego trzymał to z tych 449 włoskich ubezpieczonych dróg byłbym już na końcówce - hihi, a tak jestem chyba w połowie. Na wielu drogach (szczytach) byłem po kilka razy (a moze i wiecej) np "Piz Boe" - cos ok 10 razy, "Tridentina" - tez blisko tej liczby, Tofane - 3-4, Averau - 5-6, Marmolada - 5-6. Finasiera min. 5 razy. Generalnie przed wyjazdem zawsze mam jakiś plan i staram się go "zrobić" - jednak "nic na siłę". Jako , że często chodzę "solo" - to jako osoba "stadna" ciągnie mnie do "innych" i tak np w ub roku po 3 tyg samotnego wędrowania, jak tylko spotkałem "naszych" - to dla "przypomnienia naszego języka", powędrowałem z nimi przez tydzień - po drogach - na których już byłem kilka razy - a oni zdobyli "przewodnika"- khihih.

viking

ps. Jak patrzę za okno - to aż żal, że teraz siedzę w domu - a tam w Alpach (Dolomitach) piękna jesień. Przeglądam różne fora i patrzę - czy ktoś się nie wybiera w tamte strony?



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"
25-09-2009 10:46 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #9
RE: Lato-09

Po przejechaniu w samotności kilkuset kilometrów, późnym popołudniem dojeżdzam na parking (godz 1615), by po szybkim spakowaniu plecaka w potrzebny sprzęt (1630), popatrzeniu na tablice informacyjne: i ruszam leśną ścieżką pod ścianę dzisiejszej ferraty. Celem była podobno jedna najtrudniejszych austryjackich ferrat tj Kaiser Maximilian Klettersteig . Po kilku minutach jestem pod ścianą, jeszcze tylko rzut oka na ciemne chmury , które widzę w oddali, i ruszam, ?droga? jest super ? pełno dobrych i pewnych chwytów, idzie mi się dobrze. Robie trochę ujęć, bo widoki na okoliczne szczyty a także miasteczko Zirl są super.Patrzę na chmury, jakby trochę bliżej, jednak szybko konkluduje, ze jeśli dojdą do mnie, to schowam się w grocie ( o której dowiedziałem się i przeczytałem na necie). Jednak myśl o spotkaniu się z deszczem na ferracie nie za bardzo mi się uśmiechała, toteż pnę się dość szybko , by o godz. 1700 być już na rozwidleniu ferraty (w lewo do groty, w prawo kontynuacja drogi). Kilka minut na ujęcia a także łyk mineralnej i dalej , dalsza trasa troche w górę i ?.zamiast iść dalej w górę, biegnie w dół ??, rogal na twarzy, bo ten rodzaj wędrówki bardzo lubię, (po drodze widzę tablicę SPITZ), potem jakiś trawers i ostro do góry Na razie ?luzik?, ale pogoda chcemy mi spłatać figla, i ?..właśnie dopadają mnie czarne chmury i ???.nieprzyjemny deszczyk, no cóż decyzja jedna: ubrać pelerynę i do góry(mijam kolejną tablice NISCHE), Łatwiej pomyśleć niż zrobić, no i chyba trafiam na kluczowe miejsca ? bo ściana bez chwytów (lub ja ich nie widzę?), łapie się stalowej liny (i to dość często), jest śliska jak diabli, nogi z trudem szukają jakiegokolwiek oparcia, i jak na złość?. łapie mnie zmęczenie?, trzepię rękoma i nogami, aby choć na chwilę wykrzesać resztki sił, gdyż na horyzoncie widzę czerwoną skrzynkę (wpisów), gdzie na pewno zrobię krótki odpoczynek.Całe szczęście, że autor tej drogi dopasował wiele sztucznych ułatwień dla takiego ?długasa? jak ja, bo nie powiem, było kilka chwil, ze w tych warunkach można ?mieć mokre gacie? i to nie z powodu deszczu- hihi. To fakt, że mokra ściana oraz stalowa lina, a także to, że jestem bezpośrednio po dość długiej podróży, spotęgowały te trudności, jednak wiem, że do tej pory to chyba najtrudniejsza z moich austryjackich ferrat. Wreszcie docieram (szczęśliwy) do skrzynki ? a deszcz nadal pada, choć na niebie są już pierwsze przejaśnienia, jednak musze odpocząć ? nikt i nic nie byłoby w stanie mnie ruszyć do przodu. Deszcz nadal pada, a ja dumam, a myśli i głowa krążą dookoła , uciekać w lewo (bowiem jest jakaś dróżka) czy też skończyć te drogę?, mieszane myśli targają moją duszą, ale tę decyzje podejmę za kilka lub kilkanaście minut, teraz odpoczywam. Kilka zamglonych ujęć miasteczka i przebytej drogi. Deszcz jakby się zlitował i pada coraz słabiej, toteż czekam jeszcze chwilę i ?.. idę dalej ? wiem, że mam przed sobą podobno trzeci krótki etap drogi, wg opisu - ?ostry?tj ?E?, jednak wbijam ?sobie do głowy?- jak będzie trudno ? to sobie ?odpuszczę?, przecież będzie jeszcze nie jedna okazja aby na nią iść. Idę naprawdę mocno skoncentrowany i pełen wiary w swoje możliwości. Ściana kompletnie mokra a chwytów jak na lekarstwo ? toteż dość często chwytam się (niestety) mokrej liny, co też palcom nie za bardzo się podoba i niewiadomo kiedy wyskakują ?dwa bąble?( oj trzeba było na ?postoju? wyciągnąć rękawiczki ?(( ). Po wielu trudach docieram do celu ? chyba szczęśliwy i zadowolony, że udało mi się tę drogę szczęśliwie przejść. Jest 18 15 wiem, że dość sił straciłem na tej drodze, ale teraz to się nie liczy. Kilka zdjęć i teraz tylko uważne zejście, co jak się okazało (dla mnie) nie było takie proste, gdyż na powrót ?normalną? drogą straciłem o wieleeee wiecej czasu, niż na samą ferratę. Dlatego też po skończeniu drogi - polecam ?nie rozbierać się ze szpeju? i w drodze powrotnej (ścieżce) kierować się do groty, i tam wejść na trasę ferrraty, by nią kontynuować zejście na dół, a ja, (teraz jestem juz mądry) po zwiedzeniu groty (super widoki)
? poszedłem bardzo bardzo bardzo długim obejściem żwirowni na parking.
Kilka ujęć z tej ferraty.







"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-09-2009 06:44 PM przez viking.

25-09-2009 06:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #10
RE: Lato-09

Widzę Vikingu, że nareszcie zabrałeś się do roboty i odrazu z ciężkiego kalibru. ok W deszczyku Maxa robić a zwłaszcza drugą część to nie lada wyczyn. Jeden z najcięższych Kletersteigów. Rolleyes



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
25-09-2009 09:20 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #11
RE: Lato-09

Witam, Stasiu , dlatego tak szybko opisałem Kaiser-a, bo wiem, (z PW) ze dużo "naszych rodaków go robiło"
i popełniali ten sam błąd, tj obchodzili żwirownię,
a ja dopiero po rozmowie ze spotkanymi na parkingu Włochami jestem taki mądry.
Myslę, że te "małe info" pomoże przyszłym wędrownikom po tej ferracie,
choć sam wiem , że w następne lato - przejdę ją jeszcze raz.
Stasiu - dla mnie to najtrudniejsza ich ferrata - znasz trudniejszą w Austrii ? - to napisz



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-09-2009 09:23 AM przez viking.

27-09-2009 12:09 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #12
RE: Lato-09

Dlaczego nie weszliśmy na Matta?
(odpowiedz na często zadawane pytania na PW )

Główni aktorzy: Asia,Kuba,Tomek i viking
21-07-09???..Tomek po dojściu schr Hornlihutte, informuje, że jednak rezygnuje z ataku na Mattiego-no cóż trudno (aczkolwiek już poprzedniego dnia ? już sygnalizował możliwość takiej sytuacji). Rozbijamy się na ?campingu? szykujemy sprzęt na nocne wyjście ? siedzimy w schronisku , jest wesoło ale rodaków brak. Ok. 20 kładziemy się spać ja w swoim singlowym namiocie ? Asia, Tomek i Kuba w ?3?, oczywiście ustalamy godzinę pobudki i zasypiamy ( jednak ja ? o zgrozo nie ustawiłem budzika w moim zegarku).
I ????budzimy się o 4 30 ????,- na zewnątrz wysoko w ścianie błyska przynajmniej kilkanaście (ści) latarek ? a My ? na szybko wrzucamy ?cos do żołądka? i gotujemy wodę do termosu, w naszych poczynaniach jest mały chaos, jednak ok..godz. 5.25 w świetle czołówek ?Sami? wyruszamy na drogę . Zespól 3 osobowy ? to nie jest najlepszy ?układ?, jednak w tym (dla nas) dziewiczym terenie idziemy dość szybko, a zespół sprawnie pokonuje kolejne żleby, przełączki, turniczki. etc. (apropo,sprytni Szwajcarzy na niektórych pobudowali sprytne urządzenia sygnalizacyjne), po ok. 2 godz w zasiegu kilkudziesięciu metrów ? widzimy 6 osób jak się później okazało Litwini. Co do drogi ? ? mogę napisać, ? krucha i ??..łatwa , gdyż gdziekolwiek nie pójdziesz ?wszystko puszcza? , jednak my idziemy śladem poprzedników ? zaznaczam ? warunki pogodowe bardzo dobre. Spokojnym tempem (grupy poprzedniej- aczkolwiek sympatyczni Litwini chcieli nas przepuścić ? jednak my grzecznie podziękowaliśmy i poruszaliśmy się za nimi) idziemy do góry. Po kolejnych 2 godzinach dochodzimy do bivaku- gdzie odpoczywamy, (Litwini poszli dalej), odpoczywamy (zgodnie z wcześniejszym planem), po 10-20 min zaczynają schodzić pierwsi przewodnicy , jeden z nich ? informuje, że jeżeli nie jesteśmy przygotowani na przeczekanie ew kilku dni w bivaku ? to raczej nie mamy szans abyśmy dziś zeszli do schroniska , bowiem popołudniu będą w tym rejonie burze? (aczkolwiek jak sprawdzaliśmy wieczorem w schronisku ? to miała być przez caly dzien ?lampa?- dopiero ok. 10 czy tez 12 miała się psuć pogoda?), konsternacja ? . Nastepnie widzimy jak jakiś zespól niemiecko-języczny (a był przed nami), zawrócił, Kuba rzuca tekst co robimy?, analizujemy sytuację ? ja mam czas ? jestem za kontynuowaniem wejścia ? jednak obawa, ze jeżeli tu mamy spedzić więcej niż 1 noc- to Asia i Kuba nie zdażą do Polski. Nastepnie pojawia się ?6? Litwinów ? oni także zawracają , To i my ?siła rozpędu? wracamy? ? schodzimy ?załamani? ( w każdym razie ja). Pogoda nadal dopisuje i schodzimy swoim tempem, jednak to co zobaczyłem w jaki sposób przewodnicy traktują ?obcych? na punktach asekuracyjnych ? to najchętniej walnąłbym go czekanem po plecach. Poganianie swoich klientów , nie liczenie się z innymi , deptanie po linach i ekspresowa szybkość powoduje mniejsze lub większe lawinki kamienne? Zgroza. Mając super pogodę- jak i tez widząc co chwilę wracających szwajcarskich przewodników z klientami ? nie mamy żadnych kłopotów (topograficznych) z drogą, jednak świadomie robimy sobie 2-3 zjazdy (po ok. 20m ). Mniej więcej po ok. 3 godzinach docieramy do namiotów i w milczeniu składamy je, i nagle zaczyna się (nie wiadomo z czego ) ?ulewa?, fakt trwała ok. godziny jednak złapała nas w trakcie pakowania? Cali mokrzy wpadamy do schroniska ? tam spotykamy -Alka Lwowa. Przy piwie następuje ?mała? wyjaśniająca wymiana zdań, i z uśmiechem dziękujemy sobie za wspólny pobyt., ? Oni po zejsciu do campu ?autem jadą do domu zachaczajac po drodze jakis szczyt wyzszy szczyt w Niemczech, ja natomiast musze górami wracach do Italii (do Cervinio ? bo tam stoi auto) i przegladam trasy w okolicy ? aby jakoś efektywnie te 4dni rezerwowe wykorzystać, bo za 4 dni musiałem jechac po zone na lotnisko do Bergamo, i z nią powędrować przez 3 tygodnie po ferratach. Po pożegnaniu się, jeszcze w tym samym dniu docieram do górnej stacji kolejki (Trockner Steig), gdzie w ciepłych warunkach nocuję ? w nocy rozpetała się faktycznie burza i zasypiając z deszczem ? cieszyłem się , ze jestem w ?ciepełku?. Rankiem ok.godz 6 wychodzę na zewnatrz i ??..nie pada, jednak układ chmur mówi , że za pare godzin faktycznie będzie padać, (potwierdza to też ?info?, jakie pokazuje się na monitorze. Polwoli zbieram się, bo wiem ,że zaraz z dołu wjedzie obsługa tej stacji, powoli robie śniadanie, i ok. godz 7 20, wymarsz do schr ?Teodulo? ? jednak tuż przed nim (ok. godz 9) ?łapią mnie pierwsze krople deszczu ? i tym samym rezygnuję z zejścia szlakiem (do Cervinio) a podążam do wyższego schroniska Testa Grigra na 3480m ? gdyż tam zlokalizowana jest górna stacja kolejki , którą za 8 eu zwiezie mnie do Cervinio.

Suma sumarum sam mam do siebie pretensje ? bo wystarczyło wstać zgodnie z planem o godz.2) wyjść za pierwszymi przewodnikami ? spoko byśmy się wyrobili, a tak sami ?zawaliliśmy? ? tyle. Wrażenia pozostały ale zawiązane dobre stosunki ? na pewno pozwolą nam na kolejne wypady. Dziękuje Asi, Kubie, Tomkowi ? że was poznałem i miałem okazje być z wami

Zdjecie ?Dzagi?Matt z Zermatt





Piwo roku


Hornlicamp


Start - Lider- 22-07-09 godz 525


Inni (Litwini) w zasięgu zwroku


Tuż przed biv Solvejem


pamiatkowa tablica


?lista obecności? godz. 915


W zejściu -niepelna sympatyczna litewska ekipa


Ekipa po pokonaniu ostatnich metrów godz.13 00


W schronisku


Nie wszystkim udaje się szczęśliwie wrócić


?Bliźniaki? - jeden z celów 2010r


A to ja


Szwajcarscy ? przewodnicy ? za wprowadzenie Cie na tę górę życzą sobie niecałe 1200franków ? nie interesuje ich twoja kondycja, osiągnięcia etc Oni naprawdę w dosłownie ?wciągna ? Cie na szczyt, jeżeli zrezygnujesz w trasie ? kasa ? przepada. Wieczorem sprawdzą , czy potrafisz zapiąć raki



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-09-2009 03:15 PM przez viking.

28-09-2009 02:43 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #13
RE: Lato-09

viking napisał(a):
Witam, Stasiu , dlatego tak szybko opisałem Kaiser-a, bo wiem, (z PW) ze dużo "naszych rodaków go robiło"
i popełniali ten sam błąd, tj obchodzili żwirownię,
a ja dopiero po rozmowie ze spotkanymi na parkingu Włochami jestem taki mądry.
Myslę, że te "małe info" pomoże przyszłym wędrownikom po tej ferracie,
choć sam wiem , że w następne lato - przejdę ją jeszcze raz.
Stasiu - dla mnie to najtrudniejsza ich ferrata - znasz trudniejszą w Austrii ? - to napisz


Vikingu, Kaiser jest technicznie extremalna. Co znam, przeszedłem i czytałem to dobre do zwiedzenia są trzy blisko siebie, uważane za najlepsze w Alpach Wschodnich.
Są to Johann i Seewand w grupie Dachsteina i Kletersteig na G. Priel w grupie Totes Gebirge. Są chyba "top" ok
Co do przewodników, to samo nas spotkało, kiedy szliśmy na W. Dzwonnika (opisałem to w relacji "Grossglockner"). Miałem wtedy te same chęci co Ty. Ich bezwzględność do innych wypraw jest straszna (słabo powiedziane)



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
28-09-2009 08:38 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #14
RE: Lato-09

Witam, i pozdrawiam - dzieki Stasiu, ale Der Johana z grupy Dachsteina, przeszedłem w ub roku - spoko, było jedno miejsce trudne, a klettersteig na Grosser Priel - cos ok 2500m z masywu - Totes Gebirge - to "robiłem solo" - chyba w 2007r - nazywa się chyba (pisze z pamięci) Berti-Rinesch-Steig? skala chyba - D, z tego co pamietam - to była "siłowa" i po przejsciu przełeczy "lokomotywa lub coś w tym rodzaju biegła dalej w dół - by trafić na mokry trawers do przejścia - a potem kilka długich drabin, z których jedna była tzw "wypychająca" a potem troche klamer i juz lait na szczyt odziany w tybetanskie husteczki. gdzies mam schemat tej drogi , jak znajdę - to wstawię, (nie wiem - czy nadal w schronisku Prielschutzhaus -jest jeszcze nasza cudowna rodaczka ) - hihi, ach te wspomnienia - (ale to se ne wrati )
Seewandsteig?- jeszcze nie poznałem - ale skoro polecasz - to postaram sie ją zobaczy w 2010r



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-09-2009 10:57 PM przez viking.

28-09-2009 10:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
viking

****


Postów: 214
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jan 2009
Status: Offline
Post: #15
RE: Lato-09

Stasiu - Znalazłem - pomimo, ze to rok 2007 to chyba nie popełnie błedu,
jak tu umieszczę moje "małe " info o tej drodze

Ferrata Bert Rinesch Steig

W niedzielę 1.07.2007r ale jeszcze przed północą dojeżdżam do miejscowości Hinterstodler, dość długo błądzę po ?wymarłym? miasteczku ? szukając bezpłatnego parkingu samochodowego, z którego będę podążać w kierunku schroniska ?Prielschutzhaus?, które leży na wysokości 1420m.
Po dokładnej analizie mapy powyższy parking ? znajduje się na samym wylocie, a nawet za tabliczką miasta?, Kładę się spać ? na zewnątrz pada ? toteż sen przychodzi szybko. Ranek, niestety jest pochmurny, ale nie znam ?meteo? ? na dzisiejszy dzień ? po cichu licząc, ze może się przejaśni ? szybko gotuję wodę do termosu , a także ?wrzucam? ciepłą zupkę w siebie, sprawnie pakuję do plecaka wszystko ? co uważam za ?standard? potrzebny na samotne poruszanie po żelaznych perciach gór wysokich. Jeszcze tylko lokalizuje na swoim GPS parking , który leży na wysokości 592m. i w drogę, jest godz.7 30, chmury na niebie nie wróżą nic dobrego ? ale decyzja podjęta, szybkim krokiem przechodzę przez mostek nad rzeką Steyr i dalej asfaltową drogą, przy której widzę oznaczenie 22/201 ? czyli kierunek właściwy, po kilku minutach dochodzę do skrzyżowania ? przy którym oznaczenie 201 wskazuje moją dalszą drogę.
Już widzę po lewej -pierwsze okoliczne wysokie szczyty od lewej: Spitzmauer?, ?Brotfall?, ?Gros Priel? , po lewej znajduje się staw (jeziorko) Schierder weiher (może powrotem poznam je bliżej?), po chwili opuszczam szeroką drogę i wąską ścieżką wchodzę w ?mój? dzisiejszy szlak. Po 30 minutach od opuszczenia parkingu ? szlak łączy się z szutrową drogą, którą wychodzę na dużą zieloną polane przy , której stoi lokalny punkt restauracyjny wraz z dużym placem dla dzieci, a także małymi kucami, po kolejnych 10 minutach ? nasz wspólny szlak 22/201 bierze rozbrat, 22 biegnie w prawo przez mostek- którym doszedłbym na ?Jaidbausereith? 1091m. Ja skręcam w lewo i od tego momentu aż do samego schroniska idę szlakiem 201- wchodzę karczowany las i ?zaczyna nieśmiało padać :-( , no cóż, trudno ?ubieram kurtkę, zabezpieczam plecak i dalej przed siebie (jest godz. 820 ), powoli wchodzę w malinowe ? a później w leszczynowe zbocza i zakosami powoli nabieram wysokości , aby o godz. 9 00 wyjść naprzeciw kaskady wodnej ?Klinser Fall? ? który leży na wysokości 845m. teraz ostrym podejściem i w parę minut jestem pod skałą, gdzie spokojnie można skryć się choćby na chwilę przed padającym deszczem. Kamienie, mokra i wąska ścieżka, powoduje, że tempo spada ?a nieodzowne kijki po raz ?n?-ty, ratują Mnie przed utratą równowagi. Już wiem , ze ?nici? z wczorajszego pomysłu- aby zrobić dziś 2 ferraty? ? dobrze będzie, jak się dalej nie rozpada i będę mógł zrobić ? chociaż jedną (decyzję ? którą pozostawiam na później), kilkanaście minut później spotykam na szlaku ? kolejne miejsce, gdzie można także schować się przed jakimkolwiek opadem.. Jest godz. 9 25 i powoli wchodzę w las świerkowo-bukowy , który częściowo chroni mnie przed opadem deszczu ? w ciszy powoli nabieram wysokość i ok. godz. 10 00 wychodzę z lasu i już widzę okoliczne szczyty w mgielnej otulinie, a także końcówkę kolejki towarowej ? a to oznacza, że już za chwile będę przy schronisku , co faktycznie następuje po dalszych 5 minutach. czyli 800m przewyższenia mam za sobą. Deszcz ma za nic moje plany (troszkę jakby mniej) ale jednak ciągle pada. Związku z pogodą różne myśli krążą po głowie ? na razie wchodzę do przytulnego pustego schroniska. Za oknem nadal pada ? jednak ciepła herbata rozgrzewa ?ciało i zmysły? i od razu świat nabiera innych barw. Pochylam się nad rozłożoną mapą z tego regionu ? gdzie ?iść? ? i do której godziny zwlekać z decyzją ? ? teraz takie nurtują pytania, jeśli dalej będzie padać ? to w grę może wchodzić mój ew. nocleg w tym schronisku ??. Wychodzę na zewnątrz ? i pomimo, ze jest pochmurno, to jednak już nie pada ? ?hura? wyrywa Mi się samo?. Uśmiech na twarzy i ......... spotykam na tarasie - uroczą i sympatyczną rodaczkę , jak się okazuje dziewczyna (z Dolnego Śląska). To jej partner (dzierżawca) prowadzi to schronisko ( na szczęscie jest teraz w miasteczku) , gość miał wielkie szczęście ? a jakie myśli mi chodzą po głowie ? hihi), chwila (a może i więcej - hihi) konwersacji i ?.. och, ach -żal wychodzić - jednak obiecuję jej, że tu "zajrzę" przy zejściu . Jest godz.1100 a moze troche dalej cały w "skowronkach" wychodzę w na szlak, by po 5 minutach być na rozwidleniu szlaków ? tutaj decyduję się na wybór trudniejszej ferraty Bert Rinesch Steig trudność ?D? teraz powoli idę wśród labiryntu kamiennego ?złomowiska? ? (ciągle uważam na kamienne czerwone kropki ? gdyż, co chwilę gubię ?wirtualny? szlak, jeszcze oglądam się za siebie ? gdzie .............. i małe schronisko chowa swój skarb. Po 50 minutach uważnej kamiennej wędrówki, jestem pod ścianą ? skąd ferrata ? bierze swój początek, w skrzynce jest ?książka wejść? do której się wpisuję, jednocześnie przeglądam ją i nie spotykam tu wcześniejszych polskich liter, szok? ? z ?obcych wpisów? prym wiodą Czesi/Słowacy- a ?Nasi?? ? chyba tu w lecie nie zaglądają?. Szybko wskakuję w ?szpej? by o godz.12 10 dotknąć stalowej klamry, start ?ostry? w trudnościach ?C?- by po paru minutach być już w łatwym terenie, a w oddali widzę krzyż na szczycie - teraz idę w kierunku przełęcz (Scharte Lokomotive) ? gdzie umieszczona jest widoczna jest tabliczka ? komu poswięcona jest ta ferrata a okoliczne szczyty nadal są zasłonięte mgłą , przechodzę na drugą stronę grani, pogoda jakby się przejaśnia, i ?.. moja dalsza droga biegnie teraz drabiną w dół , by dalej siłowym mokrym trawersem dojść do filaru, po którym teraz z kolei za pomocą klamer, lin i drabin należy iść do góry , gdzie czeka mnie kolejny siłowy i mokry trawers, teraz ?rodzynek? podwójna ?wyrzucająca? drabina ?miejsce ?D?. Pode mną ?ładny powietrzny teren, nawet nie ma czasu na podziwianie okolicznych grani, spoglądam do góry ? a tam nie kończący się ciąg klamer i drabin? ? co to sprawdzian dla strażaków? ?. ciśnie Mi się samo na usta.
O godz.13 08 ( 2045m) na tej ?strażackiej? drodze spotykam ?awaryjną kolibę?, po kolejnych drabinkach i klamrach (już się myli co najpierw) dochodzę do łatwego miejsca, gdzie znajduję kolejna książkę ?wpisów? widoków prawie wcale ? bowiem mgła postanowiła prawie wszystko schować :?(, także wpisuję swoje dane i do góry ? monotonia klamer i lin ? a może i drabin powoduje, ze już pomyliło mi się w rachunkach ile tych drabin było? , jednak nareszcie wychodzę w łatwy teren i nawet już z oddali widzę fragment krzyża, tutaj widzę , że możliwy jest ?awaryjny wycof? do doliny. Spoglądam na ?Spitzmauera? a on prawie cały we mglepowoli do góry-a szczytowy krzyż coraz bliżej. Dziwne, teren łatwy a Mnie jakoś zatyka?, ręce jakieś ociężałe?, powoli dreptam do góry by o godz. 14 55 zameldować się na szczycie ?Groser Priel? 2515m. tak jak prawie na wszystkich wysokich szczytach wieje jak diabli ? ?szpej? do plecaka i szybka zmiana górnych ciuchów, gorąca kawa i Snickers- robią swoje, wyciągam kijki. Szkoda tylko, ze pobliskie szczyty, są zasłonięte ? pozostaje Mi tylko foto krzyża i chwile poczekać Aż coś się może odsłoni? oraz wpis do ksiązki. Szybko mija 30 minut jakie sobie dałem na pobyt na szczycie, chwilę szukam szlaku zejściowego o nr 260/262.Jeszcze widzę tabliczkę informacyjna o skali trudności dla tych co chcieliby schodzić ferratą na dół. Idąc płaskim terenem spotykam ciekawy postument, po kwadransie jestem na skrzyżowaniu szlaków , gdzie 262 odchodzi w prawo do schroniska Welserhutte, a mój szlak (brak tabliczki, pozostał tylko po nim ślad) nr 260 idzie niby prosto, by po chwili gwałtownie uciekać w lewo, znowu przychodzi mgła ? jestem sam w nowym nieznanym terenie ? toteż nadwyrężam wzrok , aby nie zgubić biało-czerwonych pasków. O godz. 16 00 dochodzę do przełęczy Brotfallscharte , widoczność jest kilkanaście metrów ? schodzę za znakami w dół ? by po chwili zobaczyć ogromną - łącznie z paleniskiem jaskinię, na szczęście dalszą moją drogę wyznacza teraz ciąg poziomych i pionowych lin stalowych - po 20 minutach niestety liny się kończą a zaczyna się pole śnieżne?????(cholerna mgła), początek drogi jest przetuptana ?ale dalej, nie wiem szczerze ? jaki wybrać wariant wybrać? (szybko wpisuję współrzędne do GPS ?aby mieć w razie czego właściwy powrót?), iść na kierunek schroniska (którego znam współrzędne), prosto przed siebie ? przez śnieg, czy tez może trzymać się w małej odległości od ściany i uciekać w prawo? (jestem sam ? a jak wpadnę do jakiejś dziury? ? nie wiadomo skąd pojawiają się takie myśli). Wybór pada na iść prosto przed siebie (zawsze po swoim i GPS-owym śladzie wrócę do lin), rozglądam się prawie dookoła ? na ile widoczność pozwala, aby znaleźć ?jakiś? ślad na śniegu (owszem jakieś stare dawne ślady widać, ale one nagle się kończą!! , przecież w ?szczytowej książce? ? pod wczorajszą datą figurowało kilkunastu turystów ? to jakieś ślady powinny być?, tylko w prawo czy w lewo? Nic nie widzę, idę dalej przed siebie (co chwile odwracając się ), czas się dłuży ? aż wreszcie (po10 min.) szczęśliwie opuszczam pole śnieżne kierując się na skały i wychodzę na czerwonej kropce- widocznej na skale, (dalszy szlak biegł wg kropek na kamieniach do góry) to nic, że buty pełne śniegu, ale, jestem szczęśliwy z powodu tej małej kropki na kamieniu. Nanoszę do urządzenia ten pkt. jest 16 30 (wys. 2126m), zmieniam skarpetki, i już za znakami schodzę w dół. Moje szczęście szybko się kończy ? bo oto po 10 min. zaczyna padać deszcz ?najpierw lekki, by ok godz. 1700 przejść w ulewny, przy którym, na chwile ukazywały się fragmenty okolicznych skał , byłem zmoczony, zmęczony ale ograniczona widoczność pozwalała na wędrowanie zgodnie z kierunkiem szlaku. W oddali słychać zbliżającą się burzę - toteż i mój krok stał się teraz o wiele szybszy (a zarazem trochę niebezpieczny) i dłuższy , kijki znowu parę razy uchroniły Mnie przed upadkiem ? grzmoty staja się coraz głośniejsze i bliższe ? z GPS-u wynika, że jestem prawie na 1600m, a do schroniska w linii prostej tylko 600m czyli tylko ?200? w dół do schroniska, wyłączam wszelkie urządzenia, jakie mam przy sobie, zaczynam w łatwiejszym terenie nawet biec- aby szybciej być w bezpiecznym terenie , Godz.17 30 jestem już przy schronisku (spocony, zgrzany, zmoczony ? ale bezpieczny), tylko jedno mam na myśli, tak -zimne piwo, nalewająca je czeska barmanka jest zdziwiona, że Ja chcę .....piwo?? (tylko 3,20 Eu), zmiana ciuchów, i teraz "marze" aby pojawiła się poznana wczesniej istota - te chwile trwają się wieczność - trudno - wracam do realnego swiata - czyli przyszedł czas na chińską zupkę oraz gorącą herbatę. W plecaku dnajduję skondensowane mleko w tubce (od Agaty i Kasi) jest super - słodko ? dzięki. Ciepło w pomieszczeniu schroniska powoduje, że nie chce mi się (wcale) wychodzić, spoglądam za okno - ulewa jakby zelżała, teraz tylko pada drobnym ?kapuśniakiem?, powoli zbieram się do opuszczenia tego lokalu, (lekko zasmucony) - takie życie - schronisko puste (tylko barmanka i ja) godz 18 już wybiła , a do parkingu w normalnych warunkach ok. 2 godzin, ale teraz nie mam gdzie się spieszyć ? powoli wychodzę (jednocześnie rozglądam się za ...widokami) i ?.nagle pojawia się w drzwiach uśmiechnięta, (u mnie też rogal na twarzy) chwila rozmowy, i szok .............natychmiast podchodzi właściciel schroniska - jestesmy sobie przedstawieni i ..........otrzymane "info" o pogodzie ( i nie tylko) na najbliższe 2 dni, nie dają Mi pola manewru (a szkoda), żegnamy się. Jeszcze rzut oka na tablice informacyjną i w małym deszczu,ale też z dziwnym uczuciem - znanym szlakiem wędruję w kierunku parkingu na, którym faktycznie jestem po 2 godzinach wędrówki tj. 20 30, czyli na pokonanie tej trasy w niesprzyjających warunkach - trzeba przeznaczyć w ?pojedynkę? ok. 13 godz.

Jednak lepszym i sensowniejszym wariantem jest przyjazd wieczorem (po południu) do Hinterstodler ? wyjść na nocleg do schroniska (tak tak tak), ew. powyżej schroniska (na prawo na ?dziko? ? jak robią nasi południowi sąsiedzi- spędzić nocleg), a wcześnie rano ok. 6 00 zacząć zrobić 2 ferraty ?najpierw trudną, potem łatwą- i na wieczór zejść do parkingu). Oczywiście ważna aby pogoda była super.

Szkoda, ze .........pogoda, nie pozwoliła Mi na poznanie tego ciekawego rejonu ? myslę, że jeszcze tu wrócę ? aby poznać drugą, ale łatwiejszą ferratę tj ?Stodertalersteig? to tylko ?B?.
Moja dzisiejsza ferrata ?Bert Rinesch Steig?? jest dość trudną próbą dla osób początkujacych na ferratach (ale do przejścia) trawersy były wietrzne i dużymi fragmentami mokre, przynajmniej dwie drabiny ?przewieszone?- do jednej drabiny aby na nią wejść ? trzeba tzw sposobu, za dużo na tej trasie siłowych trawersów i drabin ? wg. Mnie z poznanych tych kilkunastu ferrat w Alpach, ta była z w/w powodów dość trudna.

mapy Kompass nr 19 skala 1:5000

http://www.bergsteigen.at...eschstgtopo.jpe
http://www.oeav-events.at...2/pdf/priel.pdf


viking

jutro postaram sie znaleść jakieś ujecia z tej drogi























Dzieki Stasiu, że przypomniałeś mi o tej drodze i od razu wróciły fajne wspomnienia, dzieki



"Góry są silniejsze niż obawa o siebie. Dla mnie jest to tak silne, że czuję potrzebę ciągłego bycia w górach". "Napał"

Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-09-2009 10:33 AM przez viking.

28-09-2009 11:23 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: