RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
Stasiu, przecież nie samymi turami żyje człowiek.
Kiełbasa pieczona na kiju nad palącym się drewnem (a nie leniwie leżąca nad węglem drzewnym) ma zupełnie inny smak. No i dużo zależy od tego KTO piecze.
Na koniec jeszcze ciekawostka upolowana przez Kasię:
coś latającego upolowało coś chodzącego : P
Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-03-2009 09:28 PM przez paaulo.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
Jak tak patrzę na te zdjęcia, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Kieżmarski Szczyt jest jednym z najpiękniejszych szczytów w Tatrach. W moim rankingu wskakuje na drugie miejsce, po Ganku.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
Lawinowa czwórka w Tatrach = siedzenie w domu? Nieeeeee!
Rano pakujemy się, zgarniamy po drodze Maję. Kierunek południe. Im bliżej gór, tym więcej śniegu. W okolicy Korbielowa jest go już mnóstwo przy domach. Będzie piękna zima w ten dzień wiosny.
Docieramy na przełęcz Glinne. Odśnieżamy miejsce na samochód i w drogę - na Pilsko.
Szlak wiedzie leśną przecinką. Gruba warstwa białego puchu, przecinana jedynie śladami zwierząt. Zapowiadanej na dzisiaj świetnej pogody jakoś nie widać. Słońce przebija się co jakiś czas, ale nad głowami mamy chmury. Dogania nas samotny skiturowiec Wojtek. Dalej wędrujemy już w czwórkę. Z czerwonego szlaku odbijamy na niebieski, prowadzący prosto na szczyt, z pominięciem Miziowej.
Powyżej lasu bajka - dookoła nas śnieżne karły. Pojedyncze choinki i kosówka szczelnie oblepione pancerną śnieżną warstwą. Nadal idziemy w fantastycznym puchu, zjazd tędy będzie przyjemnością.
Stopniowo gęstnieje mgła otulająca szczyt. Z pomocą gps'a utrzymujemy właściwy kierunek. Na szczycie kanapki, herbata i uroczyste "sto lat" dla Kasi.
Zjeżdżamy do górnej stacji wyciągu narciarskiego, tam czeka na nas dwójka znajomych. Wspólnie zjeżdżamy przez las przykryty grubą warstwą puchu. Rewelacja! Wyjeżdżamy do góry wyciągiem i oczywiście zjeżdżamy ponownie.
Wracamy wyciągiem i uśmiechnięci jak dzieci idziemy w stronę wierzchołka. Czas zjeżdżać do samochodu. Przez mgłę delikatnie przebija się słońce. Nagle, w ciągu paru chwil niebo nad nami robi sie błękitne.
Ponad chmurami widać ośnieżony wierzchołek Babiej, a z drugiej strony tatrzańskie granie. Po obowiązkowej sesji fotograficznej rozpoczynamy zjazd wzdłuż trasy naszego porannego podejścia. Dodatkową motywacją jest mgła delikatnie siadająca na szczycie. Przenikliwie zimne paskudztwo.
Zjazd przerywa nam pojawienie się Ducha Gór. Gdy widmo znika śmigamy już dalej w dół. Pikny zjazd w puchu wśród oblepionych śniegiem choinek. Później częściowo przecinką, częściowo lasem docieramy do wypłaszczenia szlaku. Stąd już szybko do samochodu i dalej do domu - trzeba coś zjeść.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
Się porobiło...
Relacja goni relację i trudno nadążać z czytaniem
Ja tam entuzjastką niczego podpiętego do podeszwy nie jestem, ale zdjęcia pierwsza klasa Zwłaszcza te karykaturalne monstra zimowe w ostatnich załącznikach. Po prostu czad!
Pozazdrościć aktywnego wypoczynku...
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
magda.d.77 napisał(a):
Ja tam entuzjastką niczego podpiętego do podeszwy nie jestem
Ja też nie byłem. Torowanie po kolana, uda, pas, czy jeszcze wyżej, pomimo że przyjemne zabiera mnóstwo czasu i sił. Myślę, że szybciej i bezpieczniej porusza się zimą na nartach czy rakietach.
Spróbuj, zobaczysz różnice.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
No ładnie, Paweł ta fotka z wierzchołkiem Babiej to o której godzinie została zrobiona? Ja niestety nie doczekałem tego, a wcześniej był w chmurach. Na Babiej byłem 12.00-12.40, na Małej Babiej około 14.00.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
Wg godzin zrobienia zdjęć, okienko pogodowe rozpoczęło się o 16.08 i trwało 40 minut. Niczego nieświadomi wracaliśmy wtedy na szczyt, a tu taka wisienka na torcie.
RE: Skitury, foczenie czyli relacje z białego szaleństwa
A widziałem wtedy że słońce wyszło - a przynajmniej tak mi się wydawało że widziałem, ale wtedy byłem już w lesie pomiędzy Markowymi a Krowiarkami. No cóż szkoda że nie doczekałem