a Karolina imię zwodnicze jest oj zwodnicze. nieobliczalne to istoty doprawdy.
Święte słowa Ustrik, święte Widzicie, chłopak ma na to dowody-swoją dziołchę więc w tej nieobliczalności Karolin coś musi być Tak więc strzeżcie się tych istot <lol>
Rob: a co do mojego avatrka-on niczym każda kobieta-zmiennym jest hehe
Beskid Żywiecki 25-26 listopad
Wyjechaliśmy już w piątek, w niepełnym składzie rodzinnym. W Wilkowicach wysadziliśmy syna z plecakiem (ten już chodzi własnymi ścieżkami, ale najważniejsze ze po górach ). Wieczorem w Danielce czekali na nas tylko nasi przyjaciele, nikogo więcej nie było. Popijając grzańca omawiamy plan na dzień następny. Oczywiście punktem pierwszym jest wschód słońca na Muńcole. Chętnych jak zwykle...........we dwie wstajemy o 6 i ruszamy na krechę pod górę. Trafiam idealnei równo na halę na Muńcole tylko................15 minut za późno. Słońce zdążyło już pokonać maleńki pas czystego nieba i schować sie w chmurach. Ale widoki i tak piękne, nie żałujemy porannego wysiłku. Postanawiamy w drodze powrotnej iść przez Szczytkówkę, gdzie chałupnicy obchodzili właśnei 10-lecie spalenia sie tamtejszego schroniska. Dowiadujemy sie na miejscu że w końcu postanowili chałupę odbudować i na Sylwestra już ma być postawiona szopa, a potem to już tylko patrzeć jak znów chatka stanie. Na zdjęciach można zobaczyć w jakich warunkach mieszkali tam przez te 10 lat.
Rosną skrzydła u ramion,
czas się w wieczność przemienia,
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy,
gdy zmierzamy do szczytu po kamieniach...
Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-11-2006 08:37 PM przez Danusia.
Wracamy do Danielki, gdzie niedługo potem dojeżdża reszta towarzystwa. Wszyscy podwozimy się na Mładą Horę i stąd niebieskim szlakiem ruszamy na Rycerzową. Tam podziwianie widoków, posiłek (polecam racuchy z jagodami-pycha) i wejście na Wielką Rycerzową (zdjęcie grupowe właśnie na jej szczycie). Dzieci szaleja na płatach śniegu...hehe jateż jakoś tak chętniej po nim deptam niż po suchej ścieżce . Schodzimy do samochodów czerwonym szlakiem. A wieczorem ognisko, kiełbaski i grzaniec
Rosną skrzydła u ramion,
czas się w wieczność przemienia,
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy,
gdy zmierzamy do szczytu po kamieniach...
Kolejnego dnia, po bardzo długim wstawaniu/śniadaniu ruszamy ze Złatnej na Krawców Wierch. Wchodzimy na niebieski szlak, który najpierw biegnie asfaltem, potem szeroką kamienistą drogą, by w końcu skręcić na wąską i bardzo stromą ścieżkę. Dosyć sporo śniegu po drodze, ale ogólnie wszyscy odnosimy wrażenie jakby to była wczesna wiosna a nie późna jesień. Osiągamy polanę Krawculę........widoki sami zobaczcie Mój mąż - niepoprawny miłośnik motoryzacji wszelkiej znalazł i tu coś dla siebie. Siedzimy na słoneczku popijając co tam kto lubi . Potem na szczyt i żółtym szlakiem zmierzamy w stronę Grubej Buczyny i Wielkiego Gronia, gdzie skręcamy na ścieżkę, która ma nas zaprowadzić znów do Złatnej. Zejście jest bardzo ładne i zwłaszcza dzieciom dostarcza sporo emocji..taki schodzenie na poślizgu w błocie przykrytym mokrymi byczynowymi liśćmi
Cały wyjazd bardzo udany, dzieci zachwycone i nawet mojemu Włodkowi się podobało
Rosną skrzydła u ramion,
czas się w wieczność przemienia,
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy,
gdy zmierzamy do szczytu po kamieniach...