Rozpoczynamy kolejną dekadę pożegnań letnich sezonów na Filipce. Jak długo jeszcze? Chyba w następnym roku sprawa się rozwiąże. Na razie mamy gdzie imprezować. Baza w znanym miejscu jest przygotowana do najazdu forumowiczów GŚ. W tym roku nas czeka kolejna dobroć. Święto państwowe przypada na poniedziałek i wiara forumowa ma pobyt na Filipce zabezpieczony o jeden dzień więcej. Czy był wykorzystany? Okaże się po dokończeniu relacji. Plany były ambitne. Na razie mamy ustalony termin 7 - 11 listopada. Ja w tym roku miałem na dodatek możliwość spędzenia na Filipce niemal dwa tygodnie. Najpierw przewietrzyłem rodzinkę, potem naordynowałem sobie dwa dni samotnika w chałupie i na koniec forumowa anabaza. Przyznam, że jeszcze parę dni więcej takiego stylu życia, to bym zwilczał i już nie powrócił do technokratycznej społeczności. Zazdroszczę pani Sikorowej tego klimatu.
Środa, 6. 11. 2019
Trzeci dzień samotności. No, nie tak wcale. W poniedziałek wieczór u pani Łabajowej, wtorek u Edka i środa znów u pani Łabajowej. Ten czas przeplatałem jeszcze normalnym trybem pracy. Poznałem chociaż, jak to mieli kiedyś tutejsi górale, kiedy jeździli do huty lub na kopalnię. Rano wstałem 3:45, wychodziłem 4:20. Trzeba było zejść 1,5 km lasem (o tej porze roku ciemno jak w ..., żeby zdążyć na autobus 4:45. Po tym doświadczeniu samotnika, czekałem w środę wieczorem na pierwszych bibowiczów - Bożenkę i Tomtura. Na szczęście im się nie udało mnie przychwycić, jak z długiej chwili zasnąłem pod świnią. Tomtur dojechał, no to biba filipkowa mogła się zacząć. Chałupa od razu była pełna niego. W ten dzień już nic ważnego się nie działo. Trzeba się było przygotować na następne dni.
Czwartek, 7. 11. 2019
Główny powitalny dzień. Chałupa zapełni się do ostatniego miejsca i nawet jeszcze więcej. Teraz już zapomniałem w jakiej kolejności się gromada zjeżdżała, ale pierwszy chyba dojechał Fazik i potem Janusz z Lidką. Spotkanie się z ludziskami, których się nie widziało rok ma wzruszającą atmosferę.
Cały dzień nas czeka integracja poparta odwiedzinami gospódki pani Łabajowej. Cały tydzień oferuje świętomarcińską (Marcina 11.12.) gęś. My jednak nie korzystamy z całej plejady dań. Jadło trzeba zamówić. Ukradkiem patrzyłem na zarezerwowanych stołowników. Podawano - gęsią wątróbkę jako zakąskę, rosół z gęsi, główne danie - pieczona gęś, ziemniaki i czerwona kapusta, no i deser bez gęsich ingrediencji. Dziwi mnie, że nikt nie puknął z tego jedzenia. Wieczorem już w kupie na chałupie ostatecznie decydujemy, że następny dzień odwiedzamy Trójstyk.
Cdn...