Wspomnienia z gruzińskich wakacji
|
Autor |
Wiadomość |
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Pewnie gdzieś po godzinie 2 czy 3 w nocy temperatura w naszym bungalowie spadła do poziomu w którym byłem w stanie zasnąć. Czyli pewnie gdzieś poniżej 40 stopni Długo jednak nie przyszło mi pospać bo z George'm byliśmy umówieni jakoś po piątej.
Wyszliśmy jeszcze przed wschodem ale było wystarczająco jasno aby nie brać czołówek. To miała być tylko przechadzka więc jedyny nasz bagaż stanowiła butelka wody. Aaa... zapomniałem jeszcze wczoraj wspomnieć o tutejszym psie. Ten w przeciwności do miejsca z poprzedniego bungalowu był już raczej w dalszej części swojego życia. Dość spory, widać że przeżył tutaj nie jedno. No i na imię miał tak króciutko... Dawidowicz
"Dawidowicz is a park ranger" jak to mówił George. Na początku trochę chwilami na nas poszczekiwał, nie do końca było wiadomo czy nas akceptuje czy nie, ale później relacje nasze stały się dużo bardziej zażyłe. O tym jednak później.
Wspominam jednak o Dawidowiczu bo na "miejsce gdzie się Gruzja zaczyna" udał się razem z nami. George wziął jeszcze do ręki jakiego zakręconego kija na węże, ubrał gumiaki i poszliśmy.
Wędrówka trwała może z 20 minut. Niby nie daleko ale sami byśmy się tutaj nie zapuścili. Raz ze względu na ewentualne węże, a dwa jak nam George później powiedział tak właściwie to poszliśmy poza szlakiem na samą granicę, a może i nawet parę kroków po stronie Azerbejdżanu. Wschód słońca nastał troszkę wcześniej niż weszliśmy na pobliski wierzchołek. Mimo to nie uważam abyśmy cokolwiek stracili z magii chwili. I tak czuliśmy się jak na krańcu (lub początku) świata
Na horyzoncie w żadną ze stron, żadnych osad ludzkich, żadnych śladów człowieka - no poza naszymi bungalowami oraz małym, wysuniętym posterunkiem granicznym.
Po powrocie do bungalowów czas na śniadanie i pakowanie. Dzisiaj już wiemy, że tu obowiązują inne realia jeśli chodzi o ilość wody do picia. Bierzemy po około 7 litrów! na głowę. Pomimo że w planie mamy iść 4-5 godzin. Wiemy po wczoraj, że jeśli jednak nastąpią niespodziewane okoliczności to znowu możemy nie trafić tam gdzie chcemy. W dalszym ciągu nasza wiedza na temat położenia bungalowów do których szliśmy już wczoraj była tylko przybliżona.
Żegnamy się z Georgem. Muszę powiedzieć, że nawet trochę taki nostalgiczny nastrój mi się udzielił. Do wylotu do Polski zostało 3 dni. Najdalej wysunięte na południowy-wschód miejsce miejsce Gruzji zostawało za nami. Na szczęście nie był to jeszcze ostatni dzień przygód.
Dawidowicz ruszył z nami. George mówił, że spokojnie może iść - jest "ranger". No i jak czas pokazał odprowadził nas 18 km dalej
Temperatura już się zaczęła podnosić ale jeszcze było znośnie. Ten dzień był dla nas już pod wieloma względami łatwiejszy. Już oswoiliśmy się choć trochę z tutejszym klimatem, realiami, a że szliśmy dość szeroką drogą i to niemal nie zarośniętą to i szansa na niespodziewane spotkanie z wężem była znikoma. Pokonywaliśmy kolejne zakręty które jak przez mgłę kojarzyliśmy z jazdy wczorajszej samochodem w drugą stronę.
Docieramy do punktu widokowego. Jeszcze rzut oka na tę okolicę. "Złe ziemie" jak wielokrotnie później spotkałem się z określeniem tego rejonu były piękne, ale bez przygotowania odpowiedniego i wody faktycznie straszne.
Kolejna godzina to zejście w stronę rozległej doliny. Różnych drzew i zarośli z czasem coraz bardziej ubywa aż wychodzimy na otwartą przestrzeń. Na prawdę jeśli bym sobie wyobraził tutaj kogoś komu kończy lub skończyła się woda to miejsce to może budzić grozę.
Po paru kilometrach dochodzimy jednak do miejsca w którym jest jeszcze coś co można by nazwać rzeczką.
Tuż za nią po drugiej stronie stoi ogrodzony drutem kolczastym mały posterunek wojskowy/graniczny. Pod samotnym drzewem wypatrujemy żołnierza. Szybciej niż on nas. Na nasz widok zrywa się jednak i od razu ubiera kamizelkę kuloodporną oraz bierze broń maszynową do ręki
Do dziś wydaje mi się że to mogła być jego jedyna atrakcja tamtego dnia. Tak pewnie biedak musiał przesiedzieć cały dzień w swoim mundurze na tym ukropie licząc co najwyżej ziarnka otaczającego piasku na tym bezludziu.
Po minięciu posterunku przed nami kolejne kilometry prostych niekończących się dróg. A upał co raz większy!
Dawidowicz idzie oczywiście z nami. Tzn. raz znika raz się pojawia, w każdym cieniu odpoczywa, ale generalnie daje radę i widać że wie co robi, że jest u siebie
W pewnym rejonie doliny dochodzimy do nawet ładnie kwitnących drzew - jeśli nic nie pomyliłem to są to dziko rosnące drzewa pistacjowe.
Stoją jednak zbyt daleko od drogi żebyśmy ryzykowali podejście pod nie.
Dziś dość często się zatrzymujemy aby napić się wody. Na szczęście świadomość że możemy ją pić dużo swobodniej niż wczoraj jest bezcenna.
Kiedy pojawiają już nam się w głowie wątpliwości gdzie są te bungalowy do których idziemy już dwa dni, natykamy się na tabliczkę. Visitors Center 1 km
No ja to bym może tego miejsca Visitors Center nie nazwał. Niemniej jeden człowiek tam był
Od słowa do słowa, jak to w Gruzji już wcześniej stwierdziliśmy że każdy zna każdego, nasz nowy kolega zadzwonił z jakiegoś pojedynczego punktu gdzie był na skraju zasięgu telefonii komórkowej, do jakiejś angielskojęzycznej pani, która ponoć ze mną już rozmawiała przez telefon. Po krótkiej rozmowie dowiaduje się, że ona to zna naszego taksówkarza i jak chcemy to może do niego zadzwonić i on nas stąd odbierze.
Taki układ jest nam bardzo na rękę bo dzień później musielibyśmy iść znaną nam już drogą z dnia pierwszego. Dowiadujemy się, że Elisbar (czyli nasz taksówkarz) zgłoszenie przyjął, już po nas wyjeżdża, będzie za około 3 godziny
Siadamy zatem jeszcze pod jakimś daszkiem pomiędzy bungalowami. Cykady grają oczywiście po swojemu - czyli głośno. Środek dnia upał jest już w swoim żywiole. Badlands. Przeciekawe miejsce przyszło nam poznać. Myśli jeszcze krążą po wydarzeniach ostatnich dwóch dni. Zakończonych szczęśliwie ale i szczęścia też mieliśmy sporo. Ta przygoda pozostanie w pamięci pewnie na zawsze
Kilka godzin później po powrocie do Signagi, zaznaniu luksusu prysznica idziemy "na miasto" nacieszyć się jeszcze powoli kończącą się dla nas tegoroczną Gruzją
Dobranoc z miasteczka Signagi
CDN
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
03-09-2016 09:12 AM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Po poprzednich niezwykle upalnych dniach z ciężkimi plecakami na plecach przyszedł dzień taki jakby trochę odmienny.
Początek szlaku
Tak! Nareszcie zielono, woda wartko płynie i nawet można jej się napić bez obawy że stoi ona tu jeszcze od czasów Faraonów
Tak naprawdę to jednak mieliśmy po tym wszystkim znów dzień relaksu. Aby być w całkowitej opozycji do poprzednich dni poszliśmy tym razem na lekko z jednym plecaczkiem.
No a byliśmy w okolicach miasteczka Lagodekhi. Przywiózł nas tutaj nasz znajomy kolega taksówkarz, co to w ramach wycieczki krajoznawczej zawiózł nas na wspólne popływanie w sztucznym zbiorniku wodnym
Postanowiliśmy, że spędzimy tu kilka godzin i że może wyjdziemy chociaż gdzieś powyżej lasu. Na więcej byliśmy pewni że czasu nie starczy. Później mieliśmy bowiem jeszcze wrócić do naszego Signagi.
Na informację, że my będziemy dopiero za kilka godzin, może 5 a może 7 zareagował najnormalniej w świecie: "Of course, no problem, no problem. 5 hours? No problem. 7 hours? No problem. I will wait here for you"
No skoro tak to niech czeka.
U wejścia znajduje się informacja turystyczna. Młody gość wydający się dobrze rozeznany uświadamia nas, że ponad las w takim czasie to możemy zapomnieć. Został więc na otarcie łez Mały Wodospad Lagodekhi.
Wycieczka faktycznie z serii rekreacyjnych, niestety niezbyt widokowych - ale mimo to miło ją wspominam.
Droga pomimo, że raczej lasem lub blisko koryta górskiej rzeczki - to jak na coś takiego bardzo urozmaicona. A to wędrówka po prostu leśną ścieżką, a to kamieniami na brzegu, a to pomiędzy jakimiś głazami trzeba się przeciskać, gdzieniegdzie po kamieniach w nurcie, a na koniec nawet trzeba się wznieść lasem dość stromym trawersem aby później znów nim zejść
Na końcu tej trasy dochodzi się pod wodospad. W sam raz na rekreację.
No i na schłodzone urlopowe piwko.
Tratina pozdrawia Forumowiczów
cdn.
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
19-09-2016 08:20 PM |
|
|
grabarz
Adrian
Postów: 1,862
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2014
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
''(...) nigdy nie umiałem pogodzić się z tym, żeby wracać z niczym. Zawsze próbowałem jeszcze raz. Czasem nawet wbrew logice, ale zgodnie z jakimś wewnętrznym przekonaniem.'' (J.Kukuczka)
|
|
20-09-2016 05:05 AM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
|
20-09-2016 06:32 PM |
|
|
grizzly
Postów: 1,147
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Jun 2013
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Bardzo interesujace miejsce Dobrze obejrzec sobie twoje zdjecia..
|
|
20-09-2016 07:32 PM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
|
04-01-2017 06:25 PM |
|
|
grabarz
Adrian
Postów: 1,862
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2014
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Wspomnienia wakacyjne już za nami , a jakie plany na ten rok ?
''(...) nigdy nie umiałem pogodzić się z tym, żeby wracać z niczym. Zawsze próbowałem jeszcze raz. Czasem nawet wbrew logice, ale zgodnie z jakimś wewnętrznym przekonaniem.'' (J.Kukuczka)
Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-01-2017 07:43 PM przez grabarz.
|
|
04-01-2017 07:42 PM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
No właśnie coś pasuje wymyślić
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
04-01-2017 07:50 PM |
|
|
grabarz
Adrian
Postów: 1,862
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Dec 2014
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
A może druga strona rzeki
''(...) nigdy nie umiałem pogodzić się z tym, żeby wracać z niczym. Zawsze próbowałem jeszcze raz. Czasem nawet wbrew logice, ale zgodnie z jakimś wewnętrznym przekonaniem.'' (J.Kukuczka)
|
|
04-01-2017 08:15 PM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Na razie świtają inne kierunki ale kto wie. Choć w tym roku naprawdę wątpię aby taki kierunek wypalił. Azerbejdżan wierzę, że też mógłby być dość egzotyczny dla nas. Choć już inna kultura niż w Gruzji.
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
04-01-2017 08:42 PM |
|
|
Oliwka
Postów: 1,747
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2013
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Fajny ten filmik, no i muza w klimacie, bardzo mi się podobało, masz jeszcze jakiś filmik do oglądania z Gruzji ?
|
|
06-01-2017 07:18 PM |
|
|
Pedro
Administrator
Postów: 5,509
Grupa: Administratorzy
Dołączył: Jul 2006
Status:
Offline
|
RE: Wspomnienia z gruzińskich wakacji
Raczej z filmików gruzińskich to by było na tyle. No przynajmniej za rok 2016. Z filmikami strasznie długo schodzi montaż. Muszę się już chyba skupić na 2017.
Muzyka - w sumie to nawet nie mam pojęcia o czym oni śpiewają
Górskie Forum Internetowe - Górski Świat (http://www.gorskiswiat.pl)
|
|
11-01-2017 03:54 PM |
|
|
|