Zwykły styczniowy weekend 2012 roku. Zwykły, i jak nie raz styczeń udowodnił, raczej mroźny. Nie było to wprawdzie -27, co też niejednokrotnie się w moich rodzimych okolicach powtarzało (mimo, że to nie Suwałki), ale od dłuższego czasu mróz utrzymywał się na poziomie od -10 w dzień do -18 nocą.
Planów na weekend nie miałem najmniejszych. Jedynie niespokojną głowę, która to co chwilę coś wymyślała i powtarzała:
Nie zmarnuj tego weekendu! Nie zmarnuj. Wymyśl coś niecodziennego, potrafisz
Zaczęło się od chęci dotlenienia.
Zwykły spacer po polnych drogach i bezdrożach.
I może troszkę po pobliskiej olszynie.
Za towarzyszy wzięły się same na spacer moje podwórkowce.
Zawsze im się gęby cieszą na taką przygodę, że nie sposób ich zatrzymać przy domu. Idźmy więc może do lasu. Rzeczka Muchawka jeszcze płynie, ale okoliczne rowy skute lodem. Gdzieś tu jest przejście na drugi brzeg przez zwalone drzewo.
Słuszny poziom wody.
A może by tak...
Jasne!
Jest zima, jest przeciętny mróz. Tak więc idąc dalej na spacer zaczął układać się w głowie plan na wieczór.
Wracając dopracowuję w głowie szczegóły.
...
Wieczorem kompletowanie sprzętu wszystko już dawno wycofane z użytku, nowego byłoby niezmiernie szkoda.
Jeszcze tylko rzut okiem na nieco sfatygowany termometr przy szopie, -12 o 21:30.
Mróz chciałem większy:-/ No cóż, postanowione. Idę do lasu spędzić noc na łonie natury przy cieple ogniska.
Jak zwykle, choć nawet się starałem, nie udało się zatrzymać kundli na podwórku. Trudno, jak już idziecie, chodźcie. Marne wasze psie tyłki, a ja za to będę miał do kogo gadać
Można powiedzieć, że to mój taki testowy wypad zimowy. I już wiem, że na następny się lepiej ubiorę - nawet będąc w ruchu czuję jak przenika przezstare szmaty mróz. Ponownie przez mostek do lasu.
Szybko do zaplanowanego miejsca noclegu, przez las, przez to samo zwalone drzewo. Robię kilka zdjęć, ale nie naładowałem baterii. Muszę je mocno oszczędzać
Wydawało mi się, że jest bardziej sucho. Jednak drewno zmarznięte zaczęło odtajać i zrobiło się mocno wilgotne. Nie jestem ekspertem w rozpalaniu ognisk dzisiaj miałem z tym niezły problem.
Ręce mi szybko zgrabiały. Powalczyłem trochę i się udało.
W końcu zaczęło grzać. Posiedziałem trochę przy ogniu i wziąłem się za szykowanie łóżka. Gdzieś przy rowie znalazłem duże skupisko suchej trawy - idealne podłoże pod szmaty
Na to jeszcze jakiś stary chodnik i dwudziestokilkuletni śpiwór.
Idealnie!
Noc, poza tym, że cholernie długa i mimo ogniska - dla mnie zimna, przebiegła bez większych przygód. Psy przestały być nieufne wobec ognia i same przyszły na posłanie. Do tej pory siedziały pod pobliskim krzakiem. Po jakimś czasie jeden wlazł do śpiwora i nie było opcji go z niego wyciągnąć
Teraz tylko czekać do wschodu.
Potrafiłem na parę minut zasnąć. Nie pamiętam o której godzinie, ale jedna tak drzemka zaowocowała podpaleniem się"łóżka". Trochę trawy i jedna szmata się zaczęła palić. Nic wielkiego, przydeptałem, odsunąłem posłanie nieco od ognia, zrobiłem zdjęcie - ciężko mi było skupiać się na zdjęciach.
...
Zaczęło się rozwidniać.
Cholernie zimno. Daje mi to wyobrażenie o trudach spędzania nocy w zaspie śniegu przy znaczniejszym mrozie. To chyba nie dla mnie
Kawa! Jak Stasiu stwierdził, na szlaku patelnia stanowi podstawę mojego ekwipunku. Tym razem mam garnek, a woda jest wszędzie - póki co, biała.
Do kawy kiełbaska. Chleba zostawiam sobie tylko kromkę - reszta dla twardych towarzyszy.
Postanowiłem, że czekam do wschodu i zmykam do domu.
Ranek był już całkiem przyjemny, chciało się coś zrobić, poprawić ognisko, posłanie.
Choć jak zwinąłem obóz i zgasiłem ogień zrobiło się najzimniej od chwili wymarszu z domu. Słońce! Pora wracać do domu.
Jest zimno, bardzo zimno.
Rzut okiem na termometr, tak sobie, -15 stopni.
Niby mróz niewielki. Zmarźluch jestem?
podobną wycieczkę powtórzę chętnie kiedyś, ale na pewno przy większym mrozie.
...
W domu długo nie zabawiłem. Niedziela zapowiadała się przepięknie. Mroźna i baaardzo słoneczna.
Po udzieleniu krótkiej odpowiedzi na pytanie: - Gdzieś Ty był?! podładowałem baterie aparatu i zaraz po śniadaniu wyskoczyłem jeszcze troszkę się dotlenić, tym razem na rowerze.
Nie było tego wiele, około 20km.
Parę zdjęć z wycieczki:
Gminne drogi.
Zima piękna!
I zmrożony nochal.
I to by było na tyle. Nie ma to jak spędzić weekend na świeżym powietrzu
Najwyższa pora położyć się spać.