Odpowiedz  Napisz temat 
Co robiłem w tego lata w Alpach?
Autor Wiadomość
gouter

**


Postów: 44
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2007
Status: Offline
Post: #1
Co robiłem w tego lata w Alpach?

Miała być Czarnogóra, ale plany spaliły na panwece, więc należało na szybkiego wymyślić coś innego - Alpy - nie za daleko. Więc Austria. 1000 km jazdy i jesteśmy w Mayrhofen. Pogoda zgodnie z prognozą, leje, po południu lekkie przejaśnienia przeplatane deszczem. Żeby nie marnować dnia wybieramy się na jakąś szybką górę. Jedziemy w stronę Gerlos, za późno żeby wyjść na Konigsleiten, podjeżdżamy więć na Gerlosplatte - na szczęście już nie ma gościa od opłat za drogę. Idziemy na przełaj zaliczyć szybki dwutysięcznik - Plattenkogel. Celem były widoki na lodowiec Wildgerlos i trzytysięczniki wokół. Niestety przejaśnienia się skończyły. Podchodzimy pod wyciągiem na szczyt, niestety dopada nas ulewa i wiatr, chowamy się pod infrastrukturą narciarską. Pocieszeniem jako takie widoki na zaporowe jezioro Durlas i ładną górskę Hanger.




06-09-2010 12:00 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Stasiu

*****


Postów: 17,631
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Mar 2008
Status: Offline
Post: #2
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

Foto klasyka alpejska. Też w tym roku miałem podobnie ok



Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają.
06-09-2010 06:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Mallaidh

*****


Postów: 3,722
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Aug 2008
Status: Offline
Post: #3
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

Skoro Alpy to i milka być musiała Smile Szkoda Czarnogóry, ładne tam są góry.


07-09-2010 12:04 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
gouter

**


Postów: 44
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2007
Status: Offline
Post: #4
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

Druga góra tego wyjazdu - Hoher Riffler w Zillertalskich. Z kempingu w Mayrhofen podjeżdżamy na zaporę Schlegeiss. Po drodze obowiązkowo stoimy samochodem na czerwonym świetle przed tunelem - chociaż tubylcy nic sobie z niego nie robią. A czas oczekiwania pokazuje tablica - 16 minut. Zanim docieramy do zapory, ciekawe widoki po drodze - wokół ogromne bouldery - wynik dawnych obrywów, obecnie służą amatorom boulderingu właśnie. A i sama zapora z gatunku "impressive".

Z zapory startujemy szlakiem, początkowo bardzo łagodne podejście. Im wyżej tym ciekawsze widoki na zaporę, obowiązkowo alpejskie krowy, rododendrony - uwielbiam ten klimacik, wędrówka mało uczęszczanym szlakiem, w tle dźwięki dzwonków, a dookoła pokryte lodowcami szczyty. Jedynie co mógłbym mieć za złe, to chmury zasłaniające wierzchołki. Ale nie ma co narzekać, pogoda wg prognoz i w rzeczywistości stabilna. Zresztą powstające z dolina chmury też stanowią ciekawe widowisko.

Po około dwóch godzinach pojawia się schronisko Friesenberghaus leżące na wysokości ponad 2500 m. Tempo podejścia mogłoby być szybsze, lecz często zatrzymuję się na robienie fotek, i druga sprawa - nowe buty, które wydawały mi się rozchodzone - nie do końca takie były, pojawiły się bąble na piętach. No ale opatrunek i walczę dalej. Przy schroniku robimy dłuższy popas z widoczkami.



Stamtąd ruszamy wyżej, oczywiście bardziej stromo, szlak już nie jest w miarę utrzymaną ścieżką, tylko idzie się gruzowiskiem czy piargiem, jedynie są wymalowane znaki. Im wyżej, tym częściej jesteśmy w chmurze, więc widoki coraz marniejsze, z krótkimi przejaśnieniami. Po drodze zaliczamy wierzchołek Peterskopfl z fanatazyjnie poukładanymi przez turystów łupkami. Przez krótkie chwile udaje się zobaczyć coś niecoś z doliny Zemmgrund. Jakoś jak nigdy, odczuwam wysokość. Do tej pory szczyty około 3000 nie dawały mi się we znaki, a tutaj męczy mnie częsta zadyszka.



In bliżej szczytu tym ciężej, tym bardziej że wchodzimy w totalne mleko, często gubimy szlak, i zamiast po piargu podchodzimy rozmiękłym polem śnieżnym, skutecznie wysysającym siły. Udaje się wrócić na szlak, i docieramy na małą przełączkę - stąd kiepski widok na drugą strone - Tuxer Voralpen, a za chwilę nawet ten widok znika. Ostatnie metry jak zwykle to w górach bywa - to co wydaje się być szczytem - jest przedwierzchołkiem - i tak parę razy. W końcu osiągamy zamglony krzyż szczytowy o kocie 3231 m. Widoki takie.



Nie zatrzymujemy się tam dłużej, bo zimno, ciemno i do domu dalekoWink
Zejście ta samą trasą, jedynie późnym popołudniem widoczność troce się poprawia, ale nie na tyle, żeby zobaczyć wierzchołek Hochfeillera - czyli najwyższej góry Zillertalów. Za to udało się uchwycić pewnego tubylca.



Największa adrenalina była jednak po zejściu z góry. Jak zwykle przed tunelami trafiliśmy na czerwone. Jednak austriak i szwajcar przed nami ruszyli w dół, a szwagier za nimi. Jazda po alpejskich serpentynach z prędkością czasem przekraczającą 100 km/h nie stanowi przyejemności - szczególnie dla pasażera. Jeszcze usiłowałem robić zdjęcia przez okno. Oto rezultaty + wieczorne widoczki z kempingu.



Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-09-2010 07:18 PM przez gouter.

09-09-2010 06:15 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Sokół
Brak aktywacji konta


Post: #5
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

To przedostatnie zdjęcie to niczym Tatry Bielskie. Fajne zdjęcia, szkoda, że tak się zacina wszystko przy wczytywaniu...


09-09-2010 07:15 PM
Zacytuj ten post w odpowiedzi
gouter

**


Postów: 44
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2007
Status: Offline
Post: #6
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

Sokół napisał(a):
To przedostatnie zdjęcie to niczym Tatry Bielskie. Fajne zdjęcia, szkoda, że tak się zacina wszystko przy wczytywaniu...

Wyrzuciłem dwa największe, może teraz będzie lepiej


Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-09-2010 07:19 PM przez gouter.

09-09-2010 07:18 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
gouter

**


Postów: 44
Grupa: Zarejestrowani
Dołączył: Oct 2007
Status: Offline
Post: #7
RE: Co robiłem w tego lata w Alpach?

Dorwałem troszkę czasu, więc dopiszę CD...
Naspny dzień zapowiadałsię pięknie, pogoda full wypas. Planowany był Habicht w Alpach Stubajskich, ale uszczerbki na zdrowiu z Hoher Rifflera spowodowały zmianę planów. Z obtartymi nogami zrobienie po 2000 m góra i dół było raczej niemożliwe. Zrobiłem więc "akcję" w dawnym stylu, tzn. w ciemno. Na mapie drogowej poszukałem jakiejś wysokiej przełęczy, gdzie można wyjechać samochodem i na miejscu zobaczy się, co można tam zrobić. Nie chciało mi się jechać znów w Wysokie Taury, więc patrząc na zachód zachęcająco wyglądała przełęcz Timmel. Jest to granica między Alpami Stubajskimi i Oetztalskimi, a zarazem granica Włosko-Austriacka. Wczesnym rankiem ruszamy - najpierw austostradą, chcemy zdążyć przed porannym szczytem ruchu w okolicy Innsbrucka. Przez okno focę mijane pasma, czyli Rofan, Karwendel, Lechtalskie.
       

Potem skręcamy w Dolinę Otz. Znów Alpy mnie zaskoczyły swoim pięknem. Oczywiście przepiękne zadbane tyroskie domy, a szczyty zaczynają się wprost z doliny. Cały czas lekko pod górę, ale bez strasznych nachyleń. Najbardziej znane po drodze jest oczywiście Solden.
           
Za Solden droga zaczyna się wić, widoki już wysokogórskie, przepięknie w okolicach Obergurgl. Niestety, z chwilę bramka i opłata za trasę - 18 Euro za tam i z powrotem. Ale warto było, nagle jedziemy dnem doliny, powyżej granicy lasu, obok górskiego strumienia. Dla mnie dorga marzeń. Szybko osiągamy przełęcz, z której otwiera się widok na włoską stronę.
Teraz dylemat - gdzieś w prawo, czy w lewo - czyli w Alpy Stubajskie czy Oetztalskie?
           


Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-09-2010 11:00 AM przez gouter.

22-09-2010 10:56 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Zacytuj ten post w odpowiedzi
Odpowiedz  Napisz temat 



Pokaż wersję do druku
Wyślij ten temat znajomemu
Subskrybuj ten temat | Dodaj ten temat do ulubionych

Skocz do: