tu: http://www.gorskiswiat.pl/forum/showthre...9#pid26139
pozdr
To prawda. Było tak: Lipiec, godzina 17.00 jestem na Karbie i patrzę na Kościelec. Patrzę i myślę. Liczę czas wejścia, zejścia, powrotu od Murowańca i do Kużnic. I nijak mi nie wychodzi, że będą na dole o czasie. A wracać przy dźwięku pomruków niedzwiedzi - nie lubię.
Kościelec słuchając moich rozterek wziął sprawy w swoje ręce. Zesłał deszcz. Eh...
Mam nadzieję, że kiedyś - będąc na Jego szczycie - podziekuję Kościelcowi za rozwiązanie moich wątpliwości.
Jak szedłem pierwszy raz na Kościelca też się o tym "progu" nasłuchałem i miałem obawy. A jak stałem u jego podnuża to mało ze śmiechu nie pękłem, bo ten "próg" mógłby mnie przerazić kiedy miałem 8 lat. Nie jest to wybitna trudność do pokonania. Idź smiało i nie pękaj, będzie dobrze.
Zapewniam Cię droga aldonko że nie ośmielił bym się drwić z gór. Co innego pytania o wyimaginowane trudności
Gdzie sie nie czyta, to piszą o progu na Koscielcu. Sama wychodzac na niego tamtej jesieni nie osmieliłam się sforsować tych końcowych trudności, a tak było blisko do szczytu. Na wyciągnięcie reki
Aldonko! Nic nie rób na siłę. Musisz wyczuć głos swego serca i rozumu. Wysłuchaj co do Ciebie mówi góra, na którą idziesz. Może się będę powtarzał, ale nie jest wstydem, kiedy zawczasu zawrócisz. Jeżeli czujesz, że na Kościelec nie masz sama siły, to poproś o pomoc. Przestrzegam jednak przed frajerami, którzy nie mają pokory.
Masz rację Stasiu wycof nie jest wstydem. Jest dowodem (tak jak mówisz), że rozmawiałeś z górą i wysłuchałeś tego, co do Ciebie mówiła.
Takich słów tu się nieu używa.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów wymaga użycia rąk.
Górnych ?
Warto zastanowić się nas swoimi możliwościami i umiejętnościami.
Przy flaszce
Ogólnie mówiąć niech żyje Kościelec. W sobotę dotarłem z koleżanką pod Karb. No i osiągneliśmy bardzo dobry czas zejścia nad Czarny Ubranie do tej pory suszę
Może się tylko droczy z sympatii