11-12-2016, 07:57 PM
Nazbierało się trochę wycieczek do opisania... a że aura nie sprzyja to można chociaż powspominać
Trasa przejścia: Łysa Polana - Rusinowa Polana - Wiktorówki Kaplica - Rusinowa Polana - Gęsia Szyja - Rówień Woksmundzka - Schronisko w Roztoce - Łysa Polana.
Długość trasy: 13 km.
Czas przejścia: około 7 godz.
Na wszelki wypadek,żeby uniknąć tłumów weekendowych wybraliśmy się nietypowo bo w środę ostatniego dnia listopada,co okazało się dobrym wyborem bo Tatry były "bezludne"
Na parkingu tylko jedno auto,miło dla odmiany zobaczyć pusty parking,nawet parkingowych brak
No i nadeszła ta chwila kiedy pierwszy raz wchodzimy w Tatrzański śnieg
Szlak nieprzetarty,widać że od kilku dni nikt tędy nie szedł,ale to i lepiej, będziemy mieli osobistą frajdę z przecierania sobie szlaku,śniegu było od 20 do 50 cm miejscami "trochę" więcej
Widoki mamy właściwie od samego początku,dobra widoczność i słoneczna pogoda,czego można sobie więcej życzyć w górach.
Ścieżką przez las dochodzimy do skrzyżowania które prowadzi prosto na Polanę!
Piękną polanę która zasypana śniegiem wygląda jak wielki biały dywan,po którym mamy zaszczyt przejść
[attachment=76692] [attachment=76693] [attachment=76694] [attachment=76695] [attachment=76696] [attachment=76697] [attachment=76698] [attachment=76699] [attachment=76700] [attachment=76701] [attachment=76702]
Po wykonaniu długiej sesji fotograficznej ruszyliśmy w stronę Wiktorówki na przerwę śniadaniową,którą zaplanowaliśmy właśnie tam,a byliśmy już głodni jak diabli więc ruszyliśmy żwawo w kierunku kaplicy... Nie zdążyliśmy się dobrze rozpędzić a już byliśmy u celu,w końcu jedzenie
Drewniana kaplica stojąca w dole otoczona ze wszystkich stron lasem z dala od ludzi i zgiełku miasta,ciche i spokojne miejsce gdzie czas stoi w miejscu... Nie pewnie wchodzimy do środka,jest ciepło i przytulnie Podczas posiłku cały czas towarzyszy nam tamtejszy "rudzielec" który jak strażnik nie odstępuje nas na krok,przynajmniej do momentu kiedy był już najedzony
[attachment=76703] [attachment=76704]
Koniec leniuchowania! Pożegnaliśmy się z Braćmi i ruszyliśmy na szlak,wracamy się kawałek na polanę (pogoda już nie była tak ładna jak wcześniej,słońce schowało się za chmurami,zrobiło się chłodniej i bardziej wietrznie ), stamtąd zaczynamy "tragiczny" odcinek trasy,czyli schodddddy przysypane śniegiem schody nie mają końca,szału można dostać! A mimo wszystko człowiek się cieszy że w góry idzie Kiedy jednak już się kończą i staje się na równym,to wszystko jest nieważne bo pojawiają się widoki,które pozwalają zapomnieć o wszystkich przeszkodach i niedogodnościach,aparat "parzy" w ręce od pstrykania
Z Gęsiej Szyi jest niesamowity widok na Tatry Polskie i Słowackie...
[attachment=76706] [attachment=76708] [attachment=76710] [attachment=76711] [attachment=76712] [attachment=76713] [attachment=76714] [attachment=76715] [attachment=76716] [attachment=76717]
Na odsłoniętym wierzchołku wiało dosyć mocno,dlatego trzeba było się zbierać czym prędzej w bardziej zasłonięty teren,zejście z Gęsiej Szyi mocno zawiane,nie wiadomo gdzie nogę postawić żeby nie wyrżnąć orła,czego i tak nie uniknąłem na szczęście nic poważnego się nie stało...
[attachment=76718] [attachment=76719]
Dalsza droga przebiegała spokojnie,raz łatwo i przyjemnie,a za chwilę po kolana w śniegu do góry i na dół,aż do ukochanego asfaltu którym przemkneliśmy do schroniska w Roztoce,a tam... gorąca i pyszna kwaśnica było pysznie i leniwie,nie chciało nam się wracać na parking,ale wyboru nie było Więc komu w drogę temu trąbka Asfalt skuty lodem zostawiliśmy za sobą,została już tylko droga powrotna do domu,a w domu planowanie następnych wypadów gdzieś w góry,może Tatry
I taka to była wycieczka...
Trasa przejścia: Łysa Polana - Rusinowa Polana - Wiktorówki Kaplica - Rusinowa Polana - Gęsia Szyja - Rówień Woksmundzka - Schronisko w Roztoce - Łysa Polana.
Długość trasy: 13 km.
Czas przejścia: około 7 godz.
Na wszelki wypadek,żeby uniknąć tłumów weekendowych wybraliśmy się nietypowo bo w środę ostatniego dnia listopada,co okazało się dobrym wyborem bo Tatry były "bezludne"
Na parkingu tylko jedno auto,miło dla odmiany zobaczyć pusty parking,nawet parkingowych brak
No i nadeszła ta chwila kiedy pierwszy raz wchodzimy w Tatrzański śnieg
Szlak nieprzetarty,widać że od kilku dni nikt tędy nie szedł,ale to i lepiej, będziemy mieli osobistą frajdę z przecierania sobie szlaku,śniegu było od 20 do 50 cm miejscami "trochę" więcej
Widoki mamy właściwie od samego początku,dobra widoczność i słoneczna pogoda,czego można sobie więcej życzyć w górach.
Ścieżką przez las dochodzimy do skrzyżowania które prowadzi prosto na Polanę!
Piękną polanę która zasypana śniegiem wygląda jak wielki biały dywan,po którym mamy zaszczyt przejść
[attachment=76692] [attachment=76693] [attachment=76694] [attachment=76695] [attachment=76696] [attachment=76697] [attachment=76698] [attachment=76699] [attachment=76700] [attachment=76701] [attachment=76702]
Po wykonaniu długiej sesji fotograficznej ruszyliśmy w stronę Wiktorówki na przerwę śniadaniową,którą zaplanowaliśmy właśnie tam,a byliśmy już głodni jak diabli więc ruszyliśmy żwawo w kierunku kaplicy... Nie zdążyliśmy się dobrze rozpędzić a już byliśmy u celu,w końcu jedzenie
Drewniana kaplica stojąca w dole otoczona ze wszystkich stron lasem z dala od ludzi i zgiełku miasta,ciche i spokojne miejsce gdzie czas stoi w miejscu... Nie pewnie wchodzimy do środka,jest ciepło i przytulnie Podczas posiłku cały czas towarzyszy nam tamtejszy "rudzielec" który jak strażnik nie odstępuje nas na krok,przynajmniej do momentu kiedy był już najedzony
[attachment=76703] [attachment=76704]
Koniec leniuchowania! Pożegnaliśmy się z Braćmi i ruszyliśmy na szlak,wracamy się kawałek na polanę (pogoda już nie była tak ładna jak wcześniej,słońce schowało się za chmurami,zrobiło się chłodniej i bardziej wietrznie ), stamtąd zaczynamy "tragiczny" odcinek trasy,czyli schodddddy przysypane śniegiem schody nie mają końca,szału można dostać! A mimo wszystko człowiek się cieszy że w góry idzie Kiedy jednak już się kończą i staje się na równym,to wszystko jest nieważne bo pojawiają się widoki,które pozwalają zapomnieć o wszystkich przeszkodach i niedogodnościach,aparat "parzy" w ręce od pstrykania
Z Gęsiej Szyi jest niesamowity widok na Tatry Polskie i Słowackie...
[attachment=76706] [attachment=76708] [attachment=76710] [attachment=76711] [attachment=76712] [attachment=76713] [attachment=76714] [attachment=76715] [attachment=76716] [attachment=76717]
Na odsłoniętym wierzchołku wiało dosyć mocno,dlatego trzeba było się zbierać czym prędzej w bardziej zasłonięty teren,zejście z Gęsiej Szyi mocno zawiane,nie wiadomo gdzie nogę postawić żeby nie wyrżnąć orła,czego i tak nie uniknąłem na szczęście nic poważnego się nie stało...
[attachment=76718] [attachment=76719]
Dalsza droga przebiegała spokojnie,raz łatwo i przyjemnie,a za chwilę po kolana w śniegu do góry i na dół,aż do ukochanego asfaltu którym przemkneliśmy do schroniska w Roztoce,a tam... gorąca i pyszna kwaśnica było pysznie i leniwie,nie chciało nam się wracać na parking,ale wyboru nie było Więc komu w drogę temu trąbka Asfalt skuty lodem zostawiliśmy za sobą,została już tylko droga powrotna do domu,a w domu planowanie następnych wypadów gdzieś w góry,może Tatry
I taka to była wycieczka...