06-09-2016, 02:29 PM
Trasa przejścia :
Kuźnice - Murowaniec (przez Boczań) - Czarny Staw Gąsienicowy - Zawrat - Świnica - Przełęcz Liliowe- Kasprowy Wierch - Kuźnice.
Czas przejścia : 11.30 godz.
Po przepadnięciu noclegu w Murowańcu (W sumie pogoda go odwołała...), byliśmy z żoną pełni obaw,jak to będzie z naszym głównym założeniem na ten rok ?
Jako że posiadamy wielofunkcyjny cudowny samochód ,to i żadne przeciwności losu nie są nam straszne ;)
Bez większego kombinowania uznaliśmy że parking niedaleko skoczni będzie dobrym miejscem na nocleg... Tak też zrobiliśmy :)
Pierwszy dzień był tylko aklimatyzacją,więc wybraliśmy się na Kalatówki,żeby rozruszać trochę nogi i nacieszyć się ciszą i spokojem w towarzystwie żony :)
[attachment=75115] [attachment=75116] [attachment=75117]
Rozgrzewka za nami :) ,odwiedziliśmy jeszcze Krupówki,tak żeby sprawdzić czy są na swoim miejscu i zjeść zaległego kebaba,którego obiecałem żonie w zeszłym roku :shy: Pozostał już tylko sen...
Poranek wita mnie wyłaniającym się zza drzew wschodem słońca [attachment=75143] (mnie,bo druga połowa spała). Szybkie pakowanie i ruszamy w drogę... Kuźnice leniwie budziły się żeby rozpocząć kolejny szalony dzień pełny takich jak my! łowców przygód i nie tylko ;)
No i zaczynamy! Chłodny poranek zmusza nas do szybszego tempa dla rozgrzania,tylko do momentu wyjścia z lasu,później jest już tylko słońce i my :)
Na jednym ze zdjęć widać jakiś szczyt,co jesteśmy w Tatrach,to zawsze go widzimy ,jak by był zawsze tam gdzie my ;)
[attachment=75118] [attachment=75119] [attachment=75120] [attachment=75121]
Mijamy Przełęcz Między Kopami i na luzaku krokiem spacerowym do Murowańca ,na kofeinę i żarcie! :D
Przy Schronisku pustki,co jest dużym zaskoczeniem... miłym zaskoczeniem :)
Nie wysiedzimy tej trasy,więc trzeba było ruszać w drogę. Nie ma co ukrywać,że troszkę się obawialiśmy tej trasy,czy damy radę i nie będzie za trudna dla nas (Teraz możemy powiedzieć,że było genialnie i czuliśmy się pewnie jak nigdy),tym bardziej że w pewnym momencie,tak z 15 minut od szczytu miał miejsce wypadek o którym już pisaliśmy... Prawie 1.5 godzinny postój w zacinionym miejscu był sporym przeżyciem, temperatura drastycznie spadła i ze słonecznego gorącego dnia zrobiła się przeraźliwie zimna sytuacja. Na szczyt wyszliśmy w kartkach,po zapinani po samą szyję. Oby jak najmniej takich akcji,życzę sobie i innym :(
[attachment=75122] [attachment=75123] [attachment=75124] [attachment=75125] [attachment=75126] [attachment=75127]
Ze szczytu rozciągały się piękne widoki,właściwie od tego momentu przez resztę trasy towarzyszą fantastyczne widoki jak malowane,po prostu pięknie. Przed nami odcinek na Świnice,którego byliśmy się najbardziej,a szło się świetnie,aż sam się bałem że za pewnie się czuję,a nie można zapominać gdzie się jest i jakie mogą być konsekwencje!
Po drodze na Świnice mijaliśmy ludzi z 7 latkiem i z 10 latkiem,szli na Orła Perć! Gdybyś my zabrali ze sobą naszą córkę,to chyba byśmy umarli ze strachu! Ale każdy ma swój rozum. Po dotarciu na szczyt,jakież było nasze zdziwienie kiedy zobaczyliśmy Kruka który "żebra" o jedzenie,dobry cwaniak :)
[attachment=75128] [attachment=75129] [attachment=75131] [attachment=75133] [attachment=75134] [attachment=75135]
I widok na nasz następny cel [attachment=75132] który już mamy za sobą :)
Ze Świnicy było już łatwiej i perspektywa przyjemnego "spaceru" wierzchołkami też sprawiała że szło się lżej. W okolicach Kasprowego było leżakowanie,Oj poleżało by się tak dłużej,ale zegar tyka,a przed nami był jeszcze spory kawałek do przejścia.
Zaczęły się też większe tłumy,jak to w tych okolicach ;) Była to nasza pierwsza wizyta na Kasprowym i obawiam się że nie chętnie tam wrócimy,za dużo się tam dzieje! :( No i dalej przed siebie,zielona kreska wskazuje nam drogę na dół,tak w połowie drogi, nogi zaczynały już marudzić i odliczałem minuty do końca trasy :(
Resztkami sił do czolgaliśmy się na parking,gdzie czekał na nas,nasz wierny zielony druch :D
[attachment=75136] [attachment=75137] [attachment=75138] [attachment=75139] [attachment=75140] [attachment=75141]
Wracając do domu mieliśmy jeszcze jeden widok na deser,zachód słońca z Babią w roli głównej... [attachment=75142] a później jest już agonia I słodki sen ! ;)
(Mam nadzieje że na komputerze da się obrócić zdjecia,jak nie to będzie gimnastyka szyi ;) )
I taka to była wycieczka.
Kuźnice - Murowaniec (przez Boczań) - Czarny Staw Gąsienicowy - Zawrat - Świnica - Przełęcz Liliowe- Kasprowy Wierch - Kuźnice.
Czas przejścia : 11.30 godz.
Po przepadnięciu noclegu w Murowańcu (W sumie pogoda go odwołała...), byliśmy z żoną pełni obaw,jak to będzie z naszym głównym założeniem na ten rok ?
Jako że posiadamy wielofunkcyjny cudowny samochód ,to i żadne przeciwności losu nie są nam straszne ;)
Bez większego kombinowania uznaliśmy że parking niedaleko skoczni będzie dobrym miejscem na nocleg... Tak też zrobiliśmy :)
Pierwszy dzień był tylko aklimatyzacją,więc wybraliśmy się na Kalatówki,żeby rozruszać trochę nogi i nacieszyć się ciszą i spokojem w towarzystwie żony :)
[attachment=75115] [attachment=75116] [attachment=75117]
Rozgrzewka za nami :) ,odwiedziliśmy jeszcze Krupówki,tak żeby sprawdzić czy są na swoim miejscu i zjeść zaległego kebaba,którego obiecałem żonie w zeszłym roku :shy: Pozostał już tylko sen...
Poranek wita mnie wyłaniającym się zza drzew wschodem słońca [attachment=75143] (mnie,bo druga połowa spała). Szybkie pakowanie i ruszamy w drogę... Kuźnice leniwie budziły się żeby rozpocząć kolejny szalony dzień pełny takich jak my! łowców przygód i nie tylko ;)
No i zaczynamy! Chłodny poranek zmusza nas do szybszego tempa dla rozgrzania,tylko do momentu wyjścia z lasu,później jest już tylko słońce i my :)
Na jednym ze zdjęć widać jakiś szczyt,co jesteśmy w Tatrach,to zawsze go widzimy ,jak by był zawsze tam gdzie my ;)
[attachment=75118] [attachment=75119] [attachment=75120] [attachment=75121]
Mijamy Przełęcz Między Kopami i na luzaku krokiem spacerowym do Murowańca ,na kofeinę i żarcie! :D
Przy Schronisku pustki,co jest dużym zaskoczeniem... miłym zaskoczeniem :)
Nie wysiedzimy tej trasy,więc trzeba było ruszać w drogę. Nie ma co ukrywać,że troszkę się obawialiśmy tej trasy,czy damy radę i nie będzie za trudna dla nas (Teraz możemy powiedzieć,że było genialnie i czuliśmy się pewnie jak nigdy),tym bardziej że w pewnym momencie,tak z 15 minut od szczytu miał miejsce wypadek o którym już pisaliśmy... Prawie 1.5 godzinny postój w zacinionym miejscu był sporym przeżyciem, temperatura drastycznie spadła i ze słonecznego gorącego dnia zrobiła się przeraźliwie zimna sytuacja. Na szczyt wyszliśmy w kartkach,po zapinani po samą szyję. Oby jak najmniej takich akcji,życzę sobie i innym :(
[attachment=75122] [attachment=75123] [attachment=75124] [attachment=75125] [attachment=75126] [attachment=75127]
Ze szczytu rozciągały się piękne widoki,właściwie od tego momentu przez resztę trasy towarzyszą fantastyczne widoki jak malowane,po prostu pięknie. Przed nami odcinek na Świnice,którego byliśmy się najbardziej,a szło się świetnie,aż sam się bałem że za pewnie się czuję,a nie można zapominać gdzie się jest i jakie mogą być konsekwencje!
Po drodze na Świnice mijaliśmy ludzi z 7 latkiem i z 10 latkiem,szli na Orła Perć! Gdybyś my zabrali ze sobą naszą córkę,to chyba byśmy umarli ze strachu! Ale każdy ma swój rozum. Po dotarciu na szczyt,jakież było nasze zdziwienie kiedy zobaczyliśmy Kruka który "żebra" o jedzenie,dobry cwaniak :)
[attachment=75128] [attachment=75129] [attachment=75131] [attachment=75133] [attachment=75134] [attachment=75135]
I widok na nasz następny cel [attachment=75132] który już mamy za sobą :)
Ze Świnicy było już łatwiej i perspektywa przyjemnego "spaceru" wierzchołkami też sprawiała że szło się lżej. W okolicach Kasprowego było leżakowanie,Oj poleżało by się tak dłużej,ale zegar tyka,a przed nami był jeszcze spory kawałek do przejścia.
Zaczęły się też większe tłumy,jak to w tych okolicach ;) Była to nasza pierwsza wizyta na Kasprowym i obawiam się że nie chętnie tam wrócimy,za dużo się tam dzieje! :( No i dalej przed siebie,zielona kreska wskazuje nam drogę na dół,tak w połowie drogi, nogi zaczynały już marudzić i odliczałem minuty do końca trasy :(
Resztkami sił do czolgaliśmy się na parking,gdzie czekał na nas,nasz wierny zielony druch :D
[attachment=75136] [attachment=75137] [attachment=75138] [attachment=75139] [attachment=75140] [attachment=75141]
Wracając do domu mieliśmy jeszcze jeden widok na deser,zachód słońca z Babią w roli głównej... [attachment=75142] a później jest już agonia I słodki sen ! ;)
(Mam nadzieje że na komputerze da się obrócić zdjecia,jak nie to będzie gimnastyka szyi ;) )
I taka to była wycieczka.