Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: Krywań- przeżyjmy to jeszcze raz :)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tytuł przewrotny, bo wcale nie chodzi o fantastyczne doznania i chęć powspominania. Ponoć by uporać się z ciężkimi chwilami trzeba je przeżyć raz jeszcze, przeanalizować, zgłębić, rozkminić i co tam jeszcze w psychologii radzą robić :D.
Dodatkowo 2 forumowiczów dopomina się o relację, więc wskakuję na wirtualną leżankę i zaczynamy sesję;)

Poprzedniego dnia byłam na Rysach, cudowna trasa, miłe wspomnienia więc wstałam wypoczęta i zaciekawiona co przyniesie mi dzisiejszy dzień. Plan był taki : od Strbskiego Plesa- szlak czerwony, Jamski Staw, potem niebieskim szlakiem przez Mały Krywań i do szczytu Krywania (wg mapy 4,15h), powrót zaplanowałam zielonym szlakiem przez Dolinę Bielańską (ok 2,45h) do Trzech Studniczek od których miałam kolejne 2,15 h do Strbskiego Plesa.
Początek trasy[attachment=71343] na niebie poranne kolory mieszają się z dziennym błękitem [attachment=71344], droga biegnie przez mostki, wśród drzew [attachment=71345] [attachment=71346] aż dochodzi nad Jamski Staw [attachment=71347], piękne miejsce, zrobiłam sobie dłuższą przerwę (ze 20 min), wpadły kaczki[attachment=71348], było miło :D. Potem skręciłam na niebieski szlak [attachment=71349], który miał doprowadzić mnie na szczyt Krywania. Robiło się coraz cieplej ale początkowo szlak biegł urozmaiconym terenem więc co chwilkę pojawiały się drzewa dając miły cień [attachment=71350], widoki także przepiękne [attachment=71351]. Po pewnym czasie po drzewach pozostało tylko wspomnienie, pojawiła się kosodrzewina, kamienie [attachment=71352] i palące słońce. Okulary, czapka z daszkiem, długi rękaw, dużo wody, krem, byłam przygotowana ale słońce paliło coraz bardziej a nadziei na cień nie było żadnej.[attachment=71355] Trudno, gorące lato mamy tego roku, pomyślałam, i szłam wyżej i wyżej.[attachment=71356] Upał stawał się nie do zniesienia, często robiłam łyk wody, kurcze chyba za często :uhm:. Przyspieszyłam, włączyłam piosenkę "Riders on The Storm" - The Doors (dla tych co nie znają, piosenka wypełniona jest dźwiękami ulewnego deszczu i burzy) i w ten sposób przekazałam do umysłu informację, że właściwie nie jest tak gorąco i wcale nie jestem za bardzo spragniona :cool: Pomysł był dobry ale niestety, organizm zorientował się, że robię go w balona i zemsta przyszła szybko, po 30 minutach zrobiło mi się słabo. Postanowiłam zrobić dłuższą przerwę, bo "cienia nie ma, nie będzie i proszę się nie dowiadywać". Znalazłam małą jamę w kosodrzewinie, rzuciłam koszulkę na gałęzie i w ten sposób zrobiłam sobie niezłe legowisko z odrobiną cienia [attachment=71354]. Zaległam na dobre 30 minut, było super :ok odpoczęłam, posiliłam się, wody napiłam i z nowymi siłami ruszyłam przed siebie. Oczywiście na niebie nie było żadnej chmurki więc skupiłam się na podziwianiu krajobrazu [attachment=71357]. Droga z wędrówki zmieniła się w mozolną wspinaczkę po kamieniach [attachment=71358] .Szlak nie był jednoznacznie określony [attachment=71359] co dodatkowo zmuszało do wysiłku a przyznam, że pierwszy raz w życiu byłam tak umęczona upałem. W końcu dotarłam [attachment=71360] ave Ja (szeptem mówione) bo naprawdę byłam bez sił. Kilka fotek [attachment=71361] i decyzja, szybko na dół, wmówiłam sobie, że szlak Doliną Bielańską będzie przebiegał wśród drzew, że będą strumyczki, że będzie cień. Tak nakręcona i pełna nadziei schodziłam starając się nie spaść z tego pokręconego szczytu który zawsze będzie mi się kojarzył z morderczym słońcem i masą kamieni :( [attachment=71362]. Nadzieja pojawiała się powoli, najpierw nieśmiałe kępy kosodrzewiny [attachment=71363] [attachment=71364], potem już bardziej zdecydowanie [attachment=71365] ale oczywiście wszystko przy akompaniamencie słońca, którego promienie aż bolą. Powoli dróżka przemienia się w mały wąwóz [attachment=71366] i w pewnym momencie przechodzi w upragniony las [attachment=71367]. Aż w duszy mi jęknęło i pewnie polałyby się łzy, gdyby nie ogólne odwodnienie organizmu :), gdzie jest mój upragniony las? gdzie strumyczek ? no gdzie!? Wszystko wypalone przez to słońce a ja jestem następna w kolejce. Wlokłam noga za nogą, zwilżając usta resztkami wody. Koszmar jakiś, kiedy ta droga się skończy ?. Wydawało mi się, że idę już sto lat. Wreszcie, po niekończącej się męce dotarłam do upragnionego miejsca o wymownej nazwie 3 studniczki a w jednej była woda [attachment=71368] cudowna, wspaniała, zimna. Opiłam się jak smoczyca, napełniłam butelki, zrobiłam uczciwą przerwę, wylizałam rany i trochę zmęczona ale pełna entuzjazmu ruszyłam w dalszą drogę, zupełnie nieświadoma, że koszmar dnia dzisiejszego jeszcze się nie skończył.
Wg planu miałam jeszcze przed sobą 2,15 h drogi, co potwierdzała informacja na szlakowskazie [attachment=71369], szlak zielony do Strbskiego Plesa. Teraz droga była luksusowa [attachment=71371] z daleka widziałam miejsca gdzie jeszcze niedawno byłam [attachment=71372]. I tak sobie nieśpiesznie wędrowałam całkiem wygodnymi dróżkami [attachment=71373].
Trzeba Wam wiedzieć, że szlak zielony biegnie przez jakiś czas równolegle do drogi asfaltowej. Później droga ta skręca w prawo zdecydowanie omijając miejscowość Strbskie Pleso o dobrych kilka kilometrów, a szlak zielony którym szłam, powinien skręcić w lewo, do lasu i tam połączyć się z czerwonym, który dochodzi do Strbskiego Plesa. Tak to wyglądało na mapie i tak było w rzeczywistości poza jedna malutką kwestią. Otóż, w pewnym momencie na szlaku zaczęły pojawiać się zwalone drzewa, przez większość jakoś przeszłam, uznałam, że pewnie jakieś pozostałości po wichurach ale potem drzew było coraz więcej aż w końcu przejście przez nie było niemożliwe, ominięcie też nie wchodziło w rachubę więc postanowiłam przebić się do drogi asfaltowej i takoż uczyniłam. Wędrówka była koszmarna, pobocza zero, ciągle zakręty, pędzące samochody, ciarki na plecach z niecierpliwością wyglądałam miejsca w którym mogłabym wrócić na szlak, tym bardziej, że wg przeczucia (i mapy) niedługo droga asfaltowa zacznie skręcać w prawo a ja potrzebowałam iść w lewo. W końcu dojrzałam jakąś ścieżynkę i z nadzieją zapuściłam się w nieznane mi rejony. Szaleńczo wypatrywałam zielonego znaku, bałam się, że w poszukiwaniu znaku zgubię się i nie znajdę ani szlaku ani drogi powrotnej do asfaltu, który co prawda nie szedł w moim kierunku ale był jakąś namiastką cywilizacji. W końcu huuuuuura , jest znalazłam go, zielony szlak, co prawda jakiś taki wyleniały kolor ale poczułam, że jest ok, znowu pojawiła się nadzieja, będę żyć, będę w swoim łóżku śnić :D. Los jednak bywa okrutny, w momencie gdy byłam już daleko od asfaltu, gdy zaczęła pojawiać się szarówka, w środku lasu, oczom mym ukazała się tabliczka SZLAK ZIELONY ZAMKNIĘTY, ZAKAZ WSTĘPU DO LASU! No ku....a jak to zamknięty !? Tak naraz ! I co ja mam zrobić ? Iść dalej ? Będą znaki czy nie ? Mam czołówkę ale bez znaków, przy ścieżce, która była ledwo widoczna za dnia mogę się pogubić. Zawracać ? Ta sama sytuacja.Wściekłam się, dlaczego nie było tej informacji na początku szlaku, przy 3 studniczkach, przecież wtedy mogłam wybrać inną drogę !! Szybka decyzja, idę dalej, wzrok wyostrzył mi się niebywale, tempo rewelacyjne a przez głowę przelatywały mi wszystkie znane bluźnierstwa, mniej lub bardziej wyszukane, a niektóre, to aż mnie o rumieniec przyprawiały. Po wyczerpaniu przekleństw przeszłam w stan permanentnej modlitwy, wiadomo "Jak trwoga...." . Każdy choćby lekki ślad farby na drzewach witałam z ukłonem mimo, że kolorów już nie można było odróżnić. Czasami pojawiały się zwalone drzewa, robiło się coraz ciemniej, w pewnym momencie droga zrobiła się ciut szersza i chyba tylko dlatego nie pobłądziłam. Gdy pomiędzy drzewami ujrzałam światła, uśmiech pojawił się na mojej wystraszonej twarzy a gdy doszłam do zabudowań poczułam jak bardzo jestem zmęczona, bolało mnie wszystko, miałam podrapane dłonie i policzek od przedzierania się przez krzaki ale przy tym byłam tak szczęśliwa, że chciało mi się krzyczeć ave Ja. Tak to właśnie wyglądała moja wyprawa na Krywań. :)
Brawo Krywań jest wspaniaył ,albo jestem mało spostrzegawczy ,ale nie widziałem nigdzie Oliwki a ciekaw jesteminnocent

tomtur napisał(a):
Brawo Krywań jest wspaniaył ,albo jestem mało spostrzegawczy ,ale nie widziałem nigdzie Oliwki a ciekaw jesteminnocent


Jeszcze nie słyszałem, żeby Krywań się komuś nie podobał. Oliwka ukrywa się przed takimi krwiopijcami internetowymi, dobrze, że chociaż wiemy gdzie ją można spotkać w Tatrach Wink

Ja Krywania nie lubię, bo mi ukradł aparatSad

szewczyczek napisał(a):
Ja Krywania nie lubię, bo mi ukradł aparatSad


Tak oczywiście... i to jego wina Toungue

Ponoć Krywań to Święta Góra dla Słowaków a jak wszyscy wiemy, każda Jej/Jego Wysokość żąda ofiary. Szewczyk poświęcił aparat, ja zostawiłam krople potu w wiadrze nadziei. W sumie każde z nas wróciło lekko oczyszczone Wink.
Miło, że mogłem zobaczyć co nas ominęło.
Tutaj zdjęcie z naszego wyjścia kiedy jeszcze było super widokowo:
[attachment=71430]
Wybrałem się tam z sąsiadem jakiś czas temu, specjalnie przed weekendem żeby było mniej tłumów, w pogodę która dawała szanse na ekstra widoki z chmurkami wszędzie albo zero widoków - coś jak zgodzenie się na wschód słońca z tomturem innocent


Oliwka napisał(a):
(...)
gdzie jest mój upragniony las?
(...)


http://www.youtube.com/watch?v=ynjS_FBULqQ
To chyba o ten las chodziło...


Pablo napisał(a):

tomtur napisał(a):
Brawo Krywań jest wspaniaył ,albo jestem mało spostrzegawczy ,ale nie widziałem nigdzie Oliwki a ciekaw jesteminnocent


Jeszcze nie słyszałem, żeby Krywań się komuś nie podobał. Oliwka ukrywa się przed takimi krwiopijcami internetowymi, dobrze, że chociaż wiemy gdzie ją można spotkać w Tatrach Wink


Dokładnie. Mi się podobał już sam spacer ale teraz muszę tam iść jak będzie cokolwiek widać ok


szewczyczek napisał(a):
Ja Krywania nie lubię, bo mi ukradł aparatSad


Poszedłem tam specjalnie żeby go odnaleźć i wysłać w ręce właściciela ale musiałem przeoczyć bombardowany natłokiem widoków Toungue
[attachment=71431]

Oliwka napisał(a):
Ponoć Krywań to Święta Góra dla Słowaków a jak wszyscy wiemy, każda Jej/Jego Wysokość żąda ofiary.


Byłem tego lata na dwóch świętych górach i przynajmniej mi się przypomniało dlaczego nie lubię chodzić latem - dwie sprawy - tłok i można zmoknąć. O ile na Krywaniu nie mogłem narzekać na nadmiar turystów to śnieg padający na szczycie zmienił się niżej w deszcz i mnie olśniło.


Oliwka - długa trasa nawet na rześki dzień, od tych studniczek to bym sam szedł już nieźle zły, że jeszcze dwie godziny nawet po najpiękniejszym szlaku a co dopiero jakimś Mordorem po całym dniu bez chmurki Scary

Krzysiek napisał(a):
Miło, że mogłem zobaczyć co nas ominęło.

http://www.youtube.com/watch?v=ynjS_FBULqQ
To chyba o ten las chodziło...

Oliwka - długa trasa nawet na rześki dzień, od tych studniczek to bym sam szedł już nieźle zły, że jeszcze dwie godziny nawet po najpiękniejszym szlaku a co dopiero jakimś Mordorem po całym dniu bez chmurki Scary


Krzysiek, z tym lasem, to pojechałeś, uśmiałam się Big Grin
Mordor, też dobre Wink

Przekierowanie