Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: (...) Lali
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W niedzielę jedziemy w Tatry, tym razem prowodyrem i głównym planistą wycieczki jest grubyilysy, cel ? zdobyć jak najwięcej "żabich" szczytów. Po północy wyjeżdżamy z Krakowa, przed piątą jesteśmy w Moku, wpis do książki i ruszamy nad Czarny Staw. Chwilę wzdłuż stawu, po czym odbijamy w kierunku Mokrej Wanty.

Z początku nie ma wyraźnej ścieżki, to znaczy była, ale poszliśmy dalej i teraz walimy wprost przez krzaki, nie jest źle, po chwili dochodzimy do (chyba) mokrej wanty, która jest niczym innym jak gładką płytą, ze spływającej po niej wodą, nietrudną zresztą.

Po dłuższej chwili jesteśmy na wielkiej trawiastej łące spadającej z Białczańskiej Przełęczy, na której pasie się wyjątkowo duże stado kozic, które bez większego pośpiechu, ustępuje nam drogi. Powoli widać nasz pierwszy cel - Żabią Lalkę.

Z początku rozważamy wejście północno - zachodnim kominem, jednak z uwagi na jego długość (40m) posiadaną przez nas linę (2 x 30), trzyosobowy zespół oraz (podobno) sporą kruszynę odpuszczamy i kierujemy się poprzez niewielką szczerbę w grani i Żabią Drabinę opodal wycenionego na "nieco trudno" południowo - wschodniego komina.

Zakładamy uprzęże, gruby, jak się później okazało bardzo słusznie optuje za związaniem się liną, co też w tej chwili czynimy, chce także prowadzić - proszę bardzo, będę asekurował. Trwa to dość długo, siedzę i rozmawiam o tym i o tamtym z Kilerusem, nagle ciszę przerywa dźwięk wbijanego haka "możesz iść" słyszę.

Idę, najpierw eksponowana półka, później równie eksponowana, niewielka skalna grzęda i stoję u wylotu "jedynkowego komina". Powoli w górę, komin jest przewieszony i nadzwyczaj jak na swoją wycenę trudny. Gdy staję w nyży ponad przewieszką, gruby mówi abym szedł dalej, do wygodnego stanowiska z dwóch taśm, jemu zabrakło liny.

Po chwili wszyscy trzej siedzimy w nyży, przed nami kolejny wyciąg, wprowadzający nas na Przełączkę Pod Żabią Lalką, widzimy dwie możliwości, albo kilka metrów w górę przewieszoną rysą (IV - Kilerus) albo zacieraczką w głębi komina (III - pozostali) , dalej na przełączkę bez trudności.

Siedzimy na przełączce, zastanawiamy się na d trudnościami drogi, nikt z nas nie ma wątpliwości że jedynka, to jakby ciut zaniżona ocena. Cywiński rozwiewa wątpliwości, środkiem komina wycenione jest na III, jedynka to start kominem, a następnie dość zawikłane obejście przewieszki, i odcinka ponad nyżą.

Ostatni wyciąg wprowadza nas na szczyt, to solidna II w sporej ekspozycji, wprost genialny widok, na gładką ścianę Żabiego Mnicha. Szczyt nie jest zbyt obszerny, wchodzimy na niego pojedynczo, asekurując się z wygodnej półki(dwa splity, dość traumatyczne) poniżej bloku szczytowego (pojedynczy, równie traumatyczny split). Teraz czeka nas zjazd.

Zjazd jest dość ciekawy ze względu na wspomniane już traumatyczne splity, oraz posiadane przez nas dwie trzydziestki, jedna osiem, a druga trzynaście milimetrów grubości. Mimo obaw zjazd idzie dość sprawnie, mijamy przełączkę i zjeżdżamy wprost do obszernej nyży, z której kolejnym trzydziestometrowym zjazdem dostajemy się powrotem na eksponowaną Żabią Drabinę.

Zdejmujemy szpej, chowamy liny i kierujemy się w kierunku Białczańskiej Przełęczy Wyżniej. Zostawiamy na niej plecaki i po kilkunastu minutach przyjemnej ?jedynki? stajemy na szczycie Żabiego Mnicha. W związku z następnymi ambitnymi planami, odpuszczamy wchodzenie na Żabi Szczyt Niżny i kierujemy się powrotem w kierunku przełęczy.

Klika minut odpoczynku i ruszamy w kierunku Wyżniego Żabiego Szczytu, droga nie jest ani trudna, Anie skomplikowana, za to miejscami dość krucha i męcząca. Po dłuższej chwili stajemy na Wyżniej Spadowej Przełączce z której po zostawieniu plecaków, wykorzystując osobne warianty wchodzimy na szczyt.

Wracamy na przełęcz, jednocześnie zastanawiając się nad dalszą drogą, cel, Niżna Rysy granią odpuszczamy, trudności dwójkowe, spora odległość a my niestety nie mamy już zbyt wiele czasu. Przez chwilę staje na tym, aby zejść do Doliny Spadowej, a następnie omijając Ciężką Turnię, wejść granią na Niżne Rysy, po dłuższym namyśle jednak odpuszczamy.

Postanawiamy za to zejść do Dolinki Spadowej, dalej Ciężkiej i poprzez Dolinę Białej Wody wrócić na Łysą Polanę. Tak też czynimy. Z początku, nie jest trudno, szybko osiągamy dno doliny, dalej po kamieniach i trawach zbliżamy się do progu. Tu robią się schody, trzeba wyszukiwać drogę lawirując pomiędzy mokrymi płytami, mamy szczęście że jest w miarę sucho, po deszczu byłby kompletny mrok.

Dochodzimy do dwumetrowego, eksponowanego progu, nie da się go obejść, trzeba zejść. Pierwszy idzie Kiler, widzę jak trzęsą się mu łydki, wygląda naprawdę mrocznie. Ja wybieram inny wariant, muszę zrobić kilka kroków po śliskiej płycie, a następnie zwiesić się na mokrej półce, nie jest łatwo, a lufa za plecami działa wyjątkowo deprymująco, po zejściu trzęsą mi się ręce. Chwilę po mnie przychodzi gruby, widać że i jemu zejście się niezbyt podoba, rozważamy asekurację, mówię że drugi raz nie zszedł bym tamtędy na żywca, w końcu wbijamy hak dzięki którym kolega schodzi na dół bez drżących rąk i łydek.

Dalej jest już dużo łatwiej technicznie, choć nadal dość skomplikowanie orientacyjnie. Po dłuższej chwili, pokonując między innymi utworzony z dwóch płyt skalnych korytarz w który z góry spada niewielki acz mokry wodospad schodzimy do Doliny Ciężkiej, w której robimy krótki popas, obserwując efektowny próg Doliny Spadowej, oraz monumentalną ścianę Małego Ganku i zarazem zastanawiając się jak wielkie trzeba mieć jaja by się z nią zmierzyć.

Po zasłużonym odpoczynku, opuszczamy Ciężką, i pokonując koszmarnie długą dolinę Białej Wody, lądujemy na Łysej Polanie. Koledzy porządkują sprzęt, ja ruszam na Palenicę po auto, jest ok godziny 20.










Zdjęcia autorstwa Kilerusa.
I tak też można zdobywać kopczyki. ok, chociaż w tego rodzaju chodzenia po górach nie jestem wprawiony. Sad
Same relacje z górnej półki.....
A nie poszli byście Panowie zwykłym znakowanym szlakiem ? uhm
Znam Ich dobrze. Wiem , że kiedyś szli Drogą pod Reglami.

Łukasz napisał(a):
Znam Ich dobrze. Wiem , że kiedyś szli Drogą pod Reglami.

Nie wierzę, aby bez dodatkowej adrenaliny, byli w stanie przebyć ten szlak

Uwierz. Ja Ich nawet widziałem idących szosą przez Dolinę Kościeliską.

Łukasz napisał(a):
Uwierz. Ja Ich nawet widziałem idących szosą przez Dolinę Kościeliską.

Trza było zrobić fotodokumentację tego wydarzenia-bo jak umrzemy nikt nie uwierzy

Musieli być bardzo zdesperowani uhm
Byli pijani. Tak jak i ja.

Łukasz napisał(a):
Byli pijani. Tak jak i ja.


Po prostu-zauroczeni-spleeenem zakopiańskim-to normalne

dr.Etker napisał(a):
A nie poszli byście Panowie zwykłym znakowanym szlakiem ?

Pewnie że byśmy poszli, czasem chodzimy, dowcip polega na tym że relacji ze szlaków jest mnóstwo, a osobiście uważam że warto opisywać ambitne turystyczno/taternickie cele choćby dla naśladowców.

Łukasz napisał(a):
Byli pijani. Tak jak i ja.

Hahaha, racja Big Grin

To był ciężki koniec marca 2008.

Użytkownik napisał(a):

dr.Etker napisał(a):
A nie poszli byście Panowie zwykłym znakowanym szlakiem ?

Pewnie że byśmy poszli, czasem chodzimy, dowcip polega na tym że relacji ze szlaków jest mnóstwo, a osobiście uważam że warto opisywać ambitne turystyczno/taternickie cele choćby dla naśladowców.

Tak-oczywiście.
Byle by Ci naśladowcy nie wrąbali się w jaki kanał.(ale to tak nawiasem pisząc-boć przecież wiadome,że każdy odpowiada za siebie i swoje zainteresowania)

Ale-któż tam pójdzie ?

Łukasz napisał(a):
To był ciężki koniec marca 2008.

Czyli-nie długo-by osiągnąć poziom taternicki.

Tego widoku Żabich Stawów to Wam zazdroszczę i to bardzo. ok
Stron: 1 2
Przekierowanie