Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: Lodowa niespodzianka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
"Lodowa niespodzianka" -19.07.2008

Dokładnie miesiąc temu przeżywałem swoją przygodę na Zadnim Mnichu i Ciemnosmreczyńskiej Turni.Nie spodziewałem się że dzisiaj przeżyję w Tatrach nową przygodę tym razem w towarzystwie KasiA i Paaula .......
Ale od początku .
Od powrotu z Austrii codziennie śledzę prognozy pogody aby znowu wybrać się w Tatry.Codziennie w prognozach deszcz a czasem burze .Wreszcie na sobotę 19.07 -prognozy lepsze .Więcej słońca i tylko jakieś niewielkie sporadyczne opady.Planuję więc wybrać się na szlak Tatrzanskiej Leśnej przez Lodową przełęcz do Tatrzanskiej Jaworzyny o czym pisałem w wątku spotkajmy się na szlaku.

Chwilkę póżniej dostaję wiadomość od KasiA ,że również wybiera się wraz Paaulem w te rejony i moglibyśmy wspólnie zrobić trasę. KasiaA proponuje wejście na Lodowy, ewentualnie pobawić się trochę wspinaczką.
Umawiamy się więc na wspólną wyprawę ,która jak się okazało zamieniła się w ciekawą przygodę Wink

KasiaA bierze liny trochę szpeju i wyjeżdzają z Paaulem z Krakowa o 4, a Ja z Suchej. Spotykamy się o 5 rano w Skomielnej Białej gdzie droga od Suchej łączy się z Zakopianką. Tutaj zostawiam mój samochód. Dalej Jedziemy w Tatry jednym samochodem.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w Nowym Targu ,gdzie KasiaA dobiera trochę szpeju od koleżanki i parkujemy po szóstej w Tatrzańskiej Jaworzynie .

Wyruszamy w drogę Doliną Jaworową. Pogoda taka niezdecydowana ale nie pada. Mamy nadzieję ,że będzie OK.
Dolina Jaworowa dosyć długa. Wreszcie wychodzimy z lasu i możemy nacieszyć oczy pięknymi widokami Smile Jeszcze podejście do Żabiego Jaworowego Stawu i Obieramy kurs na Lodowy Szczyt w chodząc w Suchy Żleb .KasiaA już wcześniej była na Lodowym więc nas informuje W którą stronę kierować się w szerokim rozgałęziającym się Suchym żlebie. Nieco wcześniej przy podejściu na stawiarski próg zaczyna padać. Zakładamy wiatrówki i w górę. Uzgadniamy jeszcze że jak skały będą śliskie to się wycofamy i nie będziemy wchodzić na szczyt a pójdziemy na lodową przełęcz I jeszcze Kasia informuje ,że ze szczytu przy dobrych warunkach zejdziemy inną drogą wprost na przełęcz lodową .A poza tym tuż przed wyjściem na Lodowy jest turnia ,na którą nie będziemy wchodzić tylko wąską eksponowaną półeczką ominiemy ją .Jest ona w skali trudności I+ i przy mokrej skale przejście jest niebezpieczne .Wtedy możemy się wycofać .Tak poinstruowani przez znającą dobrze problem Kasię ruszamy w górę Suchego żlebu.

Przestaje padać idziemy coraz wyżej rozciągając się stopniowo każdy swoim tempem.Nagle do żlebu napływa mgła ,i siem gubimy Rolleyes
Tzn Kasia z Paaulem gubią się oddzielnie a ja odzielniegiggle.Po ustąpieniu mgły próbuję doszukać się pośród skał Kasi z Paaulem.Czekam tak 10 min ale nie mogę nikogo zobaczyć .Idę więc dalej w górę zastanawiając się czy nie skręcić bardziej w lewo, w stronę widocznej przełączki Jest tam łagodniejsze podejście żlebem .Czy też iść prosto w górę skałami na grań .Wejście trudniejsze ale krótsze.Zdecydowałem iść prosto.Po drodze zaczynam się jednak zastanawiać co zrobili Kasia i Paaulo .Próbuję dzwonić raz po raz ale nie mam zasięgu.Zacząłem dedukować ,że skoro wcześniej rozmawialiśmy o mokrej skale ( a taka była) To może zrezygnowali z podejścia .Tym bardziej ,że Kasia dźwigała bardzo ciężki plecak a Paaulo ma trochę jeszcze niesprawną rękę .

Wyszedłem na grań Wprost na przeciwko turni ,która wyglądała tak jak Kasią wspominała wcześniej .Tzn biegła u jej podstawy wąska półeczka, schodziła w przełączkę a za nią była druga turnia. Moim zdaniem Lodowy Szczyt .Weszedłem na niego. Była 13.30.innocent
Próbuję jeszcze dzwonić do Polski oraz do Kasi ale wciąż nie ma zasięgu,a przynajmniej u mojego operatoraSad


Spod wcześniej wspominanej przełączki zbiegała wyraźna ścieżka ,która kierowała się w dół do przełęczy Lodowej .Na środku stanęła sobie turnia .Z lewej i prawej strony żleby ,którędy schodzićuhm ? Znowu napłynęła lekka mgła i przysłoniła przełęcz.Poszedłem lewym żlebem .Ścieżka tutaj była bardziej wyraźna .Zleb niesamowicie piękny o stromych ścianach z lekka przesłonięty mgiełką .Miejsce niezwykłej urody .Wkrótce wyszedłem że żlebu ,mgła się rozwiała i już wyraźnie było widać ścieżkę schodzącą na przełęcz Lodową .W krótce znajduję się na przełęczy.

Z przełęczy staram się szybko zbiec w dół jeszcze spoglądam w górę Suchego żlebu czy nie dostrzęgę tam Kasię i Paaula ,ale nikogo nie widzę .Calą drogę powrotną doliną Jaworową starałem się iść bardzo szybko będąc przekonanym że Kasia z Paaulem już tam w dole czekają .O jakże się myliłemWink O 17.25 docieram do samochodu .A tu pustka .Hmmm..... Gdzie oni są ? Może poszli się wspinać myślę .Próbuję jeszcze raz połączyć się z Kasią .BezskutecznieSad.Wkrótcze otrzymuję SMS od Sylwestra .Pauulo z Kasią schodzą .( dziękuję Sylwestrze za pośrednictwo w komunikowaniu się w naszej ekipieok) .Ucieszyłem się .A więc weszli na Lodowy ok.Zacząłem się tylko zastanawiać czy schodzą z Lodowego czy już doliną .Jeżeli z Lodowego to wyliczyłem ,że może na 9 dotrą do samochodu.


W centrum Tatrzańskiej Jaworiny służyłem za przewodnika Polakom.
A to - gdzie jest czynny najbliższy sklep spożywczy.? A to jak dojechać do Szczyrbskiego plesa? A to z którego roku jest ten samochód?(chodzi o samochód Paaula).A to Czy kursują mikrobusy do Popradu ? ITP.Obserwowałem też zycie towarzysko-kulturalne toczące się w centrum Tatrzańskiej Jaworiny.O godz 8 wybrałem się w górę potoku Jaworowego licząc że szybciej spotkam się z Paaulem i z Kasią.A poza tym Cieplej jest poruszać się niż stać w miejscu .Doszedłem do szlaku odchodzącego w Zadne Koperszady i nadal nie spotkałem moich towarzyszy wyprawy. W drodze powrotnej dzwonię do Sylwestra i proszę aby połączył się z Paaulem i spytał gdzie są .(Sam nadal nie mogę się połaczyć z Nimi).W krótce otrzymuję odpowiedź od sylwestra .Są w drodze będą za 2 godz.Wyliczam i dzwonię do domu .Będę w domu po północy.I czekam przy samochodzie chodząc w kółko aby nie zmarznąć .Mijają dwie godziny potem trzecia Zaczynam się martwić O Kasię i Paaula .W ciemnościach o wypadek nietrudno.Pojawia się nawet myśl aby zadzwonić do Horskej służby .Ale zdaję sobie sprawy jakie to mogą być koszty .Niedługo potem Kasi udaje się wysłać SMS na mój telefon .Bedziemy przed 3 rano.Mam czarne myśli .Czy czasen nie mieli jakiegoś wypadku czy urazu.Postanawiam o drógiej w nocy znów wyruszyć w górę Jaworowej Doliny .Księżyc świeci dosyć mocnym blaskiem .Widać drogę .Po drodze staram się śpiewać głośno aby ewentualny niedźwiedź usłyszał i się spłoszył .I tak nie widzę nić w ciemnościach poza drogą .Doszedłem gdzieś 1 km za odgałęzienie szlaku do Zadnich Koperszadów.Dalej droga robiła się coraz węższa i było ciemniej.Podniosłem w górę oczy i patrzę i widzę.... Niedźwiedzica.... I to Wielka i Mała .A poza tym Kasjopea, Orion i takie tam inne gwiazdozbiory. Przede mną biała oświetlona blaskiem księżyca ściana Murania. W uszach szumi Jaworowy Potok. Na niebie błyskają gwiazdy.


Po raz pierwszy stoję samotnie prawie w środku Tatr O godz 3 w nocy. Mając gwieździste sklepienie nieba nad sobą, Szum potoku obok ,a w lesie przemykające zwierzęta. Naraz widzę światełka czołówek .Nadchodzą Kasia I Paaulo .Cali i zdrowi .Jakże się cieszę .Wracamy wspólnie do samochodu. W między czasie dzwoni jeszcze zdziwiona żona z domu dlaczego mnie jeszcze nie ma .Odpowiadam ,że wszystko w porządku ,jesteśmy już blisko samochodu.Po drodze Kasia z Paulem opowiadają co robili w międzyczasie(Oczywiście były zjazdy na linie, asekuracje lotne itp .Myślę ,że opowiedzą sami o tym) I Tak uzgadniamy jeszcze sprawę szczytu Lodowego .I dochodzimy do wniosku że ten szczyt na którym ja byłem to nie był Lodowy.Ale niespodzianka Toungue .W każdym razie na pewno nie był Lodowy bo nie było na nim punktu triangulacyjnego.
Zastanawiam się tylko gdzie byłem .Jeśli To była Lodowa Kopa To czy ten wcześniejszy na którego wyszedłem na wprost i który ominąłem półką nie był Lodowym? Nie umiem odpowiedzieć ale w pobliżu nie widziełem innego wyższego szczytu.Jeśli Kopa Lodowa jest dwówierzchołkowa w takim razie byłem na jednym z jej wierzchołków .A jeżeli jednowierzchołkowa to ta pierwsz turnai Musiałabyć Lodowym szczytem

I w ten oto sposób przeżyłem kolejną wspaniałą przygodę Tatrzańską wraz z Kasią i Paaulem.
KasiuA i Paaulo Miło Was było poznać .Dziękuję Wam za wszystko i liczę na to że jeszcze nieraz przeżyjemy podobną przygodę górską .
Byliście wspanialiok


PS w domu byłem przed 6 rano ok
Miłego czytania .Kasia z Paaulem z pewnością coś jeszcze od Siebie dodadzą i wkleją parę zdjęć.
Całkiem ładny kawałek drogi, szkoda tylko że się zgubiliście na podejściu, zapewne ta wyprawa byłaby dla Ciebie pełniejsza Spoko, wszak wskałołażenie masz we krwi Smile
Pozdrawiam, miła lektura po tych moich betonowych traktach.
No Spoko, znów mnie nie zawiodłeś ok. U Ciebie co relacja to horror. Jeszcze parę takich i będę wystresowany tylko na sam napis Spoko. Nie wiem co w życiu robiłeś, ale Ty przyciągasz horrorowe sytuacje jak magnes. unsure Miałeś kiedy normalną wyprawę? Nawet w dolinie Dunaju omal nie zginąłeś zbraku wody, jedzenia i całkowitego wycięczenia Sad
Nasuwa mi się jedno pytanie: "Jakie buty miałeś na nogach?" uhm

Stasiu napisał(a):
Nasuwa mi się jedno pytanie: "Jakie buty miałeś na nogach?" uhm


A adidaski Toungue ale noweSmile A w drodze są lepsze buty może będą w połowie sierpniaok

Władku-jak zwykle nieszablonowy pomysł na zwiedzanie Tatr ok czego Ci serdecznie gratuluję.
Natomiast co do sposobu realizacji i tzw. "sprzętu"...uhm
Nie chce mi się wracać do tematu obuwia , ale....

spoko napisał(a):
Tzn Kasia z Paaulem gubią się oddzielnie a ja odzielniegiggle.

Po raz pierwszy stoję samotnie prawie w środku Tatr O godz 3 w nocy. Mając gwieździste sklepienie nieba nad sobą, Szum potoku obok ,


.....planując noc w górach w tak romantycznym otoczeniu, trza było zabrać na wycieczkę jaką towarzyszkę- byłoby i raźniej i cieplej Cool
To poważne niedopatrzenie i błąd w sztuce blink
Pozdrawiam

Nie będziemy opisywać ponownie tego co napisał już Władek. Pogoda zaczęła się psuć w okolicach Zabiego Stawu Jaworowego (na widok stawu zaraz zaczęły boleć nogi, wspomnienie po skitourowej wycieczce Wink).
Pomimo padającego deszczu zgodnie stwierdziliśmy, że bardziej satysfakcjonująca będzie dla nas możliwość poznania nawet części Sobkowego Żlebu (Suchego Żlebu), niż udane wejście na Lodową Przełęcz.
Na pierwszych progach zaczęły się tworzyć między nami odstępy - pierwszy szedł Władek, później ja, a ostatnia Kasia. Pomimo odstępów utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Władek szedł szybciej niż my i w końcu straciliśmy go z oczu.
Pogoda była niepewna, co jakiś czas nadciągały chmury, które zalewał cały żleb. Wg nas najlepszym wyjściem w tej sytuacji było zakończenie dalszej wędrówki w tym miejscu. Kolejne progi Sobkowego Żlebu w deszczu nie były czymś zachęcającym. Dodatkowo należało omijać płaty zalegającego śniegu, a śnieg był na tyle złośliwy że zalegał w miejscach gdzie było najłatwiejsze przejście. Pod śniegiem wytworzyła się pusta przestrzeń, nie wytrzymywał on naszego ciężaru. Smile Podjęliśmy decyzję, że zaczekamy tu na Władka, który jak się okazał czekał też na nas gdzieś tam powyżej. Niestety nie prowadziło to do niczego, jak widać.
Podjęliśmy decyzję, że pomimo kiepskiej pogody idziemy dalej, bo nie wiemy co z Władkiem. Pokonywaliśmy kolejne prożki żlebu, co jakiś czas pogoda poprawiała się, a to znów napływały chmury. Cały czas rozglądaliśmy się za naszym towarzyszem wędrówki.
Doszliśmy na wysokość żlebu wyprowadzający na Wyżni Sobkowy Przechód. Było późno. Sporo czasu straciliśmy na czekanie, zastanawianie się co dalej. Stwierdziliśmy, że nie pozostaje nam nic innego, jak podążać w górę ustaloną wcześniej trasą. W żlebie prowadzącym na grań zalega nadal śnieg, szliśmy więc skałami ograniczającymi go z orograficznie lewej strony. Wyszliśmy na grań. Grań niby nie przedstawiała specjalnych trudności technicznych (wg WHP wyceniona na I), mocno eksponowana. Niezbyt sympatyczne miejsce do pokonywania przy mokrej skale. Wiążemy się i z lotną asekuracją idziemy w stronę wierzchołka, gdzie mamy nadzieję spotkać Władka. Przed szczytem psuje się pogoda, wiemy już, że nie będzie wesoło. Widać już szczyt, niestety pusty. Wpisujemy się do książki wejść, szybka herbata i czas schodzić. Jest zdecydowanie zbyt późno - 15.45. Do tego niezwykle sympatyczny opad lodowych igiełek. Boimy się, że zacznie to marznąć na skale. Wtedy bylibyśmy uziemieni. Dochodzimy do Sobkowego Karbiku. Podejmujemy decyzję - musimy jak najszybciej zacząć tracić wysokość. Decydujemy się na wejście w teren, który znamy tylko w części widocznej z grani. Opad zamienia się w deszcz. Wpakowaliśmy się w trudny teren. Po jakimś czasie wypogadza się. Gdybyśmy to tylko mogli przewidzieć, przeczekalibyśmy deszcz na szczycie i zeszli granią skąpaną w słońcu. Drogę pokonujemy schodząc z asekuracją. Asekuruję Kasię z górnego stanowiska, ona schodząc zakłada przeloty. Po czym buduje stanowisko, zaczyna asekurować moje zejście, ja likwiduję przeloty. Zakładamy też jeden zjazd. Nie obywa się bez chwil solidnie podnoszących ciśnienie - przelot z pętli założonej na jak się wydawało stabilny blok skalny wielkości małego telewizora, w trakcie zejścia Kasi, podejmuje decyzję o natychmiastowym zwiedzieniu dna doliny. Spadający blok skalny o masie około 200-300kg wypełnia dolinę kanonadą trzasków. Na szczęście blok poleciał bokiem, Kasi nic się nie stało. Oboje pożałowaliśmy, że nie idziemy na linie dwużyłowej. W końcu dochodzimy już do łatwiejszego terenu, jesteśmy w górnej części Sobkowego Żlebu. Tam nawiązuje z nami kontakt Sylwester, mówi, że udało mu się w końcu poinformować Władka o naszej sytuacji, dowiadujemy się, że Spoko czeka już na nas przy samochodzie. Oceniamy, że za ok. 2,5h będziemy przy samochodzie, tak nam się przynajmniej wydaje. Jak się później okazuje - mieliśmy rację, wydawało nam się. Po ponad 2 godzinach dochodzimy do Żabiego Stawu Jaworowego. Dlaczego tak długo? Sobkowy Żleb wyceniony jest na 0+, niestety nie łatwo na nie trafić, płaty śniegu robią swoje zalegając w depresjach. droga którą obieramy okazuje się być trudniejsza. Do tego dochodzi zmęczenie. Schodzenie po zmierzchu, w świetle czołówek też nie ułatwia wyboru właściwej drogi. Os stawu już bez przeszkód schodzimy doliną Jaworową (ubrani w kaski dla ochrony przed niedźwiedziami Big Grin). Zejście doliną dłuży się niemiłosiernie, podejrzewamy, że ktoś dobudował ładnych parę kilometrów ścieżki pod naszą nieobecność. W końcu spotykamy czekającego na nas Władka. Opowiadając sobie nasze całkowicie różne historie (Władek poszedł na Lodową Kopę) schodzimy w mękach do samochodu. Jest prawie 4 rano.

Spoko, porównując twoją opowieść z tym co przeczytaliśmy w WHP, wydaje się nam, że przeszedłeś drogę 2693 (C i D). Ta droga wyprowadza właśnie na Lodową Szczerbinę.
Co do Twoich wątpliwości, Lodowa Kopa ma dwa wierzchołki - Wielką Lodową Kopę i Małą Lodową Kopę oddalone od siebie o około 35m, rozdzielone Lodowym Karbikiem.
Z Kopy zszedłeś drogą 2690 (0+).
Turnia i półka o której piszesz były wspominane przez Kasie ale jako fragment Sobkowej Grani, bo tak przecież planowaliśmy nasze wejście.
Zdjęcia jutro wstawi Kasia.

Spoko napisał(a):
Kasia z Paaulem gubią się

Nikt się nie zgubił, zbyt duży odstęp, utrata kontaktu.

Przebieg naszej wspólnej wycieczki potwierdza to, że w górach nie wolno się rozdzielać.

Paaulo dokładnie było tak z tymi Kopami Lodowymi jak piszesz Czyli jestem już "U siebie w domu":)Naturalnie nikt się nie zgubił Smile Jest to taka przenośnia .Fakt w trudnych w warunkach (chociaż nie tylko ) najlepiej trzymać się razem .A najlepiej jeszcze wcześniej dogadać się jak postępować w pewnych sytuacjach ,które mogą się zdarzyć w drodze .Myślę ,że po tym doświadczeniu następne wyprawy nie będą aż tak "horrorystyczne" jak to Stasiu napisał Smile
Pozdrawiam .W

dr.Etker napisał(a):

spoko napisał(a):
,


.....planując noc w górach w tak romantycznym otoczeniu, trza było zabrać na wycieczkę jaką towarzyszkę- byłoby i raźniej i cieplej Cool
To poważne niedopatrzenie i błąd w sztuce blink
Pozdrawiam


Dziękuję doktorzeSmile
Moje towarzyszki to typowe domatorki .Nad tatrzanśki przekładają zdecydowanie nocleg w domowych pieleszachSmile

No to może pierwsze zdjątko z wyprawy:
celem wyjaśnienia kontrowersji topograficznych.
Dokładnie Smile Kawał drogi od właściwego Lodowego .Ale Tworzą wspólnie jeden masyw .Za bardzo poszedłem w prawo .Nawet podobne ilości śniegu na zdjęciu z tymi co mieliśmy.
W sumie dobrze było poznać coś nowego Smile

spoko napisał(a):
W sumie dobrze było poznać coś nowego Smile

Fakt- w sumie piękny wyczyn ok
Ps:
Na Lodowym spotkałbyś konstrukcję przy której cały czas posiaduję i piszę oto te słowa-chyba, że jaki pierun przemeblował okolice...uhm

dr.Etker napisał(a):

spoko napisał(a):
W sumie dobrze było poznać coś nowego Smile

Fakt- w sumie piękny wyczyn ok
Ps:
Na Lodowym spotkałbyś konstrukcję przy której cały czas posiaduję i piszę oto te słowa-chyba, że jaki pierun przemeblował okolice...uhm


Kasia mówiła o punkcie triangulacyjnym ,chyba nawet o trójnogu .Najwyraźniej przetrzymał burzę Smile Gratuluję doktorze .Wreszcie wyjaśniła się sprawa avatarku.Smile

spoko napisał(a):
Myślę ,że po tym doświadczeniu następne wyprawy nie będą aż tak "horrorystyczne" jak to Stasiu napisał Smile
Pozdrawiam .W


Horror horrorem i tak zostanie, ale Wy vampire jesteście i krew mi użeracie Scary

Oj.. jak tu niebezpiecznie w tym wątku blink Wycieczka bardzo fajna, ale już z perspektywy fotela przy komputerze. Mam ogromne wrażenie, że momentami nie było do śmiechu. Rozdzielenie, pogoda, mokro, oblodzenia i latające kamienie kwasny Najważniejsze, że wszyscy bezpiecznie wrócili.
Relacja tak mi się spodobała , że przeczytałem jeszcze raz Wink
Władku-już wiem, że jak się wybierzemy na jaką wycieczkę w Tatery- na pewno nie będę się nudził Cool
Ps:
O łuczywa się nie martw-za wczasu przygotuję w00t
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Przekierowanie